W zasadzie "Seeking Justice" nie ma żadnych
zalet i ssie od początku. Bynajmniej ja nie potrafię żadnej wymienić. Przez
krótką chwilę (bardzo krótką) myślałem, że mało demoniczny Nicolas Cage
wywinduje ocenę do magicznego 3/10. Niestety czar prysł niezwykle szybko i zostałem
skazany oglądanie tego niedorzecznego dzieła. Fabuła nikogo nie obchodzi,
przemocy nie ma za wiele, znowu brak scen rozbieranych, a Cage miota się
bezsensownie po ekranie. Nie wiem co skłoniło Guya Pearce’a do wystąpienia w
tym filmie, ale musiały to być albo naprawdę grube miliony USD albo poważne
długi. W każdym razie z łysą czachą wygląda jak dwukrotnie mniejsza wersja Vin
Diesela. Wstyd to oglądać w kinie i płacić za to pieniędzmi. Zaskoczył mnie
jeden twist, który na dodatek zaraz został całkowicie zepsuty w klasyczny
sposób. Ponadto chociaż film dzieje się w Nowym Orleanie, to wygląda on jak
każde amerykańskiej miasto (przy czym czasem pojawi się jakaś parada na ulicy). Marzyłem, żeby to się skończyło w
miarę szybko, wyobrażając sobie jak trudno jest być fanem Nicholasa Cage'a.
źródło: http://www.moviepostershop.com |
Ocena: 2/10.
Ps.
Wielkie pozdro dla dystrybutorów
za przetłumaczenie "Seeking Justice” jako "Bóg Zemsty”. Sam był lepiej tego nie
oddał. Poza tym pisanie na plakatach, że film spodoba się fanom „Taken” odjęło
mu na starcie 5 gwiazdek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz