niedziela, 12 sierpnia 2012

"Punisher"/"Punisher: War Zone"


Sytuacja z „Punisherem” przypomina „Hulka”: w stosunkowo krótkim okresie czasu powstały dwie adaptacje komiksu, które różnią się obsadą i w nie są ze sobą związane następstwem czasowym. Jako, że obydwie firmuje Marvel to nie wiem po co taki zabieg. Niestety nie są to na tyle ambitne dzieła, żebym poświęcał swój niezwykle cenny czas na rozwikłanie tejże zagadki.
źródło: http://www.myteespot.com/
 Pierwszy „Punisher” przedstawia nam historię Franka Castle’a (Thomas Jane), który po odejściu ze służby staje się obiektem zemsty okrutnego Howarda Sainta (John Travolta). Saint mści się za śmierć swojego syna, który zginął w czasie policyjnej prowokacji (moim zdaniem średnia w tym wina Castle’a). W akcji odwetowej w Puerto Rico ginie cała bliższa i dalsza rodzina głównego bohatera, a on sam dostaje kilka postrzałów i prawdopodobnie śmiertelne poparzenia od eksplozji, aczkolwiek dwie sceny później wygląda już normalnie. Pałając żądzą zemsty staje się wkrótce tytułowym „Punisherem”.
źródło: http://www.impawards.com/index.html
 Generalnie oprócz dwóch płatnych morderców rodem wyjętych z komiksu (Ruski w stylu Ivan Drago i „ekspert” z Memphis grający na gitarze) typowy poziom głupoty nie zostaje przekroczony. W sumie sprawna realizacja, fabuła przeciętna (ale jest!!!) i w miarę spójna (to znaczy ma sens). Na drugim planie gwiazdy przebrzmiałe (Roy Scheider) i wschodzące (Ben Foster). Niestety widać, że trochę zabrakło budżetu. Poza tym osobiście czuję się rozczarowany niskim poziomem przemocy.

Ocena: 3/10

„Punisher: War Zone” – nowa obsada, większy budżet (na pierwszy rzut oka), więcej bezsensu. Fabuła? Nie ma fabuły, generalnie przez większość czasu Punisher wszystko rozkurwia. Abyście to dobrze zrozumieli: film trwa ponad 1,5 godziny, ale pierwsza kwestia z ust Punishera pada dopiero w 24 minucie. Dodam, że do tego czasu zdołał on zabić około 40 osób, w tym jedną kobietę w podeszłym wieku. Z tego co można nazwać „szczątkową fabułą” (na szczęście scenarzyści postanowili nie zaprzątać sobie głowy takimi rzeczami), przy czym jest spore nadużycie, dowiadujemy się, że Frank zabrał rodzinę na piknik i przypadkowo stali się świadkami mafijnej egzekucji. Pytanie dlaczego rodzina Franka zginęła, a on przeżył pozostaje bez odpowiedzi.
źródło: http://www.themoviepostersite.com/
 Przy poprzednim „Punisherze” narzekałem na brak przemocy. Tutaj poziom przemocy osiąga satysfakcjonujący level. Trup ściele się wyjątkowo gęsto, często pojawiają się dziury w głowach, a wszystko tonie w morzu krwi. Pod tym względem jest to „Punisher” o jakim marzyłem (w końcu podtytuł zobowiązuje). Niestety przeciwnicy naszego bohatera to banda narko-pojebów. Billy/Jigsaw (Dominic West) i jego brat Jim są tak przerysowani, że aż żal na nich patrzeć. Jeśli dodać do tego lubiących amfetaminę parkourowców (na szczęście Punisher skutecznie rozwiązał ich problemy narkotykowe m.in. za pomocą bazooki) to mamy galerię postaci, z którymi nikt poważny interesów by nie robił.
Osobiście wolę Thomasa Jane jako Punishera. Ray Stevenson (znany powszechnie z „Rzymu”) jakoś mi nie pasuje. Idealnym rozwiązaniem byłoby połączenie fabuły pierwszego filmu z budżetem i przemocą drugiego. Niestety tak się nie stało.

Ocena: 3/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz