środa, 29 lipca 2020

"Midsommar" (2019)

Take from the yew tree. Feel no pain.
Take from the yew tree. Feel no fear.

Ponieważ mimo, iż rząd ogłosił przedwyborcze zwycięstwo w walce z pandemią, ale w rzeczywistości jednak COVID-19 jakoś się tym specjalnie nie przejął, nie spodziewałem się zbyt szybkiego powrotu na kinową salę. Jakież ogromne było zatem moje zaskoczenie, gdy przypadkowo dowiedziałem się, że 3 lipca wystartowała kolejna, czternasta już, edycja Letniego Taniego Kinobrania w krakowskim Kinie pod Baranami. Niestety, jak to zwykle bywa, poszczególne tygodnie nasycone są nierównomiernie filmami, które chciałem zobaczyć, a dodatkowo wydaje mi się na pierwszy rzut oka, że sierpniowa część festiwalu jest o wiele mniej atrakcyjna pod tym względem. Abstrahuję już oczywiście od dosyć absurdalnych pór seansów, ale to przecież powtarza się co roku. Oczywiście, ponieważ prawie wszystko z wyjątkiem musztardy, drożeje (skurwysyny zrobili ze zwykłych krewetek dobro luksusowe!), to nastąpiła także podwyżka cen biletów do astronomicznej kwoty dziewięciu PLN. Nie przeszkodziło nam to jednak załapać się na seans zeszłorocznego wakacyjnego hitu, czyli "Midsommar" (oczywiście w Polszy nie mogło zabraknąć dodania kretyńskiego podtytułu - "W biały dzień").
źródło: A24 Films LLC
Dani (Florence Pugh) po tragicznej śmierci rodziców i siostry stara ułożyć sobie jakoś życie. Jej związek z Christianem (Jack Reynor) nie należy do zbyt udanych relacji i wydaje się wisieć jedynie na cieniutkim włosku. W ramach wakacyjnego wyjazdu kumpel Christiana, Pelle (Vilhelm Blomgren) proponuje całej paczce znajomych udział w wyjątkowym, ludowym święcie, odbywającym się jedynie raz na dziewięćdziesiąt lat w jego rodzinnej komunie w szwedzkim Hårga. Ekipa uzupełniona o Josha (William Jackson Harper) i Marka (Will Poulter) wyrusza dzielnie do Sztokholmu, a następnie przemieszcza się w północne rejony dzikiej i niedostępnej Szwecji. A ponieważ naszym bohaterom towarzyszą różnego rodzaju narkotyki sytuacja szybko wymyka się spod kontroli.
źródło: A24 Films LLC
Od razu muszę się przyznać, że bardzo rzadko oglądam horrory, dlatego też dotychczasowa twórczość Ari Astera („Hereditary”) była dla mnie nieznana. Niemniej zawsze warto otworzyć umysł na nowe doświadczenia, w szczególności, że niedawno przypomniałem sobie wypełniony grozą i makabrą "Event Horizon". Z drugiej strony warto sobie zadać pytanie czy "Midsommar" jest rzeczywiście czystej krwi horrorem? Czytałem opinie, iż przez część widowni i krytyków amerykańsko-szwedzka produkcja uznawana była raczej za czarną komedię. I nie sposób się z tym nie zgodzić, jeśli wzięlibyśmy pod uwagę regularne wybuchy śmiechu na kinowej sali. Z pewnością twórcom świetnie udało się połączyć elementy wysoce komiczne z tragedią bohaterów i groteskowo ukazaną przemocą (chociaż w tej kwestii warto sprawdzić oryginalną wersję filmu, z której wycięto ponoć wiele makabrycznych scen). Oglądając "Midsommar" możemy doświadczyć zatem prawdziwej huśtawki nastrojów: od depresyjno-tragicznego początku, przez coś w rodzaju głupawej komedii dla studentów (np. profanacja moczem świętego drzewa), po niesamowicie klimatyczną, surrealistyczną, tajemniczą i brutalną akcję rozgrywającą się w szwedzkiej komunie odciętej od świata zewnętrznego. Każdy z nas znajdzie zatem coś dla siebie.
źródło: A24 Films LLC
Obecnie mamy do czynienia z tak wysokim poziomem globalizacji, że film rozgrywający się w Szwecji jest kręcony w węgierskim raju Viktora Orbána. Ale mniejsza o to, ponieważ nie widać nawet tego specjalnie na ekranie. Na pewno trzeba natomiast docenić, że przy tak śmiesznie niskim budżecie (zaledwie 9 milionów USD) udało się wytworzyć tak genialny klimat, scenografię, a przede wszystkim kostiumy (finalny kostium Królowej Maja to jest kurwa, nie bójmy się użyć tego określenia, kwiatowe arcydzieło). A co jeszcze lepsze, to pomimo, że film jest skierowany raczej do masowego odbiorcy, twórcom udało się go naszpikować różnego rodzaju ludową i nordycką symboliką (począwszy od cyfry 9: tyleż dni wisiał Odyn na drzewie Yggdrasil, aby posiąść prawdziwą mądrość; jestem przekonany, że wielu polityków powinno spróbować podążyć tą ścieżką i obwiesić się w tym szlachetnym celu) oraz szczegółami dostępnymi dla prawdziwych bystrzaków. To wszystko sprawia, że mimo, iż "Midsommar" trwa prawie 150 minut, to wcale nie odczuwałem znużenia na seansie (podobnie jak bohaterowie niekończącym się szwedzkim dniem). Swoje robi również genialna ścieżka dźwiękowa, która czasem ograniczona jedynie do oddechów, znakomicie podkreśla akcję rozgrywającą się na ekranie. Na koniec chciałbym jeszcze zwrócić Waszą uwagę na fajnie ukazane efekty zażywania narkotyków (a jak wiemy w życiu bywa różnie).
źródło: A24 Films LLC
Jeśli chodzi o aktorstwo to już niestety nie jest kolorowo jak w kostiumie Królowej Maja. Na największe słowa uznania z mojej strony zasługuje oczywiście Florence Pugh. Angielska aktorka stworzyła złożoną i skomplikowaną kreację dziewczyny zagubionej w rzeczywistości po przeżyciu kolosalnej traumy wynikającej z utraty rodziców i siostry, a także niestabilności związku z dosyć słabym emocjonalnie Christianem. Za tę rolę należą się prawdziwe oklaski i pozostaje mi jedynie ubolewać, że reszta amerykańskie ekipy nie dostosowała się poziomem do swojej koleżanki. Jack Reynor niezbyt się wyróżnia, a mógł przecież wlać więcej dramatyzmu w niestabilny związek z Dani. William Jackson Harper gra typowego nerda, a z kolei Will Poulter nie zrobił nic, aby wyjść z roli głupawego amerykańskiego turysty-studenta dostarczającego masę śmiechu widowni. O wiele fajnie zagrali natomiast Vilhelm Blomgren wcielający się w Pelle oraz praktycznie niewypowiadająca żadnego słowa Isabelle Grill (Maya).
źródło: A24 Films LLC
Dawno nie zastanawiałem się tak długo (5 minut) jaką ocenę wystawić filmowi. Z jednej bowiem strony poczułem się troszkę rozczarowany zeszłorocznym pompowaniem balonika "Midsommar", ale z drugiej strony im więcej myślę o tej produkcji, tym lepsze mam wspomnienia. Ostatecznie, ponieważ przemawia przeze mnie euforyczny nastrój po skosztowaniu Dewar’s 8 Caribbean Smooth (chociaż osobiście nie polecam tej whisky) to daję ponieść się emocjom i jadę grubo!
źródło: A24 Films LLC
Ocena: 8/10.