Jason Statham powraca! Tym razem
w filmie pozbawionym jakiegokolwiek przesłania, głębszych refleksji czy też
filozoficznych przemyśleń. Parafrazując Ojca Chrzestnego z "Generation Kill"
najlepiej ideę "Crank" oddadzą 3 słowa: akcja, akcja, akcja. W zasadzie akcja
nieustająca, która przypomina coś w rodzaju chorego rampage z serii GTA.
źródło: http://eu.movieposter.com/ |
Płatny zabójca, Chev Chelios
(Jason Statham), budzi się we własnym domu i nie czuje się najlepiej. Sprawę
fatalnego samopoczucia wyjaśnia płyta pod uroczym tytułem „Fuck you”
(przetłumaczone jako „wal się” – doceniam inwencję). Okazuje się, że największy
wróg Cheva, gangster Verona (Jose Pablo Cantillo), otruł go za pomocą tzw. chińskiego gówna. Chev ma przed sobą
godzinę życia, którą postanawia poświęcić na krwawą zemstę. Dodatkowo po
konsultacji ze swoim lekarzem (Dwight Yoakam) nasz bohater dowiaduje się, że
wysoki poziom adrenaliny może trochę wydłużyć jego życie.
źródło: http://geekflavor.com/ |
Nie da się ukryć, że zarys fabuły
brzmi trochę idiotycznie, aczkolwiek z powodu szybkości rozwoju akcji nie mamy
czasu się nad tym zastanowić. Wszystko dzieje się w zawrotnym tempie: Chev nie
porusza się nawet w normalny sposób, ale wszędzie gdzie nie może wjechać
samochodem lub motorem stara się dobiec. Fajna praca kamery oraz montaż
wydatnie podkreślają dynamikę „Crank”. Do tego parę świetnych pomysłów Cheva na
podniesienie poziomu adrenaliny (m.in. seks w miejscu publicznym ku uciesze
gawiedzi, jazda na motorze zakończona spektakularnym upadkiem, przypalenie ręki
gofrownicą czy też zażywanie narkotyków niewiadomego pochodzenia). W filmie
znalazło się naprawdę kilka wspaniałych momentów, w szczególności podobał mi
się wyjątkowo szpetny portret pamięciowy Cheva sporządzony przez policję.
Podsumowując: „Crank” nie ma żadnych wielkich ambicji i stawia na czystą
rozrywkę. Dla mnie jest to esencja kina akcji, którą z pewnością powinni
obejrzeć fani GTA.
źródło: http://www.theman-cave.com/ |
Ocena: 7/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz