sobota, 22 grudnia 2012

"Lara Croft: Tomb Raider"



Na wstępie recenzji zastanówmy się czy "Lara Croft: Tomb Raider" miał w ogóle szansę na przyzwoitą ocenę? It was a rhetorical question - rzekłby sławny Brick Top z "Przekrętu" . Ekranizacje gier komputerowych nigdy nie osiągają wybitnego poziomu (wyjątkiem recenzowany kiedyś "Doom"), a bardzo rzadko są choćby solidne. Bez wątpienia taki status otrzymał pierwszy "Resident Evil", natomiast pierwszy "Mortal Kombat" bardziej z sentymentu. Zdecydowanie dominują produkcje reprezentujące tragiczny poziom. Wystarczy wspomnieć kolejne odsłony "Resident Evil", drugą część "Mortal Kombat" czy choćby "Street Fighthera". Ciekawe czemu nikt nie bierze się za ekranizacje RPG, które często przedstawiają niezwykle interesujące historie, a zabiera się za gry ze szczątkową fabułą? Zbyt trudne zadanie? Za wyreżyserowanie "Tomb Raidera" wziął się Simon West, odpowiedzialny choćby za recenzowany "Con Air" czy dziwny, acz niezwykle wciągający serial "Keen Eddie".
źródło: http://www.impawards.com/index.html
Kim jest Lara Croft (Angelina Jolie) wie chyba każdy, więc skupmy się na fabule. Fabuła… Trudno w sumie coś napisać, ale mniej więcej chodzi o to, że zbliża się niezwykła koniunkcja planet, możliwa jedynie raz na 5 000 lat. W związku z tym wiekopomnym eventem żydo-masoneria, a przepraszam Iluminaci, próbują wejść w posiadanie niezwykłego artefaktu. Ów legendarny Trójkąt Światła ma ponoć dawać moc władania czasem. Po co Iluminatom tego rodzaju zabawka nie dowiadujemy się wcale. Czy chcą zniszczyć świat? A jeśli tak to jaka z tego korzyść dla ich organizacji? Niemniej wracając do wątku fabularnego, zadanie dostarczenia niebezpiecznej zabawki dostaje geniusz zła Manfred Powell (Ian Glen). Tymczasem znana archeolog i grave digger Lady Croft wiedzie wesoły żywot w angielskiej posiadłości, od czasu do czasu popadając w tęsknotę za zmarłym Lordem Croftem (John Voight). Pod wpływem snu Lara odnajduje dziwny artefakt, który okazuje się jedną z trzech części Trójkąta Światła. Oczywiście postanawia nie dopuścić do realizacji demonicznego planu Iluminatów.
źródło: http://movies.yahoo.com/
I dalej w zasadzie nie ma sensu opisywać fabuły, ponieważ im w dalej w film, tym bardziej zanika na rzecz akcji. Niedorzeczności fabuły czepiać się tym razem nie mam zamiaru, gdyż nie mogę zbyt wiele wymagać od ekranizacji serii efektownych gier przygodowych. Wraz z panną Croft mamy okazję zwiedzić kilka ładnych lub egzotycznych miejsc m.in.: londyńska posiadłość rodowa, Wenecja, Kambodża oraz mroźna Syberia. Niestety przy okazji oglądania całkiem interesujących widoków byłem zmuszony do wysłuchiwania czerstwych dialogów. "Tomb Raider" pod względem efektów specjalnych wcale mi dupy nie urwał. Ba, nawet nie mogę powiedzieć że są solidne (przykładowo ożywione kamienne posągi). Tu naprawdę można było zrobić znacznie więcej, zwłaszcza przy budżecie wynoszącym 115 milionów USD. Wszystko psuje zastosowanie nieudolnego slow motion w kluczowych momentach filmu. Nie wspominając już o kompletnym braku przemocy! Nie sugeruję, że „Tomb Raider” powinien czerpać z gore, ale hektolitry krwi i kilka urwanych kończyn nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Do tego dodam żenujące flashbacki, straszliwie komputerową scenę ukazującą upadłe miasto oraz obowiązkowy skok z wodospadu. Oczywiście na koniec wszystko nie wiadomo dlaczego eksploduje, a z sufitu sypią się tony gruzu.
Lady Croft w całej okazałości
(źródło: http://movies.yahoo.com/)
Przyjrzyjmy się trochę postaciom. Jak wspomniałem wyżej Lara Croft jest doskonale znaną osobistością ze świata gier komputerowych. Angelina Jolie pod względem fizycznym nawet bardzo ładnie się prezentuje, prężąc biust w odpowiednich momentach. Niestety w kwestii biustu potencjał aktorki zdecydowanie nie został w pełni wykorzystany, czym jestem ogromnie rozczarowany. Jeśli chodzi o zarys postaci to krótko mówiąc Lara jest pro. Nie dość, że zna nieprzydatne nikomu języki, to na dodatek jest wysportowana i świetnie strzela z każdej broni, a nawet doskonale posługuje się mieczem. Profesjonalizm panny Croft widać doskonale w żenującej scenie szturmu na jej posiadłość. Swoją drogą jest to jedna z najgorszych sekwencji tego rodzaju, jakie widziałem dotychczas. Nasza bohaterka fraguje przeciwników-noobów pozbawionych wszelkiego skilla z niespotykaną łatwością (m.in. za pomocą śrubokręta). W zasadzie, z wyjątkiem finałowego pojedynku (oczywiście bez broni), Lara nie ma równorzędnych sobie przeciwników. Czarny charakter grany przez Iana Glena wypada nawet nieźle. Co ciekawe przez większość filmu budził moją sympatię, aczkolwiek jak klasyczny chciwy villain postanowił mieć więcej niż mógł dostać. Niemniej trzeba docenić jego stalowe jaja, gdyż po bezpośrednim trafieniu nożem w klatkę piersiową postanowił walczyć na gołe pięści, chociaż miał broń w dłoni. Bardzo interesująco wypada także Daniel Craig (Alex West), który nie wciela się w herosa, a w pomniejszego, lecz sympatycznego leszcza. Na tym można zakończyć wymienianie fajnych postaci, gdyż reszta ma charakter albo epizodyczny albo straszliwe irytuje – sztandarowy przykład to Bryce, pół geniusz, pół debil (Noah Tyler). Oprócz wymienionych w filmie pojawiają się jeszcze m.in. John Voight, Richard Johnson, Chris Barrie i Julian Rhind-Tutt.
źródło: http://movies.yahoo.com/
Szczerze powiedziawszy, gdy zabierałem się do oglądania "Tomb Raidera" nie sądziłem, że będę w stanie aż tyle napisać. Z pewnością na plus filmu mogę zapisać brak żenującego wątku romantycznego, ale poza tym nie widzę żadnych podstaw do podniesienia oceny poza standardową. Niestety "Tomb Raider" odniósł sukces finansowy i powstał sequel oraz prequel, a na IMDb krążą plotki o kolejnym filmie w 2013 roku. Cóż poradzić, kiedyś to wszystko będę musiał obejrzeć.
Chillin' in Cambodia
źródło: http://movies.yahoo.com/

Ocena: 3/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz