czwartek, 21 grudnia 2017

"The Killing of a Sacred Deer" (2017)

Do you realize Steven, we're in this situation because of you.


Chociaż od opublikowania mojej recenzji "Lobstera" minęło już prawie półtora roku, to w dalszym ciągu mam w głowie niezwykle oryginalny i specyficzny klimat filmu Yorgosa Lanthimosa. Zatem niezmiernie ucieszył mnie fakt, ze grecki reżyser postanowił po raz kolejny zaangażować do swojej produkcji powstającego z upadłych Colina Farrella, który znakomicie wypadł w ich ostatniej kolaboracji. A że oprócz Irlandczyka w obsadzie znalazła się choćby Nicole Kidman czy Alicia Silverstone, to można było się cieszyć jeszcze bardziej. Gdybyście przypadkiem wykazywali intelektualną ciekawość zastanawiając się skąd wziął się tak długi, a przede wszystkim dziwaczny tytuł filmu, to łaskawie służę pomocą. "The Killing of a Sacred Deer" (błyskotliwe tłumaczenie: "Zabicie świętego jelenia") nawiązuje bezpośrednio do greckiego mitu o Ifigenii (i przy okazji antycznej tragedii Eurypidesa Ifigenia w Aulidzie). Ojciec dziewczyny, potężny grecki wódz Agamemnon, zbierając wojska na wyprawę przeciwko Troi, przypadkowo zabił jelenia w świętym gaju Artemidy. Wielce urażona bogini w akcie zemsty zaczęła manipulować wiatrami, przez co flota nie mogła opuścić portu w Aulidzie. Dodatkowo, aby jeszcze bardziej pognębić żywot śmiertelnika, Wielka Łowczyni zażądała złożenia w ofierze ku swoje czci Ifigenii. Gdyby Agamemnon był nędzarzem powyższą sytuację idealnie podsumowałaby słynne słowa Paulo Coelho: biednemu zawsze wiatr w oczy i chuj w dupę.
źródło: http://killingofasacreddeer.movie/
A więc przenieśmy antyczny, grecki mit we współczesne czasy! Steven Murphy (Colin Farrell) to uznany i zamożny kardiochirurg mogący pochwalić się szczęśliwą rodziną złożoną z pięknej żony Anny (Nicole Kidman) oraz dwójki dzieci: Kim (Raffey Cassidy) i Boba (Sunny Suljic). Amerykańska sielanka trwałaby w najlepsze, gdyby Steven w przeszłości nie miał poważnego problemu z alkoholem i nie popełnił błędu na stole operacyjnym (co prawda stale trwa przepychanka kto ponosi odpowiedzialność za śmierć pacjenta). W ramach swoistej rekompensaty kardiochirurg zaczyna spotykać się z synem zmarłego pacjenta. Jednakże od samego początku relacja z Martinem (Barry Keoghan) wydaje się być co najmniej dziwna, a wraz z upływem czasu mający wyraźne problemy z psychiką chłopak staje się coraz bardziej zaborczy i bezwzględny.
źródło: http://killingofasacreddeer.movie/
Jeżeli nie oglądaliście "Lobstera" to seans "Zabicia świętego jelenia" może być dla Was prawdziwym szokiem. Produkcja Yorgosa Lanthimosa w niezwykłe oschły i pozbawiony emocji sposób podchodzi bowiem do tak poważnych tematów jak śmiertelne choroby czy powolne umieranie. Pozbawienie bohaterów współczucia oraz innych, typowo ludzkich, uczuć czasem sprawia komiczne wrażenie (np. gdy w obliczu rychłej śmierci syna jeden z bohaterów stwierdza, że chętnie zjadłby na obiad purée). Niemniej należy podkreślić, że uwspółcześnienie starożytnego greckiego mitu wypada na ekranie po prostu świetnie. Kontrast wiedzy naukowej, współczesnej medycyny oraz technologii z kompletnie nieznaną siłą wypada co najmniej intrygująco, budząc u widza wyraźny niepokój. Bo czyż można sobie wyobrazić, że w dzisiejszych czasach, w kraju nad wyraz rozwiniętym, ludzie bez żadnego wyraźnego powodu zaczną zapadać na kompletnie nieznaną chorobę, której przyczyn nie można ustalić w żaden naukowy sposób? Proces całkowitego moralnego upadku, totalnej bezradności, a następnie zwątpienia we własne możliwości przedstawiono na ekranie zadziwiająco realistycznie. A wszystko dodatkowo potęgują dialogi, w pewien zamierzony sposób sztuczne, bez emocji, które wydatnie podkreślają dziwaczny klimat filmu.
źródło: http://killingofasacreddeer.movie/
"Zabicie świętego jelenia" to także przedziwna mieszanka wydarzeń bezapelacyjnie tragicznych z niezwykle czarnym, wręcz groteskowym poczuciem humoru. Niektóre z filmowych działań czy decyzji bohaterów mają bowiem kluczowe znaczenie dla ich egzystencji, niemniej ich realizacja generuje komiczne efekty (oczywiście dla osób o odpowiednim poczuciu humoru). Warto zwrócić uwagę choćby na wyraźny fetysz masturbacyjny (obleśna opowieść Stevena), alternatywne metody leczenia choroby dzieciaków czy też totalnie absurdalną metodę ostatecznego rozwiązania głównego problemu. Wielkim atutem jest również finał, ponieważ przez cały film zastanawiałem się w jaki sposób twórcy wyjaśnią widzom ekranowe wydarzenia. O dziwo okazało się, że najprostsze rozwiązanie przynosi wręcz zdumiewającego efekty. Wspaniałą robotę, wydatnie podkreślającą oryginalny klimat filmu, zrobiła ponadto ścieżka dźwiękowa. Bardzo fajnie, że Yorgos Lanthimos postanowił nakręcić swoją produkcję w raczej rzadko wykorzystywanym Cincinnati (Ohio), które dotychczas kojarzyło mi się prawie wyłącznie z umiejscowienia w nim HUB firmy kurierskiej DHL.
źródło: http://killingofasacreddeer.movie/
Rolą Stevena Colin Farrell po raz kolejny udowadnia, że dobierając odpowiednie, niesztampowe propozycje można wyjść na prostą z poważnego aktorskiego kryzysu. Świetnie zagrana postać utalentowanego kardiochirurga, a przy okazji byłego alkoholika, zdecydowanie zapisuje się po stronie zalet filmu. Bardzo dobrze obsadzono również Nicole Kidman. Anna w jej wykonaniu to matka gotowa na wszystko, aby uratować swoje dzieci przed śmiercią, ale również żona, gotowa spełniać dziwaczne seksualne zachcianki męża. W tym przypadku chemia między parą małżonków jest bardzo łatwo dostrzegalna. Pochwalić należy również pozostałą część ekranowej rodziny. Sunny Suljic, a w szczególności Raffey Cassidy, pokazali się z bardzo dobrej strony (bardzo intrygująco wypadła relacja Kim i Martina). Na koniec nie sposób oczywiście zapomnieć o filmowym Nemezis głównego bohatera. Martin w wykonaniu Barry’ego Keoghana to jakby połączenie autyzmu z bezwzględnością w dążeniu do celu. Może brzmi to głupio, ale świetnie się ogląda.
źródło: http://killingofasacreddeer.movie/
Podobnie jak wspomniany w recenzji "Lobster", "Zabicie świętego jelenia" to świetne kino o oryginalnym specyficznym klimacie, który może odrzucić przeciętnego widza. Przeniesienie do XXI-wiecznej Ameryki antycznego, greckiego mitu wypadło jednakże nadspodziewanie dobrze i z całą odpowiedzialnością mogę Wam polecić tą produkcję - o ile oczywiście odczuwacie potrzebę oglądania trochę bardziej ambitnej kinematografii.
źródło: http://killingofasacreddeer.movie/
Ocena: 8/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz