Według legendy Quentin Tarantino
spędził młodość pracując w wypożyczalni kaset video. Z tego właśnie wynika jego
uwielbienie dla kina zwykle określanego mianem klasy B, które lansuje niemal w
każdym swoim filmie. Nie inaczej jest w "Kill Billu" – w zasadzie jest to jeden
wielki hołd oddany kinematografii. Ilość nawiązań do innych filmów naprawdę
przytłacza i wymaga od widzów niezwykłej znajomości kina. Bez uwzględnienia
powyższego kontekstu "Kill Bill" może wydawać się jedynie bezsensowną
historyjką o zemście. Jako, że "Kill Bill" stanowi całość podzieloną jedynie na
potrzeby kinowe, recenzja będzie traktować łącznie o obu częściach.
źródło: http://www.free-extras.com/ |
Panna Młoda (Uma Thurman), a
właściwie jak dowiadujemy się w II części Beatrix Kiddo, budzi się w szpitalu z
4-letniej śpiączki. Młoda kobieta jako jedyna przeżyła masakrę w czasie próby
ślubu w teksańskim kościele. Za tę zuchwałą zbrodnię odpowiadają jej byli
współpracownicy – Deadly Viper Assassination Squad, ekipa świetnie wyszkolonych
zabójców, której przywódcą jest tytułowy Bill (David Caradine). Z uwagi na
fakt, że Panna Młoda była w ciąży przed zamachem na jej życie, poprzysięga
krwawą zemstę swoim byłym kolegom i koleżankom, zostawiając na deser ich
przywódcę. Warto przy tym zauważyć, że w pierwszej części pewne wątki zostają
ledwie naszkicowane, by zostać wyjaśnione w finalnej odsłonie (m.in. za pomocą
świetnych flashbacków).
źródło: http://www.starpulse.com/ |
Postać Panny Młodej wymyślili
wspólnie Uma Thurman i Quentin Tarantino. Obie części są doskonale
zrealizowane, przy czym od razu napiszę, że o wiele bardziej podobał mi się "Vol. 2".
Dlaczego? Otóż w trakcie projekcji na karteczce wypisywałem sobie najlepsze
momenty, aby nie uleciały mi z pamięci, i pod względem liczby druga odsłona
wygrywa w cuglach. W obydwu częściach natomiast dominuje świetna muzyka, za
którą odpowiadają m.in. Robert Rodrigez oraz RZA z Wu-Tang Clanu. Jest to
naprawdę idealne dopełnienie akcji, które świetnie komponuje się z obrazem. I
aktorstwo! Masakra, naprawdę momentami miażdży. Świetna Uma Thurman, boski
David Caradine, wspaniały Michael Madsen – naprawdę jestem pełen podziwu.
źródło: http://www.pedestrian.tv/ |
Na szczęście druga część uderza
od razu niezwykle mocno – sekwencja otwierająca jest świetna, ale rozmowa Billa
i Beatrix we flashbacku tuż przed masakrą to prawdziwa maestria kina. W
zasadzie dla mnie film mógłby się składać wyłącznie z dialogów między tymi
dwiema postaciami. Równie imponująco wypada scena przy ognisku, w której Bill
opowiada o tym jak główny kapłan Białego Lotosu dokonał pacyfikacji klasztoru
Shaolin. Postać mistrza Pai Mei to z kolei pomysł imponujący – wspaniałe są retrospekcje
z treningu Beatrix, zwłaszcza gdy Pai Mei gładzi swoją długą, białą brodę.
Również tutaj mamy trochę walki – świetna sceny akcji w czasie pojedynku z Elle
(Daryl Hannah). Michael Madsen jako Budd – nie widzę lepszego aktora do tej
roli. A pomysł zostawienia bezcennego miecza („w El Paso nie był bezcenny”) za
250 USD to jeden z najlepszych motywów w filmie. Poza tym upadły Budd pracujący
w charakterze wykidajły w klubie go-go bardzo mnie rozbawił. Do tego
zakopywanie żywcem, Esteban Vihaio, świetny monolog Billa o Supermanie i
nieoczekiwane zakończenie. Podsumowując "Kill Bill vol. 2" to jeden z najlepszych filmów
jakie obejrzałem w życiu i dlatego nagrodzę go najwyższą możliwą oceną.
Uwielbiam dialog:
The Bride: When will I see you again?
Bill: You know, that's the name of my favorite
soul song from the '70s.
"Kill Bill Vol. 2" – ocena: 10/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz