W końcu nadszedł ten
długo oczekiwany moment. Biorę na warsztat najchujowsze polskie
produkcje ostatnich lat. Nie wiem co prawda czy nie porzucę tego
projektu po jednej projekcji, ale na razie czuję się silny jak
nigdy, chociaż wkurwiony jak zwykle. Na początek zajmę się
komedią gangsterską z 2011 roku. "Weekend" w reżyserii
Cezarego Pazury przed premierą obwieszczano jako najśmieszniejszą
polską komedię od czasu "Chłopaki nie płaczą". Bardzo
odważne deklaracje. W przeszłości reżyser był obiecującym
aktorem, ale zdaje się, że w ostatnich latach postanowił zostać
zostać wyjątkowo czerstwym komikiem i ewidentnie dąży by przejąć
"Familiadę" po śmierci Karola Strasburgera. Chociaż nie
wiem, może komuś imponują suche żarty o teściowych. Mniejsza z
tym, Pazura zgromadził doborową obsadę (czyli swoich
ziomów) i wysmażył swój debiut reżyserski.
źródło: http://www.filmweb.pl/ |
Jak przystało na jawną
kopię kina zachodniego "Weekend" to wielowątkowa
opowieść. W pierwszym z nich gangster Norman (Paweł Wilczak) traci
czterech ludzi oraz walizkę pełną koksu na rzecz tajemniczej
killerki (Małgorzata Socha). Drugi to opowieść o wdrażaniu do
policyjnej służby niemal upośledzonego aspiranta Malinowskiego
(Antoni Królikowski). Trudnego zadania, na prośbę kochanki dziwki,
podejmuje się Komisarz (Jan Frycz). Ostatnia podopowieść
przedstawia natomiast losy dwuosobowej grupy windykacyjnej (brutalny
gwałt albo sadystycznie nieudolna parodia "Pulp Fiction").
Max (któż by inny - Paweł Małaszyński) i Gula (Michał
Lewandowski) mają odebrać kasę od Ruskich. A w
międzyczasie, jako wątek rozrywkowy, oglądamy zabawne inaczej
perypetie cygańskiego gangu.
Norman - "chuj wcielony" (źródło: http://www.interia.pl/) |
Ponoć scenariusz
"Weekendu" wybrano spośród 100 nadesłanych projektów.
Opcje są zatem dwie: albo pozostałe 99 było ultra-słabe (chociaż
nie umiem sobie tego wyobrazić) albo Cezary Pazura jest debilem i
nie zdołał pojąć ich sensu i wybrał jedyny, który zrozumiał.
Pozwólcie, że wyjątkowo przytoczę słowa twórcy o własnym
dziele: "Nie pamiętam, żebym oglądał coś takiego w polskim
wydaniu." No kurwa, ja też nie! Co więcej, nie pamiętam żebym
oglądał takie gówno w niepolskim wydaniu. "Weekend" to
upośledzona produkcja czerpiąca garściami z wybitnych dzieł
Quentina Tarantino (głównie echa "Pulp Fiction") oraz
Guya Ritchie'ego ("Snatch", "Rock'N'Rolla",
"Lock, Stock and Two Smoking Barrels"). Jest mi niezmiernie
przykro wymieniać nazwiska tych wielkich reżyserów w takim
kontekście, dlatego z góry przepraszam Quentina i Guya za haniebne
zestawienie z Cezarym Pazurą w jednej recenzji. Hejting byłbym na
pewno skromniejszy, gdyby nie jedna rzecz: "Weekend" dostał
dofinansowanie z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej (sic!).
Dlaczego? - zapewne spytacie. Nie ma pojęcia, naprawdę. Szczerze powiedziawszy nie wyobrażam
sobie, aby można je było gorzej zainwestować.
Przykra scena akcji... (źródło: http://www.interia.pl/) |
Przyjrzyjmy się
postaciom. Oczywiście jak przystało na polski film gangsterski,
nasi bohaterowie wożą się BMW lub Mercedesem i noszą ciemne
garnitury. Max to typowy iceman – zawsze rozważny, skupiony
i gotowy do akcji. Gula z kolei prawdopodobnie ma homoseksualne
ciągoty i dlatego oddaje się spółkowaniu z coraz młodszymi
małolatami. Norman to prawdziwy kutas i postrach całego półświatka,
określany też jako "chuj wcielony". Komisarz, jak
przystało na prawdziwego glinę, żłopie wódę i żre obiady w
firmowej stołówce. Jest także twardy jak kryptonit i skorumpowany
do granic możliwości. O jego pomagierze, Malinowskim, napiszę
jedynie, że to true retard. Maja (Małgorzata Socha),
zawodowa zabójczyni, to dla mnie postać wyjęta z jednego z
odcinków serialu "Fastlane". Podobnie zresztą jak wysoce
przewidywalny wątek miłosny. Widać nie tylko Oliver Stone czerpie
inspirację od McG w tych trudnych czasach. W każdym razie niezwykle
realna rzecz jak na polską rzeczywistość. Handlarz bronią i
alkoholik Borys (Radosław Pazura) to polska wersja Borysa Klingi z
"Przekrętu". Z kolei pederasta Johnny (Tomasz Tyndyk) jest
jawnie inspirowany Johnnym Quidem z "Rock'N'Rolli". W całym
filmie podobała mi się w zasadzie tylko jedna postać –
mianowicie Stefan (Andrzej Andrzejewski) i jego wesoły warsztat. Jak
na 66-osobową obsadę to trochę słaby wynik. A pojawia się wiele
znanych twarzy: Olaf Lubaszenko, Filip Bobek, Tomasz Sapryk, Piotr
Miazga, Adrianna Biedrzyńska, chłopcy z Ani Mru Mru czy Sławomir
Sulej (w zasadzie też bardzo w porządku). Chociaż część nazwisk
może Wam nic nie mówić, to gwarantuję, że znacie te twarze.
źródło: http://www.interia.pl/ |
Od samego początku
zostałem zaatakowany przez natłok dialogów czerstwych jak
tygodniowy chleb z Tesco oraz suchych i jednocześnie upośledzonych
żartów. Humor "Weekendu"
opiera się na najbardziej prymitywnych gagach (pierdy,
homoseksualizm – w tej materii szczególnie szerokie pole do
popisu) oraz na nieustannym bluzganiu. W co najmniej jednej scenie
dorośli bohaterowie wyzywają się od pedałów, nie osiągając
nawet poziomu gimbazy. Wszystko to razem sprawia, że tak naprawdę
trudno znieść te przykre dialogi. Sceny akcji miały być jak w
Hollywood, a oglądamy nieudolne naśladownictwo, żeby nie
powiedzieć parodię. W szczególności chciałbym zwrócić uwagę
na scenę rozwałki w ruskiej melinie. Określenie totalny żen
nie odda w pełni tych wrażeń. Do tego przykry i niezwykle nachalny
product placement. To już nie chodzi o to, że widzimy bohaterów na
tle jakiegoś logo. Cezary Pazura uraczył mnie kilkoma dodatkowymi
ujęciami samych produktów! W finale oczywiście pościg
samochodowy, jak na polskie realia rozwiązany nietypowo –
jednocześnie wyjątkowo bezsensownie. Jakieś plusy? Chyba kilka
niezłych ujęć, przy czym kilka rozumiem jako maksymalnie trzy, a
bardziej dwa. Odejmuję jedną gwiazdkę za brak rozbieranych scen z
Małgorzatą Sochą, gdyż bez tego jej udział w filmie jest
kompletnie bezsensowny. Jedynki nie będzie, bo niby jakaś fabuła
jest, niemniej przestrzegam przed oglądaniem tej produkcji! Okazuje
się przy tym, że ocena ocenie nie równa, bo chociaż "3000
mil do Graceland" też dostało 2/10 to jest o wiele lepszym
filmem pod każdym względem.
źródło: http://www.interia.pl/ |
Ocena: 2/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz