Do obejrzenia "Loopera", oprócz tematyki science fiction (zabawy z
czasem zawsze w cenie), skłoniły mnie niezwykle pochlebne recenzje filmu oraz
wysokie oceny. Do wyśrubowanych not podchodzę zwykle bardzo sceptycznie, gdyż
najczęściej po projekcji następuje brutalna weryfikacja rzeczywistości. Jednak w stosunku do "Loopera" miałem umiarkowane nadzieje na całkiem dobrą zabawę oraz
liczyłem na ocenę zdecydowanie z drugiej połówki skali. Dlaczego? Pewnie wynika to z faktu,
iż uwielbiam s-f i trochę inaczej podchodzę do tego rodzaju tematyki. Było to
również moje pierwsze spotkanie z Rianem Johnsonem, który wyreżyserował oraz
napisał scenariusz do filmu, więc nie miałem żadnej urazy do jego wcześniejszej
twórczości.
źródło: http://www.impawards.com/index.html |
Akcja "Loopera" rozgrywa się w
roku 2044. Podróże w czasie jeszcze nie są możliwe, ale technologia zostanie
odkryta w za 30 lat i niemal od razu zdelegalizowana. Skąd o tym wiemy? Otóż
podróże w czasie zostały natychmiast wykorzystane przez potężne przestępcze
syndykaty do eliminowania swoich przeciwników. W dalszej przyszłości (to jest w
2074 roku) praktycznie niemożliwe jest pozbycie się ciała zamordowanej osoby,
toteż geniusze zbrodni postanowili wysyłać swoich przeciwników w przeszłość i
likwidować ich na miejscu. Procederem tym parają się tytułowi looperzy. Joe
(Joseph Gordon-Levitt) w ten właśnie sposób zarabia na życie i odkłada sztabki srebra do podróż
do Francji. Sytuacja skomplikowała się, gdy jego przyjaciel Seth (Paul Dano) nie
zdołał zamknąć pętli (looperzy którzy przeżyli do 2074 roku stają się
niewygodni dla syndykatów i są odsyłani w przeszłość, a następnie eliminowani
przez młodsze wersje samych siebie za bardzo wysokie stawki). Wkrótce Joe staje
przed podobnym wyzwaniem, gdyż z przyszłości przybywa jego starsza o 30 lat wersja (Bruce
Willis).
źródło: http://www.loopermovie.com/ |
Podróże w czasie? Czemu nie,
ciekawy temat na film, zwłaszcza, że w "Looperze" dochodzi do konfrontacji
między dwiema wersjami tego samego człowieka (pozwolę sobie pominąć teoretyczne rozważania czy jest w ogóle możliwe, nie jestem przecież fizykiem kwantowym). I to jest bardzo fajne: czy
zdołalibyście przekonać młodszą wersję samego siebie, aby uniknęła pewnych
błędów i dokonała innych wyborów? Wyjątkowo interesująca kwestia, nieprawdaż? Niemniej rozwój fabuły
trochę mnie zawiódł, gdyż moim zdaniem młodszy Joe powinien postępować
całkowicie inaczej. W pewnym momencie myślałem, że zakończenie będzie po prostu
dramatyczne i wydatnie obniży ocenę filmu, ale tak się na szczęście nie stało.
Niemniej ogromnych zachwytów z tego powodu również nie odczuwam. Stawiam zatem
diagnozę, że rozwiązania fabularne można było znacznie poprawić. Wizja
przyszłości z roku 2044 roku nie jest zachęcająca, przy czym niewiele różni
się od naszej. Wielka rewolucja technologiczna się nie dokonała. Ot, dodano
parę futurystycznych gadżetów, a biedy, meneli oraz prochów jest znacznie więcej na amerykańskich ulicach.
Akcja dzieje się w Kansas, więc może to miejsce już tak nawet wygląda obecnie.
W "Looperze" nie uderza w nas od pierwszych minut feria efektów specjalnych. W
porównaniu do choćby najnowszego "Total Recall" film Riana Johnsona jest w nie bardzo ubogi, ale
nie można powiedzieć, aby była to wada. Sprawia to, że możemy lepiej skupić się na akcji i zainteresować losami bohaterów, a nie bezmyślnie gapić na graficzne wytwory superkomputerów.
http://www.loopermovie.com/ |
Parę rozwiązań zastosowanych w "Looperze" jest
przedniej jakości. Genialnie przedstawiono przymusowe domykanie pętli Setha. Bohaterowie noszą się ponadto w nietypowej stylówie pożyczonej z filmów, które pożyczyły ją z innych filmów. Świetnie wypadają
krótkie sekwencje przedstawiające 30 lat życia Joe: stopniowa przemiana Josepha Gordon-Levitta w Bruce’a
Willisa rysuje się bardzo interesująco. Tutaj chciałbym również docenić scenę, w
której Joe poznaje swoją przyszłą żonę, naprawdę niezwykle zabawna. W filmie znalazło się również kilka dziwacznych rzeczy. Dziwi mnie trochę broń używana przez looperów, nie wiem czemu akurat taki
zasięg i czemu ma to służyć. Nie obyło się też bez lipy: sekwencja w bazie
Abe’a przypomina najgorsze wzorce z kina akcji klasy B. Jeśli chodzi o aktorstwo
to generalnie Joseph Gordon-Levitt grający młodego Joe jest całkiem spoko, aczkolwiek czasami
jego postać strasznie mnie irytowała, ale to już kwestia jej scenariuszowej konstrukcji. Bruce
Willis daje radę jak zawsze. Moją uwagę przykuła natomiast niezwykle mocna kreacja Emily Blunt (Sara). Podobali mi się także wykonawcy z drugiego planu: Jeff Daniels (Abe), Noah Segan (Kid Blue) i Garret Dillahunt (Jesse). Ogólnie, oceniając pod względem aktorstwa, nie uświadczyłem ani krzty żenady. Czy warto zobaczyć "Loopera"? Moim zdaniem tak, na pewno obowiązkowa pozycja dla fanów s-f. Solidne kino, aczkolwiek nie uważam osobiście by zasługiwało na tak wysokie
oceny.
Ocena: 6/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz