Sytuacja z „Punisherem”
przypomina „Hulka”: w stosunkowo krótkim okresie czasu powstały dwie adaptacje
komiksu, które różnią się obsadą i w nie są ze sobą związane następstwem
czasowym. Jako, że obydwie firmuje Marvel to nie wiem po co taki zabieg. Niestety
nie są to na tyle ambitne dzieła, żebym poświęcał swój niezwykle cenny czas na
rozwikłanie tejże zagadki.
źródło: http://www.myteespot.com/ |
Pierwszy „Punisher” przedstawia
nam historię Franka Castle’a (Thomas Jane), który po odejściu ze służby staje
się obiektem zemsty okrutnego Howarda Sainta (John Travolta). Saint mści się za
śmierć swojego syna, który zginął w czasie policyjnej prowokacji (moim zdaniem
średnia w tym wina Castle’a). W akcji odwetowej w Puerto Rico ginie cała
bliższa i dalsza rodzina głównego bohatera, a on sam dostaje kilka postrzałów i
prawdopodobnie śmiertelne poparzenia od eksplozji, aczkolwiek dwie sceny
później wygląda już normalnie. Pałając żądzą zemsty staje się wkrótce tytułowym
„Punisherem”.
źródło: http://www.impawards.com/index.html |
Generalnie oprócz dwóch płatnych
morderców rodem wyjętych z komiksu (Ruski w stylu Ivan Drago i „ekspert” z
Memphis grający na gitarze) typowy poziom głupoty nie zostaje przekroczony. W
sumie sprawna realizacja, fabuła przeciętna (ale jest!!!) i w miarę spójna (to
znaczy ma sens). Na drugim planie gwiazdy przebrzmiałe (Roy Scheider) i
wschodzące (Ben Foster). Niestety widać, że trochę zabrakło budżetu. Poza tym
osobiście czuję się rozczarowany niskim poziomem przemocy.
Ocena: 3/10
„Punisher: War Zone” – nowa
obsada, większy budżet (na pierwszy rzut oka), więcej bezsensu. Fabuła? Nie ma
fabuły, generalnie przez większość czasu Punisher wszystko rozkurwia. Abyście
to dobrze zrozumieli: film trwa ponad 1,5 godziny, ale pierwsza kwestia z ust
Punishera pada dopiero w 24 minucie. Dodam, że do tego czasu zdołał on zabić
około 40 osób, w tym jedną kobietę w podeszłym wieku. Z tego co można nazwać
„szczątkową fabułą” (na szczęście scenarzyści postanowili nie zaprzątać sobie
głowy takimi rzeczami), przy czym jest spore nadużycie, dowiadujemy się, że
Frank zabrał rodzinę na piknik i przypadkowo stali się świadkami mafijnej
egzekucji. Pytanie dlaczego rodzina Franka zginęła, a on przeżył pozostaje bez
odpowiedzi.
źródło: http://www.themoviepostersite.com/ |
Przy poprzednim „Punisherze”
narzekałem na brak przemocy. Tutaj poziom przemocy osiąga satysfakcjonujący
level. Trup ściele się wyjątkowo gęsto, często pojawiają się dziury w głowach,
a wszystko tonie w morzu krwi. Pod tym względem jest to „Punisher” o jakim
marzyłem (w końcu podtytuł zobowiązuje). Niestety przeciwnicy naszego
bohatera to banda narko-pojebów. Billy/Jigsaw (Dominic West) i jego brat Jim są
tak przerysowani, że aż żal na nich patrzeć. Jeśli dodać do tego lubiących
amfetaminę parkourowców (na szczęście Punisher skutecznie rozwiązał ich
problemy narkotykowe m.in. za pomocą bazooki) to mamy galerię postaci, z którymi
nikt poważny interesów by nie robił.
Osobiście wolę Thomasa Jane jako
Punishera. Ray Stevenson (znany powszechnie z „Rzymu”) jakoś mi nie pasuje.
Idealnym rozwiązaniem byłoby połączenie fabuły pierwszego filmu z budżetem i
przemocą drugiego. Niestety tak się nie stało.
Ocena: 3/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz