Dawno, dawno temu, w zamierzchłych czasach mojej młodości, Sam Mendes porwał mnie
genialnym "American Beauty". Dlatego też niezwykle trudno mi uwierzyć, że "Skyfall" jest
dopiero ósmym filmem jaki wyreżyserował. Aczkolwiek na Bonda czas jeszcze
przyjdzie, natomiast dziś zajmiemy się "Road to Perdition" ("Droga do zatracenia")
z 2002 roku. Znakomity angielski reżyser kręci film o Irlandczykach w Ameryce
lat 30-tych ubiegłego stulecia? A więc zapowiada się przednia zabawa!
źródło: http://www.impawards.com/index.html |
Akcja filmu przenosi nas do krainy Wuja Sama w początkach lat 30-tych XX wieku. Jak wiadomo były to czasy Wielkiego
Kryzysu, prohibicji oraz błyskotliwych gangsterskich karier. Mike Sullivan (Tom
Hanks) pracuje dla poważanego w mieście i bardzo zamożnego Johna Rooneya (Paul
Newman). W przeszłości, gdy Mike nie miał niczego, pan Rooney przygarnął go i
zaoferował mu pracę, dlatego też nasz bohater oddaje swojemu pracodawcy niemal
ojcowską cześć i jest wobec niego niezwykle lojalny. Czym zajmuje się Mike,
spytacie? Otóż jego specjalnością jest tzw. brudna
robota, przy której można pobrudzić sobie ręce krwią. Podczas kolejnego
zadania nadpobudliwy syn Rooneya, Connor (Daniel Craig), doprowadza do
niepotrzebnej rzezi. Wszystko dałoby się zamieść pod dywan, gdyby nie fakt, że
świadkiem egzekucji był syn Mike’a, Michael (Tyler Hoechlin). O ile pan Rooney
jest przekonany, że mały się nie wysypie i podobnie jak każdy Irlandczyk
wyrośnie na pijaka, złodzieja lub mordercę (oczywiście według opinii Torysów), o tyle Connor postanawia załatwić
sprawę samodzielnie. W efekcie ginie żona i młodszy syn Mike’a, a on sam
wkracza na ścieżkę krwawej vendetty.
źródło: http://www.allmoviephoto.com/ |
Pierwsza rzecz jaka rzuca się w
oczy to bardzo ładne zdjęcia. Film wizualnie jest niemal doskonały, wspaniale
udało się odwzorować realia początku lat 30-tych. Nie ma biedy doskonale znanej z
polskiego kina. Choćby ilość aut pokazanych na ekranie jest imponująca, a w
rezydencjach i hotelach panuje odpowiedni przepych. Oczywiście wielokrotnie pojawia
się legendarny Tommy Gun. W filmie
znalazło się kilka świetnych scen, ale moim zdaniem na szczególną uwagę
zasługuje sekwencja strzelaniny w deszczu. Prawdziwa maestria! Przy okazji
wspomnę, że deszcz towarzyszy nam często w filmie i jest to naprawdę syty
deszcz, a nie jakaś mżawka. Pod względem rozwoju fabuły nie uświadczyłem
żenady, ale przyznam, że końcowy monolog wywołał u mnie niezwykle negatywne
odczucia.
źródło: http://www.allmoviephoto.com/ |
Aktorstwo na bardzo wysokim
poziomie. Wyjątkowo podobała mi się postać Finna McGoverna (Ciarán Hinds), tym
bardziej szkoda, że jego gwiazda zgasła tak prędko. Brawa dla Toma Hanksa za
przekonującą rolę małomównego ojca, ale jeszcze większe należą się dla Paula
Newmana. John Rooney w jego wykonaniu to chyba najlepsza postać w całym filmie.
Jeśli miałbym przyznać komuś drugie miejsce to dostałby je na pewno Daniel
Craig za świetne wcielenie się w Connora. Ponadto podobał mi się również
Stanley Tucci grający Franka Nitti. Do oceny została mi jeszcze jedna gwiazda w
obsadzie, aczkolwiek jest to największy dla mnie problem. Niestety nie można
zaliczyć mnie do fanów Jude’a Law, ale nie mogę się przyczepić do postaci,
którą zagrał (Harlen Maguire). Niemniej na miejscu Sama Mendesa wziąłbym z
pewnością innego aktora, bo Jude Law troszkę mnie jednak mierzi. W zasadzie to
nie podobała mi się postać młodego Michaela Sullivana, aczkolwiek raczej z
powodu scenariuszowej prawości niż gry aktorskiej.
źródło: http://www.allmoviephoto.com/ |
Kiedy spojrzycie na ocenę możecie
być lekko skonfundowani. Są bowiem pochwały, mało hejtingu, a nota wysoka, ale
czemuż nie wyższa? Otóż czasem oglądając dobry film mam uczucie, że czegoś w
nim brakuje. Zwykle nie potrafię tego zdefiniować, aczkolwiek brak pierwiastka boskości powoduje, że ocena
nie nigdy przekroczy pewnej granicy. W przypadku "Drogi do zatracenia" niestety
zabrakło odrobinki magii kina, która wzniosła by ten całkiem dobry film na
wyższy poziom. To w sumie dziwne, bo klimat wydawał się odpowiedni na wielkie
dzieło. Niemniej uważam, że "Droga do zatracenia" to bardzo wartościowe kino,
godne polecenia. Jeśli ktoś lubi filmy o dziejach Irlandczyków w Ameryce to
pozycja obowiązkowa.
Ocena: 7/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz