"The Amazing Spider-Man" to najnowsze podejście do jednego
z najbardziej znanych superbohaterów z panteonu Marvela. Po trylogii z Tobeyem
Maguirem w roli głównej miałem bardzo mieszane uczucia, dlatego też kolejne
przedsięwzięcie wydawało mi się bezcelowe. Ze Spider-Manem łączą mnie bardzo
osobiste relacje, ponieważ był to pierwszy komiks jaki przeczytałem w swoim
życiu. Nabyta w nieistniejącym od lat kiosku na ulicy Loefflera książeczka
wydatnie wpłynęła na moje życie, gdyż obrazki z nagą Mary Jane były dosyć
przełomowe dla egzystencji sześcio czy siedmiolatka. W każdym razie miłość do
rudego koloru włosów przetrwała już ponad dwie dekady. Co ciekawe, mimo wątku z
dzieciństwa tak naprawdę nigdy nie zostałem wielkim fanem Spider-Mana. Sama
postać wydawała mi się raczej średnia, ale na pewno wolałem ją od Supermana.
Nie może zatem dziwić, że wakacyjna premiera nowej odsłony przeszła u mnie zupełnie
bez echa. Jednak mając trochę wolnego czasu postanowiłem sprawdzić, co przeniesie
film w reżyserii Marca Webba. Zresztą zawsze fajnie przypomnieć sobie Mary
Jane.
źródło: http://www.impawards.com/index.html |
Nowy Spider-Man powinien nosić
podtytuł "Highschool". Dlaczego? Albowiem Peter Parker (Andrew Garfield)
znajduje się w wieku mocno licealnym. Oczywiście jest klasycznym looserem, ale
dzięki temu, że posiada talent fotograficzny nie znajduje się na samym dnie
szkolnej hierarchii. Rodzice Petera zginęli w dosyć tajemniczych okolicznościach,
dlatego mieszka u sławnego wujka Bena (Martin Sheen) i ciotki May (Sally Field).
Pewnego dnia Peter odnajduje starą aktówkę swojego ojca, która doprowadza go do
jego dawnego współpracownika. Dr Curt Connors (Rhys Ifans) zajmuje się
badaniami genetycznymi w Oscorp (tak, należącej oczywiście do Normana
Osbourne’a). Peter pomaga doktorowi w badaniach, a pewnego dnia przypadkowo
zostaje ugryziony przez zmutowanego pająka. Peter zyskuje nowe zdolności, ale
dopiero śmierć wuja Bena na ulicy, wyzwala w nim chęć zostania Spider-Manem.
Nowe możliwości sprawiają że Peter staje się pewniejszy siebie – dzięki temu
łaskawszym okiem patrzy na niego Gwen Stacy (Emma Stone). Tymczasem dr Connorsa
gonią terminy. Naukowiec przetestowuje na sobie nowy mutagen, który zamienia go
wielką jaszczurkę, pierwszego poważnego wroga naszego nowego Spider-Mana.
źródło: http://www.allmoviephoto.com/ |
Obawiałem się żenady. Na
szczęście jej prawie nie uświadczyłem. No może z wyjątkiem sceny, w której
kwiat amerykańskich budowlańców pomaga Spider-Manowi dźwigami. "The Amazing
Spider-Man" to solidne kino, pozbawione co prawda wyjątkowości, ale bardzo
znośnie w oglądaniu. Wiadomo, fabuła nie powala na kolana, wiele rzeczy zostało
uproszczonych, przez co wydają się niemal idiotycznie (np. maszyna robiąca
antidotum). Nie o fabułę jednakże chodzi w tego rodzaju kinie, nieprawdaż?
Najważniejszy wydaje się odpowiedni klimat. Cóż, nowy Spider-Man przynosi raczej
konwencję highschool. A więc nasz bohater nie jest do końca poważny i
rozgarnięty z powodu młodego wieku. Grający główną rolę Andrew Garfield wydaje
się nawet bardzo wiarygodny w tym temacie. Lovestory typowe jak na
highschoolową opowieść: kiedy underdog
staje się herosem ukochana od razu pada do stóp. Szkoda, że w życiu tak nie
jest. Aktorstwo: Garfield spoko, Stone spoko, Rhys Ifans mi się podobał dopóki
nie zmutował. Martin Sheen więcej niż dobrze, a na dodatek pojawia się też Denis
Leary.
źródło: http://www.allmoviephoto.com/ |
Pod względem efektów nie zauważam
specjalnego postępu w stosunku do trylogii z Maguirem. Nadal zbyt często
wyglądają sztucznie. Zdecydowanie za mało przemocy, jak na moje potrzeby. Krew
się prawie nie leje, wiadomo zresztą dlaczego. Imponujące wrażenie zrobiła na
mnie krótka sekwencja FPP, w której Spider-Man poruszał się na swojej pajęczej
sieci i skakał po wieżowcach – szkoda, że strasznie niedługo trwała. Zabawna
była również scena w szkolnej bibliotece. I świetny tekst ojca Gwen: Dr
Connors napisał mojej córce piękną rekomendację. Płakałem, gdy ją czytałem.
Podsumowując: nie ma żenua, ale nie ma też szału. Dostrzegam pewien potencjał,
który najpewniej nie zostanie wykorzystany. Nie widzę przeciwwskazań by
zobaczyć sequel. Nie było Mary Jane...
źródło: http://www.allmoviephoto.com/ |
Ocena: 5/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz