Mocarne kino z początku lat
70-tych. Dwóch nowojorskich gliniarzy, Doyle (świetny Gene Hackman) i Russo
(smutny Roy Scheider), wpada na trop przemytu prochów na wielką skalę, za
którym stoi marsylski geniusz zbrodni Charnier (Fernando Rey). Mimo upływu ponad
40 lat od powstania filmu nie czułem się rozczarowany, zażenowany ani tym
bardziej znudzony. Akcja płynie wartko, prawie nie ma bezsensownych epizodów
(oprócz próby zlikwidowania Doyle’a – można mu było strzelić w plecy, czyż nie
jest to prostsze?), poza tym aktorstwo jest na bardzo wysokim poziomie. Świetnie
sfilmowane zostały wszelkie sekwencje pościgów, od pieszych (które przeważają)
po samochodowe – za to wielki plus dla twórców. Poza tym można dostrzec
niezwykłą dbałość o szczegóły: np. w scenie, w której Doyle obserwuje
podejrzanych w restauracji i przechadza się po ulicy, w jednej z wnęk widzimy
leżącego beja lub narkomana, który niezwykle urealnia cały obrazek. Do
obejrzenia bez przypału.
Ocena: 8/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz