sobota, 11 sierpnia 2012

"John Carter"


Przyznam, iż nie liczyłem na wiele gdy zabierałem się do oglądania "Johna Cartera". Czas od wiadomości o powstaniu tego dzieła do jego projekcji wypełniony był bowiem nieustającym hejtingiem. Niestety trailer z białymi małpami dodatkowo pogorszył sytuację i sprawił, że zacząłem się spodziewać totalnej chały za 250 mln USD (w między czasie pojawiały się również pomysły jak można lepiej wydać tyle pieniędzy). Mimo to radośnie zasiadłem do oglądania, albowiem nigdy w życiu nie złamie mnie swoją głupotą kino amerykańskie (nawet "Green Lantern" był lepszy od większości polskich komedii z ostatnich lat).
źródło: http://www.moviefanatic.com/
Fabułę opiszę w jednym zdaniu: kolesia wessało na Marsa. Aczkolwiek mniej więcej w połowie filmu byłem ogromnie zaskoczony, gdyż nasz bohater nie był postacią w pełni kryształową, a jego głównym celem było nahapanie się złota. Efekty latających statków bardzo fajnie wypadły, kostiumy ludzi i krajobrazy z Marsa również, aczkolwiek wszelkie inne rzeczy robione komputerowo dupy nie urywają. Za 250 milionów dolarów można oczekiwać czegoś więcej, nieprawdaż?
źródło: http://www.notjustnewmovies.com/
W tym momencie myślałem, podobnie jak mój szanowny kolega Dziurałkę, iż „John Carter” otrzyma niezwykle wysoką notę 5/10. Niestety jakże niemile potraktowali mnie scenarzyści – im bliżej końca tym gorzej. Im bardziej nasz bohater ma przejebane, tym większa szansa, że zostanie uratowany w ostatniej chwili. Jednakże nie jest to film aż tak głupi, jak by mógł być, a dodatkowo zebrano całkiem ciekawą obsadę. Interesujący jest fakt, że w filmie występują co najmniej 3 pierwszoplanowe postacie z serialu „Rzym” (Ciaran Hinds, James Purefoy oraz Polly Walker). Za to wszystko wystawiam zatem standardową ocenę, zatem oglądajcie na własne ryzyko. Chociaż z drugiej strony warto zobaczyć jak można zmarnować 250 milionów dolarów.

Ocena: 3/10.

PS. Tak się wczoraj złożyło, iż oglądałem "Czerwoną Planetę". Szkoda, że w "Johnie Carterze" nie padły słowa Vala Kilmera (genialna rola Kosmicznego Ciecia), który opuszczając Marsa stwierdził Fuck this planet!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz