W oczekiwaniu na najnowsze dzieło
Cronenberga z błyszczącym wampirem postanowiłem sprawdzić wcześniejsze
dokonania tego reżysera. Wybór padł na "Nagi Lunch", który od dawna chciałem
zobaczyć. Jest to ponoć nie tyle adaptacja książki Williama S. Burroughsa (której
nie czytałem), co połączenie pewnych wątków z powieści Nagi lunch, całej
twórczości i biografii tego autora. W każdym razie film zapowiadał się
niezwykle interesująco.
źródło: http://www.impawards.com |
źródło: www.criterion.com |
Powiem śmiało, że "Nagi Lunch"
obejmuje prowadzenie w kategorii na najdziwniejszy film jaki widziałem w swoim
życiu. Absurdalność fabuły (m.in. wykonywanie poleceń wielkiego owada,
zażywanie mięsa czarnego wija, idea Interstrefy) osiąga poziom niespotykany
nigdzie wcześniej. Główne motywy filmu to wszelkiego rodzaju narkotyki,
halucynacje, homoseksualizm oraz wszechobecna paranoja przed działalnością
Interstrefy. Swoją drogą mamy wspaniałe sceny: po zabiciu żony Bill pisze Raport o zamordowaniu Joan Lee przez nieznane siły, tekst Rzuciłem pisanie w
mając 10 lat. Zbyt niebezpieczne, czy też chyba najlepszy moment filmu, czyli
epicki monolog o mężczyźnie, który nauczył się mówić dupą (ten fragment gorąco
polecam!).
źródło: http://en.wikipedia.org |
Mam świadomość, że "Nagi Lunch"
może być niezwykle trudny w odbiorze, gdyż jest to bardzo specyficzne kino. W
zasadzie nigdy nie widziałem czegoś podobnego, po namyśle mogę wskazać na "Las
Vegas Parano", aczkolwiek muszę podkreślić, iż mimo pewnych cech wspólnych są
to całkowicie odmienne dzieła. W każdym razie jeśli macie ochotę na narkotyki,
halucynacje oraz absurdalną fabułę to gorąco polecam!
Ocena: 8/10
Po pierwsze muszę pochwalić Davida Cronenberga za odwagę - Nagi Lunch to totalny bełkot, w którym trudno doszukiwać się jakiejkolwiek linearnej fabuły. Zresztą nawet sam autor chełpił się, że poszczególne rozdziały mogą być czytanie w dowolnej kolejności. Tym bardziej fakt, że ktokolwiek był w stanie przekuć tę powieść na w miarę spójną fabułę, zasługuje na ogromne uznanie. Sama książka składa się z luźnych opowieści, nie tworzących żadnej sensownej całości. Niestety bardzo zawiodłem się na prozie Burroughsa. Generalnie większość Nagiego Lunchu to bełkotliwa historia ćpuna ostatecznego, który zażywa wszystko co tylko może. Dostajemy zatem barwne opisy halucynacji i patrzymy na świat przez heroinowe okulary. O ile w przypadku Huntera S. Thompsona było to zabawne, o tyle Burroughs najzwyczajniej w świecie męczy. Przyznam szczerze, że przebrnięcie przez powieść trochę mi zajęło - i nie dlatego, że nie znam jeszcze wszystkich literek. Barwne opisy totalnej pederastii w oparach opium raczej nie wywołały u mnie zachwytu. Jeśli miałbym wymienić natomiast rzeczy, które były fajne to lista będzie krótka:
O książce Burroughsa słów kilka
I bardzo chcę przeczytać książkę - tymi o to słowami zakończyłem pierwotną wersję recenzji "Nagiego Lunchu". Udało mi się tego dokonać niemal po roku od obejrzenia filmu. Opóźnienie wynikało z ogromnych trudności w pozyskaniu tejże powieści, albowiem jak na złość biblioteki (w tym Jagiellońska - hello!) dysponują skandalicznie małą liczbą egzemplarzy! Na dodatek nagle okazało się, że chętnych na czytanie sztandarowych dzieł beat generation jest podejrzanie wielu. Wyczuwam w tym działalność Interzone Inc. Niemniej wreszcie się udało, więc postanowiłem dopisać kilka słów o książce, abyście nie pomyśleli, że nie opanowałem jeszcze umiejętności czytania.William Seward Burroughs źródło: http://en.wikipedia.org |
- motyw zaczepiania ciężarnych kobiet i dokonywania im aborcji by nie wyjść z wprawy,
- przebranie się za prezerwatywę z napisem No pasaran!
- Interzone Inc. oraz Islam Inc.
- barwny opis skutków zażywania wielu rodzajów narkotyków,
- opowieść o mężczyźnie mówiącym dupą.
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podobało :)
OdpowiedzUsuń