"Die Hard" spokojne mogę zaliczyć
do pięciu najczęściej oglądanych filmów mojego życia. Legendarny poniedziałkowy
hit Polsatu, dodatkowo wspierany obowiązkowymi projekcjami w każde święta (bo
akurat na ten czas przypada akcja filmu), znam niemal na pamięć. Jest to
prawdziwa esencja kina akcji lat 80-tych i zarazem początek bardzo rozrywkowej
serii, która zdobyła ogromną popularność na całym świecie. W naszym kraju
wynika ona może nie tyle z wysokiej klasy filmów, co z nieudolnego i
wielokrotnie wyśmiewanego tłumaczenia tytułu pierwszej odsłony. Moim zdaniem
termin die hard jest nie
przetłumaczalny na język polski w formie wystarczająco zgrabnej by mogła
stanowić tytuł filmu. Nie dziwię się zatem, że postanowiono go zmienić na Szklaną pułapkę, która zgrabnie wpasowuje się (co nawet pochwalono na IMDb) w
konwencję filmu. Wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie powstały kontynuacje "Die
Hard" nie mające nic wspólnego ze szklanymi
pułapkami. Cóż, któż to mógł przewidzieć?
źródło: http://www.impawards.com/index.html |
Fabuła nie wybija się szczególnie
na tle produkcji z lat 80-tych: ot, samotny heros podejmuje walkę ze zgrają
złych kolesiów. Bohaterem "Die Hard" jest John McClane (Bruce Willis), nowojorski gliniarz z
okazji świąt odwiedzający rodzinę w Los Angeles. Od razu z lotniska policjant udaje się do Nakatomi Plaza, gdzie odbywa się świąteczne przyjęcie organizowane
przez japońską korporację, w której pracuje małżonka naszego bohatera. Wkrótce
okazuje się, że monumentalny biurowiec stał się celem świetnie zorganizowanych
i bezwzględnych niemieckich terrorystów. Geniusz zbrodni Hans Gruber (Alan Rickman) i jego
koledzy biorą uczestników przyjęcia jako zakładników i przystępują do
realizacji przygotowanego z niemiecką precyzją planu. McClane unika niewoli i
rozpoczyna samotną walkę o przetrwanie nie tylko swoje, ale i uwięzionych.
źródło: http://www.movie-film-review.com/ |
Co przesądziło o sukcesie "Die
Hard"? Według mnie główne przyczyny to doskonałe postacie Johna McClane’a i
Hansa Grubera, niezwykle sprawna realizacja oraz spora efektowność filmu. McClane
to twardy nowojorski gliniarz, odpalający kolejnego papierosa od poprzedniego,
na dodatek co jakiś czas ironicznie komentujący otaczającą go rzeczywistość.
Archetyp prawdziwego bohatera o stalowych jajach, aczkolwiek nikt nie chciałby
mieć takich stóp jak John na koniec filmu. Z kolei Hans Gruber, niemiecki
geniusz zbrodni i terrorysta,
czytający w wolnych chwilach Time i Forbesa, to chyba życiowa kreacja Alana
Rickmana. W ogóle zabieg, aby wykorzystać długowłosych niemieckich terrorystów
wydaje mi się przedniej jakości. Co ciekawe w wersji wyświetlanej w Niemczech,
z uwagi na działalność Frakcji Czerwonej Armii (RAF), zrobiono z nich Irlandczyków,
co w kontekście trzeciej części wypadło kompletnie bezsensownie. Z grona
czarnych charakterów na szczególną uwagę zasługuje jeszcze Karl, legendarna
kreacja nieżyjącego już niestety Alexandra Gudonova. Nie ma przypału również po
stronie dobrych ludzi. Bonnie Bedelia niezwykle wiarygodnie wypada w roli żony
McClane’a, natomiast główny pomagier naszego bohatera, sierżant Al Powell (Reginald
VelJohnson), to sympatyczny pączkożerca
o nieciekawej przeszłości.
Karl (Alexander Gudonov) we własnej osobie źródło: http://www.cracked.com/ |
W filmie nie mogło oczywiście
zabraknąć tępych szefów policji, nadpobudliwych chłopaców z S.W.A.T. oraz tradycyjnego konfliktu kompetencyjnego
między fedziami a LAPD. Tym razem
twórcy pozwolili sobie na polew z federalnych, bo mamy dwóch agentów Johnsonów:
Biga (Robert Davi) oraz Little’a (Grand L. Bush). Wszystko uzupełnia wesoła i
brutalna fiesta mordowania. Krew się leje, broni pełno wszędzie, trup ściele
się gęsto, a od czasu do czasu efektowne eksplozje cieszące oko. "Die Hard"
ogląda się naprawdę świetnie, nawet mimo 24 lat, które minęły od powstania
filmu. A do tego jeszcze zabawne komentarze McClane’a, które weszły do kanonu
popkultury. Dla mnie "Die Hard" zajmuje miejsce na Olimpie kina akcji. Absolutnie
polecam! Cóż można dodać więcej? John McClane rzekłby pewnie: Yippee-ki-yay, motherfucker!
"Now I have a machine gun. Ho ho ho." źródło: http://www.hollywoodlostandfound.net/ |
Ocena: 9/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz