Moi ulubieni herosi rozpierdolu i
„brutalnej przemocy” w jednym filmie? Toż to zakrawa na prawdziwy hit kina
klasy B! Naprawdę nie wiem, jak mogłem tak długo zwlekać z projekcją. I
pomyśleć, że gdyby nie czysty przypadek taka potencjalna perełka mogłaby pozostać
nieodkryta!
Jednakże początkowo wydawało się,
iż „Chaos” to sztandarowe kino policyjne o niezwykle wysokim poziomie
wtórności. Stary wyga lubiący naginać zasady (Statham), zawieszony po nieudanej
akcji, zostaje zmuszony by połączyć siły z żółtodziobem, który z kolei musi
zmierzyć się z legendą ojca. Razem mają odnaleźć geniusza zbrodni (Snipes),
który dokonał zuchwałego napadu na bank, a następnie w celu zatarcia śladów
rozpoczął eliminację swoich mniej ogarniętych współpracowników. Aczkolwiek nie wszystko
jest tak proste jak się wydaje na początku...
Nie ukrywam, że zasiadając do
„Chaosu” wiedziałem o twiście. Niemniej byłem zdolny przewidzieć go tylko
połowicznie za co twórcy dostają pierwszego plusa. Drugi natomiast za Stathama
(hejterzy powiedzą że jest „jak zwykle drewniany”) i Snipesa (tym razem na
szczęście mało „demoniczny”). Co można dodać jeszcze do zalet? W zasadzie
oprócz paru niezłych ripost to niewiele. Niestety po raz kolejny nie do końca
wykorzystano potencjał jaki daje połączenie Stathama i Snipesa.
W kwestii wad mamy natomiast
szerokie pole do popisu. Chociaż akcja filmu dzieje się w Seattle, to nijak
wpływa to na rozwój fabuły. Gdyby tego nie napisano na początku to
prawdopodobnie bym się nawet nie domyślił. Jak już wspomniałem na początku
garściami czerpano ze sztampowego kina policyjnego, dużo jest tekstów w stylu
„zostałem policjantem by czynić dobro” etc. Żółtodziób, mimo swojej wrodzonej
prawości, jak gąbka chłonie mądrości mentora, które bardzo szybko wykorzystuje
w policyjnej pracy. Jest to tym bardziej zadziwiające, iż cała fabuła rozgrywa
się w zasadzie w ciągu 24 godzin. Mamy poza tym ogromne ilości odwołań do
teorii chaosu oraz buddyzmu, nie wiem czy zawsze trafnych i potrzebnych, ale
rozumiem, że twórcy postanowili w ten sposób uduchowić „Teorię chaosu”. Mimo
wszystko warto zobaczyć, choć nie jest to wybitne kino. Szczególnie polecam
fanom Stathama i Snipesa (chociaż tego drugiego zdecydowanie za mało na
ekranie).
Ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz