poniedziałek, 31 grudnia 2012

"Weekend"

W końcu nadszedł ten długo oczekiwany moment. Biorę na warsztat najchujowsze polskie produkcje ostatnich lat. Nie wiem co prawda czy nie porzucę tego projektu po jednej projekcji, ale na razie czuję się silny jak nigdy, chociaż wkurwiony jak zwykle. Na początek zajmę się komedią gangsterską z 2011 roku. "Weekend" w reżyserii Cezarego Pazury przed premierą obwieszczano jako najśmieszniejszą polską komedię od czasu "Chłopaki nie płaczą". Bardzo odważne deklaracje. W przeszłości reżyser był obiecującym aktorem, ale zdaje się, że w ostatnich latach postanowił zostać zostać wyjątkowo czerstwym komikiem i ewidentnie dąży by przejąć "Familiadę" po śmierci Karola Strasburgera. Chociaż nie wiem, może komuś imponują suche żarty o teściowych. Mniejsza z tym, Pazura zgromadził doborową obsadę (czyli swoich ziomów) i wysmażył swój debiut reżyserski.
źródło: http://www.filmweb.pl/
Jak przystało na jawną kopię kina zachodniego "Weekend" to wielowątkowa opowieść. W pierwszym z nich gangster Norman (Paweł Wilczak) traci czterech ludzi oraz walizkę pełną koksu na rzecz tajemniczej killerki (Małgorzata Socha). Drugi to opowieść o wdrażaniu do policyjnej służby niemal upośledzonego aspiranta Malinowskiego (Antoni Królikowski). Trudnego zadania, na prośbę kochanki dziwki, podejmuje się Komisarz (Jan Frycz). Ostatnia podopowieść przedstawia natomiast losy dwuosobowej grupy windykacyjnej (brutalny gwałt albo sadystycznie nieudolna parodia "Pulp Fiction"). Max (któż by inny - Paweł Małaszyński) i Gula (Michał Lewandowski) mają odebrać kasę od Ruskich. A w międzyczasie, jako wątek rozrywkowy, oglądamy zabawne inaczej perypetie cygańskiego gangu.
Norman - "chuj wcielony"
(źródło: http://www.interia.pl/)
Ponoć scenariusz "Weekendu" wybrano spośród 100 nadesłanych projektów. Opcje są zatem dwie: albo pozostałe 99 było ultra-słabe (chociaż nie umiem sobie tego wyobrazić) albo Cezary Pazura jest debilem i nie zdołał pojąć ich sensu i wybrał jedyny, który zrozumiał. Pozwólcie, że wyjątkowo przytoczę słowa twórcy o własnym dziele: "Nie pamiętam, żebym oglądał coś takiego w polskim wydaniu." No kurwa, ja też nie! Co więcej, nie pamiętam żebym oglądał takie gówno w niepolskim wydaniu. "Weekend" to upośledzona produkcja czerpiąca garściami z wybitnych dzieł Quentina Tarantino (głównie echa "Pulp Fiction") oraz Guya Ritchie'ego ("Snatch", "Rock'N'Rolla", "Lock, Stock and Two Smoking Barrels"). Jest mi niezmiernie przykro wymieniać nazwiska tych wielkich reżyserów w takim kontekście, dlatego z góry przepraszam Quentina i Guya za haniebne zestawienie z Cezarym Pazurą w jednej recenzji. Hejting byłbym na pewno skromniejszy, gdyby nie jedna rzecz: "Weekend" dostał dofinansowanie z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej (sic!). Dlaczego? - zapewne spytacie. Nie ma pojęcia, naprawdę. Szczerze powiedziawszy nie wyobrażam sobie, aby można je było gorzej zainwestować.
Przykra scena akcji...
(źródło: http://www.interia.pl/)
Przyjrzyjmy się postaciom. Oczywiście jak przystało na polski film gangsterski, nasi bohaterowie wożą się BMW lub Mercedesem i noszą ciemne garnitury. Max to typowy iceman – zawsze rozważny, skupiony i gotowy do akcji. Gula z kolei prawdopodobnie ma homoseksualne ciągoty i dlatego oddaje się spółkowaniu z coraz młodszymi małolatami. Norman to prawdziwy kutas i postrach całego półświatka, określany też jako "chuj wcielony". Komisarz, jak przystało na prawdziwego glinę, żłopie wódę i żre obiady w firmowej stołówce. Jest także twardy jak kryptonit i skorumpowany do granic możliwości. O jego pomagierze, Malinowskim, napiszę jedynie, że to true retard. Maja (Małgorzata Socha), zawodowa zabójczyni, to dla mnie postać wyjęta z jednego z odcinków serialu "Fastlane". Podobnie zresztą jak wysoce przewidywalny wątek miłosny. Widać nie tylko Oliver Stone czerpie inspirację od McG w tych trudnych czasach. W każdym razie niezwykle realna rzecz jak na polską rzeczywistość. Handlarz bronią i alkoholik Borys (Radosław Pazura) to polska wersja Borysa Klingi z "Przekrętu". Z kolei pederasta Johnny (Tomasz Tyndyk) jest jawnie inspirowany Johnnym Quidem z "Rock'N'Rolli". W całym filmie podobała mi się w zasadzie tylko jedna postać – mianowicie Stefan (Andrzej Andrzejewski) i jego wesoły warsztat. Jak na 66-osobową obsadę to trochę słaby wynik. A pojawia się wiele znanych twarzy: Olaf Lubaszenko, Filip Bobek, Tomasz Sapryk, Piotr Miazga, Adrianna Biedrzyńska, chłopcy z Ani Mru Mru czy Sławomir Sulej (w zasadzie też bardzo w porządku). Chociaż część nazwisk może Wam nic nie mówić, to gwarantuję, że znacie te twarze.
źródło: http://www.interia.pl/
Od samego początku zostałem zaatakowany przez natłok dialogów czerstwych jak tygodniowy chleb z Tesco oraz suchych i jednocześnie upośledzonych żartów. Humor "Weekendu" opiera się na najbardziej prymitywnych gagach (pierdy, homoseksualizm – w tej materii szczególnie szerokie pole do popisu) oraz na nieustannym bluzganiu. W co najmniej jednej scenie dorośli bohaterowie wyzywają się od pedałów, nie osiągając nawet poziomu gimbazy. Wszystko to razem sprawia, że tak naprawdę trudno znieść te przykre dialogi. Sceny akcji miały być jak w Hollywood, a oglądamy nieudolne naśladownictwo, żeby nie powiedzieć parodię. W szczególności chciałbym zwrócić uwagę na scenę rozwałki w ruskiej melinie. Określenie totalny żen nie odda w pełni tych wrażeń. Do tego przykry i niezwykle nachalny product placement. To już nie chodzi o to, że widzimy bohaterów na tle jakiegoś logo. Cezary Pazura uraczył mnie kilkoma dodatkowymi ujęciami samych produktów! W finale oczywiście pościg samochodowy, jak na polskie realia rozwiązany nietypowo – jednocześnie wyjątkowo bezsensownie. Jakieś plusy? Chyba kilka niezłych ujęć, przy czym kilka rozumiem jako maksymalnie trzy, a bardziej dwa. Odejmuję jedną gwiazdkę za brak rozbieranych scen z Małgorzatą Sochą, gdyż bez tego jej udział w filmie jest kompletnie bezsensowny. Jedynki nie będzie, bo niby jakaś fabuła jest, niemniej przestrzegam przed oglądaniem tej produkcji! Okazuje się przy tym, że ocena ocenie nie równa, bo chociaż "3000 mil do Graceland" też dostało 2/10 to jest o wiele lepszym filmem pod każdym względem.
źródło: http://www.interia.pl/
Ocena: 2/10.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz