Na wstępie recenzji zastanówmy
się czy "Lara Croft: Tomb Raider" miał w ogóle szansę na przyzwoitą ocenę? It was a rhetorical question - rzekłby
sławny Brick Top z "Przekrętu" . Ekranizacje gier komputerowych nigdy
nie osiągają wybitnego poziomu (wyjątkiem recenzowany kiedyś "Doom"), a bardzo
rzadko są choćby solidne. Bez wątpienia taki status otrzymał pierwszy "Resident
Evil", natomiast pierwszy "Mortal Kombat" bardziej z sentymentu. Zdecydowanie
dominują produkcje reprezentujące tragiczny poziom. Wystarczy wspomnieć kolejne
odsłony "Resident Evil", drugą część "Mortal Kombat" czy choćby "Street
Fighthera". Ciekawe czemu nikt nie bierze się za ekranizacje RPG, które często
przedstawiają niezwykle interesujące historie, a zabiera się za gry ze
szczątkową fabułą? Zbyt trudne zadanie? Za wyreżyserowanie "Tomb Raidera" wziął
się Simon West, odpowiedzialny choćby za recenzowany "Con Air" czy dziwny, acz
niezwykle wciągający serial "Keen Eddie".
źródło: http://www.impawards.com/index.html |
Kim jest Lara Croft (Angelina
Jolie) wie chyba każdy, więc skupmy się na fabule. Fabuła… Trudno w sumie coś
napisać, ale mniej więcej chodzi o to, że zbliża się niezwykła koniunkcja
planet, możliwa jedynie raz na 5 000 lat. W związku z tym wiekopomnym
eventem żydo-masoneria, a przepraszam Iluminaci, próbują wejść w posiadanie
niezwykłego artefaktu. Ów legendarny Trójkąt Światła ma ponoć dawać moc
władania czasem. Po co Iluminatom tego rodzaju zabawka nie dowiadujemy się
wcale. Czy chcą zniszczyć świat? A jeśli tak to jaka z tego korzyść dla ich
organizacji? Niemniej wracając do wątku fabularnego, zadanie dostarczenia
niebezpiecznej zabawki dostaje geniusz zła Manfred Powell (Ian Glen). Tymczasem
znana archeolog i grave digger Lady
Croft wiedzie wesoły żywot w angielskiej posiadłości, od czasu do czasu
popadając w tęsknotę za zmarłym Lordem Croftem (John Voight). Pod wpływem snu
Lara odnajduje dziwny artefakt, który okazuje się jedną z trzech części
Trójkąta Światła. Oczywiście postanawia nie dopuścić do realizacji demonicznego
planu Iluminatów.
źródło: http://movies.yahoo.com/ |
I dalej w zasadzie nie ma sensu opisywać
fabuły, ponieważ im w dalej w film, tym bardziej zanika na rzecz akcji.
Niedorzeczności fabuły czepiać się tym razem nie mam zamiaru, gdyż nie mogę
zbyt wiele wymagać od ekranizacji serii efektownych gier przygodowych. Wraz z
panną Croft mamy okazję zwiedzić kilka ładnych lub egzotycznych miejsc m.in.:
londyńska posiadłość rodowa, Wenecja, Kambodża oraz mroźna Syberia. Niestety
przy okazji oglądania całkiem interesujących widoków byłem zmuszony do
wysłuchiwania czerstwych dialogów. "Tomb Raider" pod względem efektów
specjalnych wcale mi dupy nie urwał. Ba, nawet nie mogę powiedzieć że są
solidne (przykładowo ożywione kamienne posągi). Tu naprawdę można było zrobić
znacznie więcej, zwłaszcza przy budżecie wynoszącym 115 milionów USD. Wszystko
psuje zastosowanie nieudolnego slow
motion w kluczowych momentach filmu. Nie wspominając już o kompletnym braku
przemocy! Nie sugeruję, że „Tomb Raider” powinien czerpać z gore, ale hektolitry krwi i kilka
urwanych kończyn nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Do tego dodam żenujące
flashbacki, straszliwie komputerową scenę ukazującą upadłe miasto oraz
obowiązkowy skok z wodospadu. Oczywiście na koniec wszystko nie wiadomo
dlaczego eksploduje, a z sufitu sypią się tony gruzu.
Lady Croft w całej okazałości (źródło: http://movies.yahoo.com/) |
Przyjrzyjmy się trochę postaciom.
Jak wspomniałem wyżej Lara Croft jest doskonale znaną osobistością ze świata
gier komputerowych. Angelina Jolie pod względem fizycznym nawet bardzo ładnie
się prezentuje, prężąc biust w odpowiednich momentach. Niestety w kwestii
biustu potencjał aktorki zdecydowanie nie został w pełni wykorzystany, czym
jestem ogromnie rozczarowany. Jeśli chodzi o zarys postaci to krótko mówiąc
Lara jest pro. Nie dość, że zna
nieprzydatne nikomu języki, to na dodatek jest wysportowana i świetnie strzela
z każdej broni, a nawet doskonale posługuje się mieczem. Profesjonalizm panny
Croft widać doskonale w żenującej scenie szturmu na jej posiadłość. Swoją drogą
jest to jedna z najgorszych sekwencji tego rodzaju, jakie widziałem dotychczas.
Nasza bohaterka fraguje przeciwników-noobów pozbawionych wszelkiego skilla z
niespotykaną łatwością (m.in. za pomocą śrubokręta). W zasadzie, z wyjątkiem
finałowego pojedynku (oczywiście bez broni), Lara nie ma równorzędnych sobie
przeciwników. Czarny charakter grany przez Iana Glena wypada nawet nieźle. Co
ciekawe przez większość filmu budził moją sympatię, aczkolwiek jak klasyczny chciwy villain postanowił mieć więcej
niż mógł dostać. Niemniej trzeba docenić jego stalowe jaja, gdyż po
bezpośrednim trafieniu nożem w klatkę piersiową postanowił walczyć na gołe
pięści, chociaż miał broń w dłoni. Bardzo interesująco wypada także Daniel
Craig (Alex West), który nie wciela się w herosa, a w pomniejszego, lecz
sympatycznego leszcza. Na tym można zakończyć wymienianie fajnych postaci, gdyż
reszta ma charakter albo epizodyczny albo straszliwe irytuje – sztandarowy
przykład to Bryce, pół geniusz, pół debil (Noah Tyler). Oprócz wymienionych w
filmie pojawiają się jeszcze m.in. John Voight, Richard Johnson, Chris Barrie i Julian Rhind-Tutt.
źródło: http://movies.yahoo.com/ |
Szczerze powiedziawszy, gdy
zabierałem się do oglądania "Tomb Raidera" nie sądziłem, że będę w stanie aż
tyle napisać. Z pewnością na plus filmu mogę zapisać brak żenującego wątku
romantycznego, ale poza tym nie widzę żadnych podstaw do podniesienia oceny
poza standardową. Niestety "Tomb Raider" odniósł sukces finansowy i powstał
sequel oraz prequel, a na IMDb krążą plotki o kolejnym filmie w 2013 roku. Cóż
poradzić, kiedyś to wszystko będę musiał obejrzeć.
Chillin' in Cambodia źródło: http://movies.yahoo.com/ |
Ocena: 3/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz