poniedziałek, 5 listopada 2012

"This is Spinal Tap"



"This is Spinal Tap" jest wyjątkowy pod wieloma względami. Po pierwsze jest to niezwykle udana produkcja udająca film dokumentalny. Chociaż obecnie może się wydawać, że nie jest nic nadzwyczajnego, to w chwili powstawania (1984) nie było to takie oczywiste. Drugą wyjątkową rzeczą dotyczącą "This is Spinal Tap" jest nietypowa skala zastosowana na IMDb przy ocenie akurat tego jedynego filmu. Przy wszystkich innych filmach skala ocen kończy się na 10, natomiast przy "This is Spinal Tap" liczy aż jedenaście oczek. O tym dlaczego tak jest napiszę w dalszej części recenzji. Ponadto, jak dowiedziałem się z IMDb,  zdecydowana większość scen i dialogów została zaimprowizowana.
źródło: http://www.moviegoods.com/
Film pozuje na dokument o amerykańskiej trasie koncertowej brytyjskiego zespołu rockowego-metalowego Spinal Tap, wywodzącego się prosto z piekła. Muzycy, których sława znacznie ostatnio przygasła, powracają z nową płytą "Smell the Glove". Trasa ma przywrócić dawną popularność, aczkolwiek już na samym początku pojawiają się ogromne problemy z seksistowską okładką. Wpływa to dosyć negatywnie na kampanie promocyjną, a kolejne koncerty są odwoływane. Łatwo się domyślić, że w takiej sytuacji dochodzi do konfliktów wewnątrz zespołu. "This is Spinal Tap" jak rasowy dokument składa się ze scen koncertowych, wywiadów z członkami zespołu oraz materiału pokazującego codzienne życie grupy podczas trasy koncertowej.
źródło: http://www.starpulse.com/
Chociaż zarys fabularny nie brzmi imponująco to film ogląda się świetnie. "This is Spinal Tap" genialnie parodiuje branżę muzyczną i rockowy etos. Myślę, że twórcy choćby "Almost Famous" garściami czerpali z tej produkcji. Wspaniałe są flashbacki z lat 50-tych i 60-tych, kiedy Spinal Tab grał trochę inne rodzaje rocka. Rozbudowaną wersję tego rodzaju flashbacków można obejrzeć w teledyskach Red Hot Chilli Peppers czy choćby Outkast. Z kolei wstawki ze współczesnych koncertów Spinal Tap są naprawdę świetne. Warto się wsłuchać w teksty, bo można wyłowić kilkanaście prawdziwych perełek. Aktorzy naprawdę doskonale wczuli się w rolę. W szczególności podobał mi się menago Ian Faith (Tony Hendra) oraz podstawowy skład zespołu: David St. Hubbins (Michael McKean), Nigel Tufnel (Christopher Guest) oraz basista Derek Smalls (Harry Shearer). Fajną była także postać dziewczyny Davida, Jeanine (June Chadwick). W "This is Spinal Tab" znalazło się wiele niezapomnianych momentów. Ujęła mnie szczególnie scena, w której członkowie zespołu wysłuchują cytatów z krytycznych recenzji ich płyt (m.in. składająca się z dwóch słów recenzja płyty "Shark’s Sandwich" – "Shit Sandwich"). Rozwalają historie o śmieci kolejnych perkusistów – łącznie przez zespół przewinęło się ich aż 32! Motyw kija krykietowego, będącego własnością menago ogromnie mnie rozbawił. Scenografia Stonehenge zastosowania w trakcie jednego z koncertów to prawdziwa masakra. A do tego spotkanie z aktualnym gwiazdorem, którego menadżer zbywa zespół tekstem pogadalibyśmy z wami, ale musimy posiedzieć w holu i poczekać na taksówkę.
źródło: http://www.ebay.com/

Skąd wzięła się skala ocen do 11 na IMDb? Otóż w filmie pojawia się scena, w której Nigel pokazuje reżyserowi dokumentu nietypowy wzmacniacz używany przez zespół. Muzyk stwierdza, że na wszystkich innych tego rodzaju urządzeniach skala dochodzi do 10, natomiast Spinal Tap ma specjalny z 11-stopniową skalą, która daje dodatkowy czad w razie potrzeby. Myślę, że "This is Spinal Tap" to obowiązkowa pozycja dla każdego fana muzyki rockowej, ba nawet muzyki w ogóle. Co lepsze wszystkie numery wykorzystane w filmie wykonywali sami aktorzy. Jest to świetne kino, niezwykle zabawne i w żaden sposób nieżenujące, co w dzisiejszych czasach zdarza się już niezwykle rzadko. Ponadto warto obejrzeć "This is Spinal Tap", aby przekonać się czego patronem jest St. Hubbins. Gorąco polecam!
źródło: http://www.timeout.com/london/

Genialny dialog:
Nigel grający na pianinie – I'm really influenced by Mozart and Bach, and it's sort of in between those, really. It's like a Mach piece, really. It's sort of...
Reżyser Marty DiBergi – What do you call this?
Nigel – Well, this piece is called "Lick My Love Pump".


Ocena: 10/11 (9/11 bardzo źle się kojarzy toteż musiałem dać dychę).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz