niedziela, 2 grudnia 2012

"Looper"



Do obejrzenia "Loopera", oprócz tematyki science fiction (zabawy z czasem zawsze w cenie), skłoniły mnie niezwykle pochlebne recenzje filmu oraz wysokie oceny. Do wyśrubowanych not podchodzę zwykle bardzo sceptycznie, gdyż najczęściej po projekcji następuje brutalna weryfikacja rzeczywistości. Jednak w stosunku do "Loopera" miałem umiarkowane nadzieje na całkiem dobrą zabawę oraz liczyłem na ocenę zdecydowanie z drugiej połówki skali. Dlaczego? Pewnie wynika to z faktu, iż uwielbiam s-f i trochę inaczej podchodzę do tego rodzaju tematyki. Było to również moje pierwsze spotkanie z Rianem Johnsonem, który wyreżyserował oraz napisał scenariusz do filmu, więc nie miałem żadnej urazy do jego wcześniejszej twórczości.
źródło: http://www.impawards.com/index.html
Akcja "Loopera" rozgrywa się w roku 2044. Podróże w czasie jeszcze nie są możliwe, ale technologia zostanie odkryta w za 30 lat i niemal od razu zdelegalizowana. Skąd o tym wiemy? Otóż podróże w czasie zostały natychmiast wykorzystane przez potężne przestępcze syndykaty do eliminowania swoich przeciwników. W dalszej przyszłości (to jest w 2074 roku) praktycznie niemożliwe jest pozbycie się ciała zamordowanej osoby, toteż geniusze zbrodni postanowili wysyłać swoich przeciwników w przeszłość i likwidować ich na miejscu. Procederem tym parają się tytułowi looperzy. Joe (Joseph Gordon-Levitt) w ten właśnie sposób zarabia na życie i odkłada sztabki srebra do podróż do Francji. Sytuacja skomplikowała się, gdy jego przyjaciel Seth (Paul Dano) nie zdołał zamknąć pętli (looperzy którzy przeżyli do 2074 roku stają się niewygodni dla syndykatów i są odsyłani w przeszłość, a następnie eliminowani przez młodsze wersje samych siebie za bardzo wysokie stawki). Wkrótce Joe staje przed podobnym wyzwaniem, gdyż z przyszłości przybywa jego starsza o 30 lat wersja (Bruce Willis).
źródło: http://www.loopermovie.com/
Podróże w czasie? Czemu nie, ciekawy temat na film, zwłaszcza, że w "Looperze" dochodzi do konfrontacji między dwiema wersjami tego samego człowieka (pozwolę sobie pominąć teoretyczne rozważania czy jest w ogóle możliwe, nie jestem przecież fizykiem kwantowym). I to jest bardzo fajne: czy zdołalibyście przekonać młodszą wersję samego siebie, aby uniknęła pewnych błędów i dokonała innych wyborów? Wyjątkowo interesująca kwestia, nieprawdaż? Niemniej rozwój fabuły trochę mnie zawiódł, gdyż moim zdaniem młodszy Joe powinien postępować całkowicie inaczej. W pewnym momencie myślałem, że zakończenie będzie po prostu dramatyczne i wydatnie obniży ocenę filmu, ale tak się na szczęście nie stało. Niemniej ogromnych zachwytów z tego powodu również nie odczuwam. Stawiam zatem diagnozę, że rozwiązania fabularne można było znacznie poprawić. Wizja przyszłości z roku 2044 roku nie jest zachęcająca, przy czym niewiele różni się od naszej. Wielka rewolucja technologiczna się nie dokonała. Ot, dodano parę futurystycznych gadżetów, a biedy, meneli oraz prochów jest znacznie więcej na amerykańskich ulicach. Akcja dzieje się w Kansas, więc może to miejsce już tak nawet wygląda obecnie. W "Looperze" nie uderza w nas od pierwszych minut feria efektów specjalnych. W porównaniu do choćby  najnowszego "Total Recall" film Riana Johnsona jest w nie bardzo ubogi, ale nie można powiedzieć, aby była to wada. Sprawia to, że możemy lepiej skupić się na akcji i zainteresować losami bohaterów, a nie bezmyślnie gapić na graficzne wytwory superkomputerów.
http://www.loopermovie.com/
Parę rozwiązań zastosowanych w "Looperze" jest przedniej jakości. Genialnie przedstawiono przymusowe domykanie pętli Setha. Bohaterowie noszą się ponadto w nietypowej stylówie pożyczonej z filmów, które pożyczyły ją z innych filmów. Świetnie wypadają krótkie sekwencje przedstawiające 30 lat życia Joe: stopniowa przemiana Josepha Gordon-Levitta w Bruce’a Willisa rysuje się bardzo interesująco. Tutaj chciałbym również docenić scenę, w której Joe poznaje swoją przyszłą żonę, naprawdę niezwykle zabawna. W filmie znalazło się również kilka dziwacznych rzeczy. Dziwi mnie trochę broń używana przez looperów, nie wiem czemu akurat taki zasięg i czemu ma to służyć. Nie obyło się też bez lipy: sekwencja w bazie Abe’a przypomina najgorsze wzorce z kina akcji klasy B.  Jeśli chodzi o aktorstwo to generalnie Joseph Gordon-Levitt grający młodego Joe jest całkiem spoko, aczkolwiek czasami jego postać strasznie mnie irytowała, ale to już kwestia jej scenariuszowej konstrukcji. Bruce Willis daje radę jak zawsze. Moją uwagę przykuła natomiast niezwykle mocna kreacja Emily Blunt (Sara). Podobali mi się także wykonawcy z drugiego planu: Jeff Daniels (Abe), Noah Segan (Kid Blue) i Garret Dillahunt (Jesse). Ogólnie, oceniając pod względem aktorstwa, nie uświadczyłem ani krzty żenady. Czy warto zobaczyć "Loopera"? Moim zdaniem tak, na pewno obowiązkowa pozycja dla fanów s-f. Solidne kino, aczkolwiek nie uważam osobiście by zasługiwało na tak wysokie oceny.

Ocena: 6/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz