wtorek, 6 listopada 2012

"Cosmopolis"

David Cronenberg kręci bardzo specyficzne filmy. W zasadzie każdy jest wyjątkowo dziwny i nietypowy. Wystarczy przytoczyć choćby recenzowany jakiś czas temu "Naked Lunch" czy pamiętną "Muchę". Nawet, gdy Cronenberg zabiera się za kino sensacyjne wychodzi z tego przedziwny twór – obejrzyjcie "Eastern Promises". "Cosmopolis" to najnowsza produkcja Cronenberga. Już na wstępie mamy kontrowersję, gdyż reżyser bardzo odważnie sięgnął po Roberta Pattinsona, bożyszcza nastolatek i hejtowanego powszechnie błyszczącego wampira z sagi "Zmierzch".

źródło: http://www.impawards.com/index.html
O czym jest "Cosmopolis"? Fabuła może zostać opisana w jednym zdaniu: film opowiada o podróży do fryzjera limuzyną godną Pimp My Ride. Nie brzmi to zbyt imponująco ani zachęcająco, nieprawdaż? Jednak warto zwrócić uwagę, że w wypasionym samochodzie po Nowym Jorku porusza się postać niezwykła: 28-letni geniusz spekulacji walutowych Eric Packer (Robert Pattinson). Miliarder w porannym kaprysie postanowił przemierzyć całe miasto, aby dostać się do swojego ulubionego fryzjera. Podróż nie jest łatwa, gdyż miasto nawiedza prezydent (Prezydent czego? – spyta nasz bohater) powodujący ogromne korki, awarie wodociągów oraz manify anarcholewactwa. Nasz bohater jest mocno zmartwiony ostatnimi spekulacjami na chińskiej walucie, które mogą znacznie uszczuplić jego pokaźny majątek. Sytuację pogarszają również domniemane wieści z Kompleksu o niebezpieczeństwie zagrażającym Packerowi. Szef ochrony miliardera Torval (Kevin Durand) w obawie o jego los najchętniej nigdzie by się nie ruszał, ale Packer uparcie nalega na wycieczkę na drugi koniec miasta.
źródło: http://www.movieinsider.com/
W "Cosmopolis" tak naprawdę niewiele się dzieje. Akcja ograniczona została głównie do dialogów między Packerem a jego gośćmi w limuzynie. Czasami bohater opuszcza auto, aby zjeść posiłek, uprawiać seks w hotelu, czy też porozmawiać z równie bogatą żoną Elise (Sarah Gadon). Przy czym małżeńskie rozmowy sprowadzają się do pytań Packera o to kiedy wreszcie pójdą do łóżka. Kilka zdań należy poświęcić samej limuzynie, bo jest to auto niezwykłe: opancerzone, wyciszone korkiem, ze wszelkimi możliwymi bajerami. W zasadzie jest to jednocześnie dom i biuro Packera, w którym uprawia seks, zajmuje się pracą, ubolewa nad śmiercią ulubionego rapera (Jak umarł? Zastrzelili go?), a nawet przechodzi codzienny zestaw badań lekarskich. W barku możemy dostrzec polski akcent: kilka flaszek Sobieskiego bardzo ładnie wygląda na ekranie. W filmie mamy jeszcze jeden polski wątek: "Cosmopolis" rozpoczyna się od cytatu z wiersza Zbigniewa Herberta. W efekcie przez cały film przewija się motyw szczura.
źródło: http://www.movieinsider.com/
Mimo, że Cronenberg nie rozpuszcza nas akcją, to "Cosmopolis" oglądało mi się bardzo fajne. Świetne dialogi, o magnetycznej sile, nie pozwoliły mi się oderwać od ekranu. Historia o Tu-160 (Blackjack) kupionym przez Packera w Kazachstanie była bardzo interesująca. Moim zdaniem Pattinson idealnie sprawdził się w roli zblazowanego i niemal bezuczuciowego Packera. Do tego bardzo podobał mi się Kevin Durand jako szef ochrony oraz większość gości przyjętych na limuzynową audiencję (m.in. Juliette Binoche). Co mi się natomiast nie podobało? Mniej więcej od momentu w którym Packer dociera wreszcie do fryzjera rozwój akcji staje się dla mnie zbyt udziwniony. Do tego momentu byłem gotów dać mocarną siódemkę, ale końcówka zmieniła moje zdanie. Gdyby cały film został utrzymany w limuzynowej konwencji to nie miał bym problemu wystawić dosyć wysoką ocenę. Niestety tak się nie stało, dlatego nieznacznie obniżę końcową notę. Czy warto obejrzeć? Zdecydowanie tak, choćby dlatego, że film niesamowicie wciąga. Kto by pomyślał, że podróż do fryzjera może być tak interesująca?

Ocena: 6/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz