Całkiem niedawno przeczytałem "Casino Royale" Iana Fleminga, które jak doskonale wiadomo zapoczątkowało serię
powieści i opowiadań o przygodach Jamesa Bonda. Z tejże okazji, a także
ogólnego zajawienia społeczeństwa na "Skyfall" postanowiłem napisać recenzję
filmowej ekranizacji pierwszej książki cyklu. Od opublikowania powieści (1953)
do kinowej premiery "Casino Royale" (2006) upłynęło trochę czasu. Co prawda w
latach 1954 i 1967 powstały filmy oparte na książce, aczkolwiek nie weszły do
oficjalnej serii. "Casino Royale" to dwudziesty pierwszy Bond i debiut w roli agenta JKM Daniela
Craiga. Niniejsza recenzja oprócz poruszania spraw typowo filmowych, w
ostatniej części odniesie się także do różnic między książkowym oryginałem a
filmem. Generalnie byłem zaskoczony, że jest ich naprawdę niewiele, a część z
nich ma znaczenie drugorzędne.
źródło: http://www.impawards.com/index.html |
Na początku "Casino Royale"
dowiadujemy się w jaki sposób Bond (Daniel Craig) zdobył licencję na zabijanie,
czyli słynne dwa zera. Chwilę potem akcja przenosi się do Ugandy, gdzie mamy
okazję poznać złowieszczego Le Chiffre (Mads Mikkelsen). Ów typ spod ciemniej
gwiazdy i przy okazji matematyczny geniusz zbrodni jest znanym bankierem
terrorystów oraz wszelkich ruchów narodowowyzwoleńczych (lub wszczynających
ruchawki jak kto woli). Bond udaremnia niezwykle wysublimowany plan Le
Chiffre’a, dzięki któremu miał pomnożyć powierzone pieniądze ugandyjskiej
guerilli. Wskutek totalnej klęski spekulacyjnej na akcjach Skyfleet dalsza
egzystencja bankiera staje pod poważnym znakiem zapytania. Le Chiffre postanawia
się odkuć i organizuje w tytułowym Casino Royale rozgrywkę pokerową o wielką
stawkę. MI6 upatruje w tym doskonałą szansę na przejęcie bankiera i wysyła do
Czarnogóry swojego najlepszego hazardzistę.
źródło: http://www.about.com/ |
Podobnie jak w klasycznych
Bondach w "Casino Royale" odwiedzamy sporo ładnych lub egzotycznych miejsc.
Tym razem jest to Praga, Uganda, Madagaskar, Bahamy, Miami, Montenegro oraz
Wenecja. Nie można zatem narzekać na brak efektowności. Niemniej jest to film
zdecydowanie odmienny od dotychczasowego nurtu. Wielu fanów serii mogło
przecierać oczy ze zdumienia patrząc na ekran. Nowy James Bond to brutalny,
bezuczuciowy morderca, który bez mrugnięcia okiem wykończy potencjalnego
terrorystę i jeszcze się będzie z tego cieszył. Polecam scenę w Miami, w której
Bond leży skuty na masce radiowozu i obserwuje detonację bomby. "Casino Royale"
na tle innych filmów z serii wyróżnia się wysokim poziomem brutalności oraz
porzuceniem tradycyjnych gadżetów na rzecz realizmu. Warto podkreślić choćby
fakt, że nawet na chwilę nie pojawia się Q. Moim zdaniem był to bardzo trafny
zabieg, który znacznie odświeżył całą serię. Niemniej pościgi samochodowe oraz
parkourowe dalej cieszą oko swoją dynamiką.
źródło: http://www.about.com/ |
Niezwykle trafiony okazał się
wybór Daniela Craiga, który idealnie wpasował się w rolę nowego Bonda. Ogólnie
rzecz biorąc pod względem aktorstwa jest to chyba najlepszy film w całej serii.
Eva Green jako Vesper Lynd wiesza poprzeczkę dla kolejnych dziewczyn 007 bardzo
wysoko. Sceny rozmowy dwójki bohaterów w pociągu, limuzynie czy hotelu to
prawdziwa maestria! Na dodatek mamy wreszcie porządny czarny charakter,
zrobiony z krwi i kości. Le Chiffre nie chce zdobyć świata tylko zarabiać
pieniądze – świetna rola Madsa Mikkelsena. Jak zawsze wspaniała jest Judi Dench
w roli M. Jej konwersacje z niepokornym agentem oraz narzekania na zakończenie
Zimnej Wojny mogę oglądać do znudzenia. Pozostała obsada również dotrzymuje
poziomu: Jeffrey Wright (Felix Leiter), Giancarlo Giannini (Rene Mathis) oraz
Jesper Christensen (Mr. White). Wszystko to sprawia, że "Casino Royale" można
uznać za jeden z najlepszych filmów w serii, jeśli nawet nie najlepszy. Świetne
kino od początku do końca, do polecenia bez najmniejszego przypału. Samo
zakończenie zasługuje na ogromne oklaski. Oglądałem je chyba z milijon razy. Dlatego też "Casino
Royale" dostaje bardzo wysoką ocenę w moim rankingu.
źródło: http://www.about.com/ |
Świetna była scena zamawiania legendarnego drinka:
Bond: [after Bond has just lost his 10 million
in the game, to the bartender] Vodka-martini.
Bartender: Shaken or stirred?
Bond: Do I look like I give a damn?
źródło: http://www.imcdb.org/ |
Jak wspominałem we wstępie na sam
koniec zostawiłem porównanie książki i filmu. Ostrzegam, że będą grubaśne spoilery.
Po pierwsze inne są lokalizacje tytułowego Casino Royale: w powieści jest to
północne wybrzeże Francji, a nie Czarnogóra. Książka ogranicza się zasadniczo
do samej rozgrywki w kasynie kończąc się wkrótce po samobójczej śmierci Vesper.
Główny wątek fabularny jest mniej więcej podobny, tyle że Le Chiffre jest
bankierem francuskich związków zawodowych (oczywiście sterowanych z Moskwy), a
nie Quantum i wtopił inwestując w burdele. W powieści Fleminga bohaterowie
grają w bakarata, a nie w Texas Hold’Em. Mamy również wątek polski: ukochany
Vesper to polski lotnik przeszkolony do działalności wywiadowczej przez
brytyjski wywiad, a następnie pochwycony przez Sowietów. Bicie Bonda po jajcach
to oryginalny pomysł Fleminga, tyle, że w książce Le Chiffre używa innego
narzędzia. 007 zostaje uratowany przez agenta SMERSZ, przy czym dostaje od
niego wyjątkową pamiątkę. Byłem
natomiast niezwykle zaskoczony, że książka kończy się zdaniem Ta suka już nie
żyje. Podsumowując: film polecam absolutnie, natomiast książka może być miłym
dopełnieniem do projekcji (czyta się bardzo szybko).
Ocena: 9/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz