środa, 26 września 2018

"La Grande Bellezza" (2013)


The most important thing I discovered a few days after turning 65 is that I can't waste any more time doing things I don't want to do.

Połowa sierpnia przyniosła mi bardzo dużo nieoczekiwanej radości, ale także stanowiła pewnego rodzaju nostalgiczną podróż do przeszłości. Tuż przed wyjazdem na Mistrzostwa Świata U-18 w piłce ręcznej kobiet, które odbywały się w CK, miałem bowiem okazję w ramach Taniego Letniego Kinobrania obejrzeć legendarne już "La Grande Bellezza" w reżyserii Paolo Sorrentino. Muszę przyznać, że seans włosko-francuskiej produkcji nastąpił po prostu w idealnym momencie. Turniej o światową supremację w szczypiorniaku wzbudził u mnie wiele emocji, o które się nawet nie podejrzewałem (wielkie pozdro dla reprezentacji Danii, której kibicowaliśmy zawzięcie, a w szczególności dla Michali Elsberg Møller) – jak napisał kiedyś niejaki Geoffrey Chaucer w Opowieściach Kanterberyjskich: Yet in our ashen cold is fire yreken. Emocjonujące potyczki o majstra uruchomiły również głębokie pokłady nostalgii, a proces ten dodatkowo wzmocniła wspomniana projekcja "Wielkiego piękna". Nie będę dłużej ukrywał – film Paolo Sorrentino to prawdziwe arcydzieło, które zmieniło mój sposób postrzegania rzeczywistości oraz podejście do życiowych priorytetów. Przy okazji warto wspomnieć, że na ceremonii rozdania nagród Akademii w 2014 roku "Wielkie piękno" zgarnęło statuetkę w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny.
© 2013 Janus Films
Główny bohater "Wielkiego piękna" to uznany dziennikarz Jep Gambardella (Toni Servillo), który w wieku 26 lat przybył do Rzymu, a następnie z bezlitosną konsekwencją i zniewalającym czarem brylował w salonach kulturalnych Wiecznego Miasta. Mocną pozycję Jepa pomogła także ugruntować napisana w młodości jedyna powieść L'Apparato Umano, która z czasem obrosła w prawdziwą legendę. Wkrótce po epickiej imprezie (przy czym pragnę podkreślić: naprawdę epickiej) z okazji swoich 65-tych urodzin, Jep dowiaduje się, że jego młodzieńca miłość zmarła, a co więcej przez całe swoje życie kochała tylko jego (pomimo wieloletniego posiadania małżonka). Tak nieoczekiwana i zaskakująca informacja skłania naszego bohatera do podjęcia próby przewartościowania swojej na pozór idealnie szczęśliwej egzystencji.
© 2013 Janus Films
Jeżeli film rozpoczyna się od cytatu ze znakomitej Podróży do kresu nocy Louisa-Ferdinanda Céline’a, to znaczy, że musi to być dzieło wybitne. Po dosyć statycznym, spokojnym początku Paolo Sorrentino rzuca nas bez ostrzeżenia w wir epickiej imprezy urodzinowej Jepa (zwróćcie uwagę w jak doskonały sposób zostaje wprowadzony nasz bohater). Muszę przyznać, że jest to jedna z najlepszych tego rodzaju scen, jakie miałem okazję obejrzeć w trakcie swojego życia. Świetnie zmontowana, okraszona idealnie dobraną muzyką sekwencja wprowadza widza w świat Jepa Gambardelli: alkohol, piękne kobiety, zabawa, a także elokwentne popisy retoryczne. Jednakże im bliżej przyglądamy się egzystencji protagonisty, tym więcej dostrzegamy rys na diamencie. Wiadomość o śmierci dawnej ukochanej wywołuje u Jepa dosyć smutną refleksję, ale także przywołuje wspomnienia z młodości, zanim jeszcze pojawił się w Rzymie. Na pozór usłane różami i permanentną zabawą życie w Wiecznym Mieście okazuje się tak naprawdę pozbawione tytułowego wielkiego piękna. Rzymska elita intelektualna wydaje się być pustą i obłudną wydmuszką niezdolną do jakiejkolwiek głębszej refleksji. Pod tym względem film Paolo Sorrentino zaskoczył mnie chyba najbardziej – dawno nie miałem okazji obejrzeć produkcji tak mocno przywołującej nostalgię i tak doskonale punktującej sztukę współczesną.
© 2013 Janus Films
Ale "Wielkie piękno" to przede wszystkim popis elokwencji naszego bohatera, który pod względem oczytania i bycia ostrym jak brzytwa jest niemal zawsze bezkonkurencyjny wśród swoich rozmówców (z wyjątkiem pewnego małomównego, acz dobrze odzianego sąsiada). Filmowe dialogi to po prostu czysta poezja, która na dodatek bardzo często wprowadza wyrafinowane elementy humorystyczne (jak choćby znakomite nawiązanie do pragnienia Gustave’a Flauberta napisania powieści o niczym czy też bezlitosne podsumowanie wężyków na imprezach u jednej z bohaterek). Oprócz licznych nawiązań literackich (m.in. książka Nadja André Bretona) otrzymujemy również dosyć zabawną szyderę ze sztuki współczesnej, a także nowoczesnego performance’u w postaci Talia Concept. Jeżeli jeszcze nie wiecie kim jest Marina Abramović i dlaczego lubi ją Jay-Z to zachęcam sprawdzić (a tak przy okazji w Toruniu odbędzie się wystawa Do czysta pozwalająca zapoznać się z dorobkiem serbskiej artystki). Paolo Sorrentino bezbłędnie wypunktował wszystkie ułomności sztuki współczesnej, a także intelektualną pustkę jej odbiorców. A ponieważ akcja filmu rozgrywa się we Włoszech nie mogło zabraknąć wątków religijnych. O ile postać kardynała-kucharza aspirującego do roli papieża jest może mało szokująca, o tyle bezlitosny polew z Matki Teresy (filmowa Santa) to już prawdziwy, bezwzględny czarny humor. Opisując zalety "Wielkiego piękna" nie sposób pominąć wspaniałą ścieżkę dźwiękową oraz doskonałe zdjęcia. Odpowiedzialny za zdjęcia Luca Bigazzi sprawił, że Rzym (w szczególności z nocnych spacerów Jepa) stał się jednym z najważniejszych bohaterów filmu.
© 2013 Janus Films
Toni Servillo zawłaszczył "Wielkie piękno" niemal wyłącznie dla siebie. Odnoszę wrażenie, że całe życie czekał na rolę Jepa Gambardelli i po prostu nie jestem w stanie wyobrazić sobie innego aktora na jego miejscu. Jep jak na 65-latka to postać bardzo żywa, uosabiająca hedonizm, elegancka, interesująca, momentami porażająco wrażliwa, a przede wszystkim ciągle poszukująca odpowiedzi na najważniejsze pytanie. Ktoś kogo tak naprawdę możemy podziwiać za elokwencję i styl, a może nawet po cichu zazdrościć (z pewnością powodzenia u kobiet, bajery oraz mądrości życiowej). U boku naszego herosa stanął natomiast Romano, w którego wcielił się Carlo Verdone. Trochę niespełniony artysta, aczkolwiek jedyny prawdziwy przyjaciel Jepa i w zasadzie najbliższa mu osoba to także świetne sportretowanie poczciwego człowieka dysponującego świadomością własnych ograniczeń. Przechodząc do wspomnianych wcześniej pięknych pań to nie sposób pominąć Sabriny Ferilli grającej Ramonę. Znakomity występ – aktorka wcieliła się w postać spoza intelektualnych kręgów, w których obraca się na co dzień Jep, ale również fascynującą i intrygującą. Warto docenić również Pamelę Villoresi (Viola) oraz Galateę Ranzi (Stefania), wcielające się w oddane przyjaciółki Jepa, jednak moją uwagę swoją nieprzeciętną urodą przykuła wracająca we wspomnieniach Annaluisa Capasa (Elisa). Wielkie propsy należą się natomiast Giusi Merli za imponującą rolę Santy.
© 2013 Janus Films
"Wielkie piękno" to film kompletny, zabawny, doskonały, a przede wszystkim wymiernie wzbogacający intelekt widza. Obcowanie na ekranie ze sztuką zawsze sprawiało mi ogromną satysfakcję, dlatego też seans z arcydziełem (nie bójmy się używać wielkich słów) Paolo Sorrentino uważam za jeden z najważniejszych w moim życiu. Jeżeli nie mieliście jeszcze okazji obejrzeć "Wielkiego piękna" to zachęcam Was do tego gorąco. Właśnie takie perełki sprawiają, że kocham kino.
© 2013 Janus Films
Ocena: 10/10.