Czy po filmie zatytułowanym "Cowboys & Aliens" można spodziewać się wyszukanej intelektualnej
rozrywki? Oczywiście, że nie, aczkolwiek można spodziewać się przyzwoitego kina
akcji z totalnym rozpierdolem w tle. Wracając do samego pomysłu: gdy po raz
pierwszy usłyszałem o tym przedsięwzięciu pomyślałem sobie, że jest to jedno z
najgłupszych zestawień w dziejach kina. Niestety po krótkim wysiłku
intelektualnym (jeśli można takie procesy w ten sposób nazywać) wymyśliłem coś bardziej idiotycznego - "Spartans vs. Predator". Mam świadomość, że Hollywood jest otwarte na tego rodzaju idee, toteż w przypadku realizacji mojego pomysłu oczekuję procenta od zysków i obiecuję wspomóc pozytywną recenzją.
źródło: http://www.impawards.com/index.html |
Najlepszym streszczeniem fabuły
jest tytuł filmu: kowboje walczą z przybyszami z kosmosu. Imponujące,
nieprawdaż? Niemniej wspomnę, iż akcja rozgrywa się w gorącej Arizonie w 1873
roku naszej ery. Jake (Daniel Craig) budzi się na pustyni z całkowicie
wyzerowaną pamięcią o swoich przeszłych dokonaniach. Nie jest to bynajmniej
efekt grubego melanżu, gdyż nasz bohater nosi na ręce tajemniczą bransoletę,
wyraźnie niewykonaną ludzką technologią. Wkrótce Jake dostaje się do pustynnego
miasteczka Absolution, którym twardą ręką rządzi pułkownik Dolarhyde (Harrison
Ford). I tu w zasadzie urywa się wszelka sensowność, bo wkrótce pojawiają się
obcy, których trzeba napierdalać.
W poszukiwaniu Melanżu Ostatecznego (źródło: http://www.allmoviephoto.com/) |
"Cowboys & Aliens" są aż tak
dramatyczni, jak wskazuje tytuł. Nonsensowna fabuła to chyba największy zarzut.
Do tego można dodać żenującą gloryfikację dzielnej rdzennej ludności, która
tymczasowo uniknęła eksterminacji. Szybko okazuje się, że Apacze to mistrzowie
górskiej guerilli, niczym nieustępujący afgańskim Talibom. Naprawdę jest
tragicznie pod tym względem i trudno to zdzierżyć. Oprócz nonsensowności fabuła
ma jeszcze jedną cechę, która ją wyróżnia pośród tego rodzaju produkcji.
Generalnie składa się z samych doskonale znanych klisz i stanowi nihil novi sub sole. Pytam się dlaczego
w każdym klasycznym westernie trzeba przeskoczyć z konia na jakiś inny środek
transportu? W tym akurat zakrawa to na absurd. Oprócz wspomnianych powyżej
Indian "Cowboys & Aliens" uświadczyło mnie bandą złodziejów, złym charakterem,
który nie jest naprawdę zły oraz wyjątkowo ckliwymi scenami śmierci
poszczególnych postaci wypełnionymi patosem do porzygu.
źródło: http://www.allmoviephoto.com/ |
W obsadzie mamy zarówno gwiazdy
wielkiego formatu (Daniel Craig i Harrison Ford) jak i gwiazdy mniejszego
formatu (Sam Rockwell, Olivia Wilde, Paul Dano, Clancy Brown). Craig jest w
porządku i w tej gównianej konwencji wypada nawet przekonująco, aczkolwiek po
raz kolejny gra małomównego twardziela. Niestety na przeciwstawnym biegunie
znalazł się Harrison Ford, który wkurwiał mnie po prostu niemiłosiernie. Reszta
obsady gra na tyle, na ile pozwala wspaniały
scenariusz. Jestem głęboko przekonany, że filmu nie uratowałyby nawet najlepsze
efekty specjalne w historii ludzkiej kinematografii. Muszę przyznać, że pod tym
względem "Cowboys & Aliens" wypadają dosyć solidnie. Nie są to może
wyjątkowo porywające efekty, aczkolwiek widziałem tyle filmów science fiction, że trudno
mnie czymś zaskoczyć. Jakoś wygląd obcych mi się niezbyt podobał i to
zasadniczo jedyne zastrzeżenie jakie mogą sformułować. "Cowboys & Aliens"
mogę polecić jedynie jako idealny film obiadowy i dlatego taka a nie inna
ocena.
źródło: http://www.allmoviephoto.com/ |
Ocena: 3/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz