sobota, 11 sierpnia 2012

"Moneyball"

Czasami od pierwszych minut zajebistość emanuje z filmu. Niestety w przypadku "Moneyball" tak nie jest. Losy menadżera Oakland Athletics (Brad Pitt), który musi sklecić nową drużynę za marne grosze nie są aż tak pasjonujące. Nie mam za złe, że jest to film o baseballu – jako dzieci pod wpływem japońskiej kreskówki stworzyliśmy drużynę baseballową (w sumie prawie nikt nie znał zasad, ale było fajnie). Generalnie jak na film o sporcie mało jest czystej gry, czym jestem rozczarowany. Nie ma mechanizmów, taktyki, ani żadnych podstaw do ustalania składu poza matematycznymi współczynnikami. Nie może zatem dziwić wkurwienie trenera Arta Howe’a (Philip Seymour Hoffman) na ingerencje w jego drużynie. I mam uwierzyć, że transfery w MLB przeprowadza się w taki sposób?

źródło: http://impawards.com/index.html
 Znowu zaserwowano nam zestawienie 2 bohaterów, z których jeden jest zajebisty, a drugi nie, ale za to posiada wyjątkową umiejętność. Niestety w "Moneyball" jest dużo mielizny. Zwykle są to sceny z córką głównego bohatera, które można by bez przypału wyciąć i film by nic nie stracił. Ostatnia scena filmu jest zagrywką tak rzewną, że aż żal patrzeć. Co do gry aktorskiej to uważam, że Pitt trochę przeszarżował w tej kreacji i osobiście wolę Hoffmana. Jonah Hill jest taki, jaką dostał rolę – nie może przyćmić zajebistości Pitta. Pomimo wymienionych wyżej wad jest to film solidny.

Ocena: 6/10.

Prymat "Any Given Sunday" jako najlepszego filmu o amerykańskim sporcie ani przez chwilę nie został zagrożony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz