"Lockout” to sztandarowy film typu hate it or love it. Albo kupicie
konwencję i pokochacie film w trzeciej minucie albo będziecie się wkurwiać do
końca projekcji, a potem by dać upust negatywnym emocjom będziecie pisać
hejterskie posty i recenzje gdzie tylko się da. Ja niestety nie znalazłem się
wśród drugiej kategorii osób, dlatego zaraz przechodzę do wylewania pomyj.
źródło: http://www.entertainmentwallpaper.com/ |
Fabuła prosta: Snow (Guy Pearce),
chyba najtwardszy heros w historii kina akcji, wrobiony w morderstwo dostaje
szansę na odkupienie grzechów. Zadanie proste – ma odbić córkę prezydenta USA z
orbitalnego więzienia o zaostrzonym rygorze, w którym wybuchł bunt. Co to za
misja dla takiego bohatera? Nic prostszego. Tu się kończy sensowna fabuła, o
reszcie nie ma sensu wspominać. Jednakże warto na chwilkę przyjrzeć się bliżej
postaci Snowa. To jest absolutna miazga i kwintesencja tego jak powinien
wypowiadać się heros kina akcji. W całym filmie z ust naszego bohatera nie pada
ani jedna kwestia, która nie byłaby w zamierzeniu ultra ciętą ripostą z repertuaru
Wujka Staszka (a jak powszechnie wiadomo jest on mistrzem ciętej riposty). Niestety
w większości są one mocno wtórne, ale sam pomysł na skonstruowanie takiej
postaci doceniam. Może gdyby główną rolę grał Vin Diesel, Wesley Snipes albo
Jason Statham to bym w to uwierzył. Ale Guy Pearce? Bitch, please! Ponadto
smuci mnie bardzo, że aktor mający na swoim koncie wybitne role ("Memento”, "L.A. Confidential”) w ostatnim czasie stacza się w pojedynkę (tak jak tutaj)
lub obok największego z upadłych, Nicolasa Cage’a ("Seeking Justice”).
źródło: http://www.filmofilia.com/ |
Czy zatem "Lockout” ma cokolwiek
do zaoferowania? Tak, ale można to porównać do szukania pereł w oceanie gówna.
Co najmniej dwie sceny były zabawne z mojej perspektywy. Ponadto dosyć ciekawą
kreację stworzył Vincent Regan. Efekty takie sobie, budżet jedynie 20 mln USD,
toteż w porównaniu do polskiego kina można uznać je za fantastyczne. Rozwój
akcji wymaga wyłączenia mózgu. Przytoczę tylko kilka punktów z komentarza na
IMDb zatytułowanego 100 rzeczy, których nauczyłem się z Lockout:
- orbitalne więzienie zaczyna opuszczać orbitę automatycznie po śmierci pilota,
- możesz wypaść z już spadającego kosmicznego więzienia,
- zawsze zainstaluj jeden przycisk wypuszczający naraz wszystkich przestępców,
- strzelanie do monitorów sprawia, że generatory przestają działać,
- z kolei strzelanie do zamków sprawia, że drzwi się zamykają,
- można wejść w atmosferę w żółtym kombinezonie astronauty, zatem nie wiadomo dlaczego NASA wydaje tyle pieniędzy na termiczne ochrony promów,
- don't worry, you CAN leave your psycho-rapist-insane brother with all those hostages (ten przytaczam w oryginale, bo jest świetny),
- w przestrzeni kosmicznej istnieje posterunek policji.
Ocena: 3/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz