piątek, 10 sierpnia 2012

"Ghost Rider"


Są czasem w moim życiu takie okresy, kiedy wydaje mi się, że obejrzałem już wszystko co chciałem. W czasie takiej posuchy filmowej następuje dramatyczne przeszukiwanie IMDB oraz przeglądanie wszelakich list użytkowników tego portalu. Niestety tym razem nie znalazłem nic godnego uwagi, dlatego postanowiłem sięgnąć do podręcznej klasyki chujowych filmów – wylosowałem "Ghost Rider".

Czy film z Nicolasem Cage’em z ostatniej dekady może być dobry? Oczywiście, że nie – może być co najwyżej tragiczny w zabawny sposób – tak jak "Drive Angry". "Ghost Rider" nie jest niestety w żaden sposób śmieszny. Jedyną zaletą filmu jest to, że tym razem Cage nie jest demoniczny i można patrzeć na jego „grę aktorską”. Z drugiej strony liczyłem na coś znacznie gorszego i muszę przyznać, że jestem rozczarowany. „Ghost Rider” jest w swojej chujowości bardzo solidny. Co prawda fabuła wyssana z dupy, ale nie jest to poziom „Green Lantern”. Efekty w porządku, wątek miłosny miałki, Szatan (Peter Fonda!!!) daje radę.

Ocena: 3/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz