sobota, 8 grudnia 2012

"Total Recall" (2012)



"Total Recall" to remake filmu Paula Verhoevena pod tym samym tytułem z 1990 roku. Dodam, że remake dzieła wybitnego, niewątpliwie należącego do kanonu science fiction. Kiedy dowiedziałem się, że powstaje nowa wersja klasyka, zadałem sobie pytanie o sens tegoż przedsięwzięcia. Skoro oryginał to doskonała rozrywka to po co kręcić nowy film? Po projekcji z całą pewnością odrzucam wszelkie motywacje typu "nakręcimy film bliższy prozie Dicka" i zdecydowanie stawiam na tzw. skok na kasę. Jak widać po wynikach finansowych skok nawet nie średnio udany. Parafrazując tytuł rzekłbym total fail. Wracając do wspomnianej prozy, warto dodać, że oba filmy pod względem fabularnym są adaptacjami opowiadania Philipa K. Dicka zatytułowanego We Can Remember It For You Wholesale. Nową wersję wyreżyserował Len Wiseman odpowiedzialny za serię "Underworld" (mieszane uczucia, chociaż pierwsza część całkiem w porządku) oraz "Die Hard 4.0" (bez wątpienia najgorsza części cyklu), a więc fear and loathing. Wkrótce będzie rebootował "Mumię" toteż już nie mogę się doczekać!
źródło: http://www.impawards.com/index.html
Na początku "Total Recall" dowiadujemy się, że ludzkość po raz kolejny niemal doprowadziła do samounicestwienia. Tym razem wskutek wojny biologicznej do zamieszkania nadają się jedynie dwa obszary na Ziemi: Zjednoczona Federacja Brytanii oraz Kolonia, leżąca na terenie Australii. Ogniwem łączącym oba miejsca jest nietypowy środek komunikacji, tzw. Spadek. Kolonia czuje się wyzyskiwana przez metropolię, toteż organizuje ruch oporu pod wodzą Matthiasa (Bill Nighy). W tym momencie poznajemy naszego bohatera.  Douglas Quaid (Colin Farrell) wiedzie swoją marną egzystencję w kolonii, codziennie dojeżdżając do nudnej robocizny w ZFB. Od jakiegoś czasu trapią go dziwne, niezwykle realistyczne sny. W poszukiwaniu remedium Douglas postanawia skorzystać z usług Rekall, które zajmuje się tworzeniem wyimaginowanych wspomnień. Niestety zabieg się nie udaje. Quiad zaczyna wątpić w swoją obecną, robotniczą tożsamość, stając się obiektem polowania agentów potężnego Cohaagena (Bryan Cranston).
źródło: http://www.sonypictures.com/homevideo/totalrecall/
Z pewnością nowej wersji "Total Recall" nie można odmówić efektowności. Efekty specjalne wyglądają na ekranie bardzo dobrze, rzekłbym nawet, że są monumentalne i epickie (m.in. futurystyczna nadbudowa nad Londynem). Aczkolwiek miałem w pewnej chwili wrażenie, że to w sumie nic nowego. Kolonia wygląda bowiem jak San Francisco z "Blade Runner", roboty pacyfikacyjne przypominają trochę piechotę imperialną ze "Star Wars", natomiast samochody przyszłości są trochę jak z "Minority Report". Pod tym względem nowa wersja deklasuje oryginał, ale pamiętajmy jaki ograniczone były możliwości w 1990 roku. Przy tym wizja przyszłości rysuje się w bardzo ciemnych barwach i na szczęście nie ma tu mowy o świetlanych dziejach ludzkości. Fajnym motywem był telefon wszczepiony w dłoń, czekam tylko na moment, w którym Apple zacznie coś takiego produkować. Spodobało mi się także rozwiązanie z kluczem, całkiem interesujące, aczkolwiek do przewidzenia. Kilka nawiązań do oryginału bardzo mnie ucieszyło.
źródło: http://www.sonypictures.com/homevideo/totalrecall/
Odnośnie rozwoju fabuły nie ma większych zaskoczeń w stosunku do oryginału. W zasadzie to nie ma żadnych zaskoczeń. Nie uświadczymy na ekranie niestety Marsa, na co bardzo liczyłem, w jego roli występuje wspomniana Kolonia. "Total Recall" w reżyserii Verhoevena epatował brutalną przemocą, Arnie masakrował rzesze przeciwników. Niestety w wersji Wisemana chociaż trup ściele się gęsto to brakuje krwi, połamanych kończyn i radości w mordowaniu. Jestem ponadto ogromnie zawiedziony, że w remake’u brakuje genialnej sceny rozwodowej Arniego i Sharon Stone. Tym samym mogę przejść do kwestii aktorstwa. Generalnie Collin Farrell daje radę, ale w roli jego żony zdecydowanie wolałem Sharon Stone niż Kate Beckinsale (przy czym dramatu wielkiego nie ma). Jessica Biel (Melina - świetne imię) gra postać sztampową: szlachetną, zdolną do poświęceń, kochającą – gdzież się tu można wykazać? Świetnie zagrał za to Bokeem Woodbine wcielający się w Harry’ego, przyjaciela naszego bohatera, oraz Bill Nighy (Matthias) przywódca ruchu oporu. W kwestii Cohaagena to wolę jednak oryginalnego w wykonaniu Ronny'ego Coxa. Nowa wersja "Total Recall” to film, który niekoniecznie trzeba obejrzeć. Jeżeli ktoś lubi s-f to powinien to zobaczyć, choćby w celach porównawczych. Podsumowując "Total Recall" to solidne, rzemieślnicze kino bez specjalnego potencjału, ale też bez większej żenady. Dlatego też ocena trochę poniżej środka skali.
źródło: http://www.sonypictures.com/homevideo/totalrecall/
Ocena: 4/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz