czwartek, 8 listopada 2012

"The Amazing Spider-Man"



"The Amazing Spider-Man" to najnowsze podejście do jednego z najbardziej znanych superbohaterów z panteonu Marvela. Po trylogii z Tobeyem Maguirem w roli głównej miałem bardzo mieszane uczucia, dlatego też kolejne przedsięwzięcie wydawało mi się bezcelowe. Ze Spider-Manem łączą mnie bardzo osobiste relacje, ponieważ był to pierwszy komiks jaki przeczytałem w swoim życiu. Nabyta w nieistniejącym od lat kiosku na ulicy Loefflera książeczka wydatnie wpłynęła na moje życie, gdyż obrazki z nagą Mary Jane były dosyć przełomowe dla egzystencji sześcio czy siedmiolatka. W każdym razie miłość do rudego koloru włosów przetrwała już ponad dwie dekady. Co ciekawe, mimo wątku z dzieciństwa tak naprawdę nigdy nie zostałem wielkim fanem Spider-Mana. Sama postać wydawała mi się raczej średnia, ale na pewno wolałem ją od Supermana. Nie może zatem dziwić, że wakacyjna premiera nowej odsłony przeszła u mnie zupełnie bez echa. Jednak mając trochę wolnego czasu postanowiłem sprawdzić, co przeniesie film w reżyserii Marca Webba. Zresztą zawsze fajnie przypomnieć sobie Mary Jane.
źródło: http://www.impawards.com/index.html
Nowy Spider-Man powinien nosić podtytuł "Highschool". Dlaczego? Albowiem Peter Parker (Andrew Garfield) znajduje się w wieku mocno licealnym. Oczywiście jest klasycznym looserem, ale dzięki temu, że posiada talent fotograficzny nie znajduje się na samym dnie szkolnej hierarchii. Rodzice Petera zginęli w dosyć tajemniczych okolicznościach, dlatego mieszka u sławnego wujka Bena (Martin Sheen) i ciotki May (Sally Field). Pewnego dnia Peter odnajduje starą aktówkę swojego ojca, która doprowadza go do jego dawnego współpracownika. Dr Curt Connors (Rhys Ifans) zajmuje się badaniami genetycznymi w Oscorp (tak, należącej oczywiście do Normana Osbourne’a). Peter pomaga doktorowi w badaniach, a pewnego dnia przypadkowo zostaje ugryziony przez zmutowanego pająka. Peter zyskuje nowe zdolności, ale dopiero śmierć wuja Bena na ulicy, wyzwala w nim chęć zostania Spider-Manem. Nowe możliwości sprawiają że Peter staje się pewniejszy siebie – dzięki temu łaskawszym okiem patrzy na niego Gwen Stacy (Emma Stone). Tymczasem dr Connorsa gonią terminy. Naukowiec przetestowuje na sobie nowy mutagen, który zamienia go wielką jaszczurkę, pierwszego poważnego wroga naszego nowego Spider-Mana.
źródło: http://www.allmoviephoto.com/
Obawiałem się żenady. Na szczęście jej prawie nie uświadczyłem. No może z wyjątkiem sceny, w której kwiat amerykańskich budowlańców pomaga Spider-Manowi dźwigami. "The Amazing Spider-Man" to solidne kino, pozbawione co prawda wyjątkowości, ale bardzo znośnie w oglądaniu. Wiadomo, fabuła nie powala na kolana, wiele rzeczy zostało uproszczonych, przez co wydają się niemal idiotycznie (np. maszyna robiąca antidotum). Nie o fabułę jednakże chodzi w tego rodzaju kinie, nieprawdaż? Najważniejszy wydaje się odpowiedni klimat. Cóż, nowy Spider-Man przynosi raczej konwencję highschool. A więc nasz bohater nie jest do końca poważny i rozgarnięty z powodu młodego wieku. Grający główną rolę Andrew Garfield wydaje się nawet bardzo wiarygodny w tym temacie. Lovestory typowe jak na highschoolową opowieść: kiedy underdog staje się herosem ukochana od razu pada do stóp. Szkoda, że w życiu tak nie jest. Aktorstwo: Garfield spoko, Stone spoko, Rhys Ifans mi się podobał dopóki nie zmutował. Martin Sheen więcej niż dobrze, a na dodatek pojawia się też Denis Leary.
źródło: http://www.allmoviephoto.com/
Pod względem efektów nie zauważam specjalnego postępu w stosunku do trylogii z Maguirem. Nadal zbyt często wyglądają sztucznie. Zdecydowanie za mało przemocy, jak na moje potrzeby. Krew się prawie nie leje, wiadomo zresztą dlaczego. Imponujące wrażenie zrobiła na mnie krótka sekwencja FPP, w której Spider-Man poruszał się na swojej pajęczej sieci i skakał po wieżowcach – szkoda, że strasznie niedługo trwała. Zabawna była również scena w szkolnej bibliotece. I świetny tekst ojca Gwen: Dr Connors napisał mojej córce piękną rekomendację. Płakałem, gdy ją czytałem. Podsumowując: nie ma żenua, ale nie ma też szału. Dostrzegam pewien potencjał, który najpewniej nie zostanie wykorzystany. Nie widzę przeciwwskazań by zobaczyć sequel. Nie było Mary Jane...
źródło: http://www.allmoviephoto.com/

Ocena: 5/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz