Daddy, how much suffering do you want?
Im bardziej dogłębnie poznaję
twórczość Philipa Rotha, tym więcej cenię amerykańskiego pisarza
urodzonego w Newark. Przeczytawszy całą tzw. trylogię amerykańską (Wyszłam
za komunistę, Ludzka skaza oraz Amerykańska sielanka), a obecnie chłonąc
znakomity i bezwstydny wręcz Kompleks
Portnoya, jestem pełen najszczerszego uznania oraz zachwytu. A cała
przygoda rozpoczęła się oczywiście od filmu, ponieważ w zeszłym roku Ewan
McGregor postanowił zadebiutować na reżyserskim stolcu i na rozdziewiczenie
swojej przygody wybrał nie lada powieść. Amerykańska
sielanka (w oryginale American
Pastoral) wydana w 1997 roku, rok później otrzymała Nagrodę Pulitzera, a Time umieścił książkę na liście stu
najlepszych powieści anglojęzycznych. W pełni zresztą zasłużenie, co mogę
potwierdzić po lekturze tego ponad 600-stronicowego dzieła (dysponuję
egzemplarzem wydanym przez Wydawnictwo Literackie w 2017 roku). Trochę
zwlekałem z obejrzeniem filmu McGregora, ponieważ chciałem najpierw zapoznać
się z oryginałem, aby potem nie doszło do błędów
i wypaczeń w odbiorze. Niemniej muszę przyznać, że z uwagi na charakter tej
powieści Szkot musiał mieć prawdziwe jaja ze stali, iż podjął się tak
karkołomnego wyzwania.
© 2016 Lions Gate Entertainment Inc. |
"American Pastoral" to opowieść o
życiu i rodzinie Seymoura "Szweda" Levova (Ewan McGregor), utalentowanego
sportowca i biznesmena o żydowskich korzeniach. Przedsiębiorczy ojciec bohatera
(Peter Riegert) rozkręcił chałupniczy biznes wytwarzania eleganckich,
skórzanych rękawiczek do sprawnie działającej fabryki położonej w rodzinnym
Newark w New Jersey. Po przejściu na emeryturę przedsiębiorstwo spoczęło w
rękach doskonale przygotowanego do zarządzania syna. Oprócz sukcesów na polu
zawodowym "Szwed" całkiem nieźle radził sobie w życiu osobistym. Poślubiwszy
byłą miss New Jersey (Jennifer Connelly) Seymour zakupił starą rezydencję w
sielankowej mieścinie Old Rimrock. Wkrótce na świat przychodzi długo upragniona
córka – Meredith (Dakota Fanning). Nieoczekiwanie wraz z dojrzewaniem
dziewczynki dotychczasowa idylliczna egzystencja "Szweda" zaczyna coraz
częściej stawać pod znakiem zapytania.
© 2016 Lions Gate Entertainment Inc. |
Pierwsza rzecz, która zastanowiła
mnie, gdy sięgnąłem po "Amerykańską sielankę" to jakim cudem Ewan McGregor
upchnął w trwającym niecałe dwie godziny filmie 600-stronicową powieść? Mam
oczywiście świadomość, że Philip Roth postanowił dogłębnie i niezwykle
precyzyjnie wzbogacić wiedzę czytelnika w zakresie wszystkich etapów produkcji
skórzanych rękawiczek (a także wyboru właściwej skóry) i nie są to może rzeczy,
które koniecznie trzeba przedstawić na ekranie. Niemniej akcja powieści toczy
się na przestrzeni wielu dekad, ukazując niemalże początki rodziny Levovów w
USA i zahaczając daleko w przyszłość poza tragiczne wydarzenia z końca lat
60-tych, a dodatkowo wszystko zostało opisane z perspektywy alter ego pisarza, Nathana Zuckermana,
który również pojawia się w filmie (David Straithairn). A zatem wystąpienie
tzw. epizodyczności wydawało się być
nieuniknione! W trakcie projekcji okazało się natomiast, że John Romano, który
napisał scenariusz, wyciął po prostu praktycznie wszystkie retrospekcje
bohaterów, skupiając się na wydarzeniach z 1968 roku oraz ich następstwach. Możliwe,
że przyjąłbym ten fakt o wiele spokojniej, gdyby nie to, że twórcy oprócz koniecznych z ich punktu widzenia cięć,
pozwolili sobie na drobne zmiany
fabularne, które w mojej opinii diametralnie zmieniły wymowę powieści Rotha (w
szczególności mam na myśli zakończenie). Długo zadawałem sobie pytanie dlaczego
ktokolwiek wpadł na pomysł poprawienia
tak znakomitego materiału i naprawdę nie doszedłem do żadnego konstruktywnego
wniosku…
© 2016 Lions Gate Entertainment Inc. |
Naprawdę nie wiem, o czym bym
pomyślał, gdybym obejrzał "Amerykańską sielankę" nie znając książkowego
oryginału (chociaż Grażka twierdzi, że film jest spoko). Czy film Ewana McGregora zachęciłby mnie do przeczytania powieści
Rotha? Trudno powiedzieć, ale abstrahując od haniebnego wypaczenia sensu
powieści, muszę docenić warsztat reżyserski Szkota. Jak na debiut to "American
Pastoral" ogląda się całkiem nieźle - ach te kolory! Warto zwrócić uwagę na interesującą
scenografię. Dom "Szweda" w Old Rimrock (a także całe miasteczko) wyobrażałem
sobie dokładnie w taki właśnie sposób. Doskonale ukazano dzielnice nędzy w
Newark, w które nieopatrznie zapuszcza się Seymour – za te sceny przyznaję
nagrodę imienia Rycha Peji. Co ciekawe, praktycznie cały film powstał w
Pensylwanii, nie zahaczając nawet o rodzinne dla Philipa Rotha New Jersey
(byłem przekonany, że wspomniane ulice
nędzy kręcono w Detroit albo w Łodzi). W fabułę książki sprawnie wplecione
zostały ważne zjawiska oraz wydarzenia polityczno-społeczne: amerykański
antysemityzm, wojna w Wietnamie, afera Watergate, premiera „Głębokiego gardła” czy
zamieszki w Newark z 1967 roku, które doprowadziły do zniszczenia sporych
połaci miasta. W filmie z kolei wygląda to tak sobie, troszkę jakby na siłę.
Dodatkowo zdecydowanie zabrakło głębszego skupienia się na wewnętrznych
problemach trapiących w szczególności „Szweda” - głównie jego umiłowania dla Ameryki i amerykańskiego snu (dodam, że spora część powieści
to po prostu przemyślenia bohatera na różne tematy, które raczej trudno
przedstawić na ekranie).
© 2016 Lions Gate Entertainment Inc. |
Ciekawie wypada z kolei kwestia
doboru obsady, ponieważ Ewan McGregor nijak nie pasuje do mojego wyobrażenia o "Szwedzie". Szkot zdecydowanie bardziej kojarzy mi się z wychudzonym heroinistą
Rentonem z legendarnego "Trainspotting" niż z żydowskim sportowcem o aryjskim
wyglądzie, który stał się niemal mityczną postacią dla młodzieży w Weequahic. I
jakkolwiek by się nie starał na ekranie to nie jestem w stanie uwierzyć w jego
wiarygodność. Podobnie wygląda sytuacja w przypadku córki Seymoura, Merry.
Dakota Fanning jest, nie owijajmy w bawełnę, zbyt ładną dziewczyną, bym mógł ją
zaakceptować w tej roli (zgodnie z książkowym opisem jej postać w pewnym
momencie życia roztyła się, a z powodu trądziku nie była uważana za zbyt
atrakcyjną). O wiele lepiej sprawy mają się z Jennifer Connelly, która zagrała
Dawn, żonę "Szweda". Bardzo dobrze dobrana aktorka, po raz kolejny potwierdziła
swój nieprzeciętny talent. W kwestii Lou Levova mam natomiast ambiwalentne
odczucia, ponieważ Peter Riegert postarał się całkiem nieźle, ale książkowy
pierwowzór miał wyjątkowy pazur. Zdecydowanie najbardziej wierna powieściowemu
oryginałowi rola to z pewnością David Strathairn, który wcielił się w narratora
opowieści.
© 2016 Lions Gate Entertainment Inc. |
"Amerykańska sielanka" z
pewnością nie jest filmem, który może dorównać w jakimkolwiek stopniu
książkowemu oryginałowi. Ewan McGregor na początku swojej drogi reżyserskiej
porwał się na wybitną powieść i chociaż należy docenić jego ambicję, to jednak
bez wątpienia poniósł sromotną porażkę niemal w każdym aspekcie. W dzisiejszym
czasach pełnych kompletnej ignorancji warto jednakże zwrócić uwagę na jeszcze
jeden aspekt. Przyglądając się współczesnym mediom, zwłaszcza tym o prawicowej,
wyjątkowo ograniczonej orientacji, łatwo można odnieść wrażenie, że terroryzm
jest wyłącznie narzędziem walki radykalnych islamistów, a przed Al-Ka’idą nie
było zamachów (któż bowiem pamięta zamach w Oklahoma City w 1995 roku?).
Dlatego też w ramach uzupełnienia wiedzy do "Amerykańskiej sielanki" polecam
obejrzeć znakomity, nominowany do Oscara, dokument "The Weather Underground" z
2002 roku (temat kompletnie nieznany lub zapomniany w Polszy).
© 2016 Lions Gate Entertainment Inc. |
Ocena: 5/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz