czwartek, 25 października 2012

Bond No. 22: "Quantum of Solace"



"Quantum of Solace" – 22 film o przygodach Jamesa Bonda i drugi, w którym w postać brytyjskiego agenta MI6 wciela się Daniel Craig. Pamiętam, że po świetnym "Casino Royale", które przywróciło serii dawny blask (choć i trzeba przyznać, że miało swoich hejterów), wszyscy oczekiwali równie dobrego, ba może nawet lepszego kina. Oczekiwania rosły w miarę zbliżania się premiery, którą de facto przesunięto na jesień 2008 roku (pierwotnie zaplanowano ją na maj, aczkolwiek wtedy wchodził do kin "Iron Man"). Czy zatem "Quantum" spełniło pokładane w nim nadzieje? W zasadzie, po pierwszym obejrzeniu filmu, zapamiętałem jedynie mocne przekonanie, że nie. W rozmowach ze znajomymi dominowało i dominuje po dziś dzien przekonanie, że jest to film zdecydowanie gorszy od "Casino Royale", a w zasadzie nawet słaby sam w sobie. Aczkolwiek z powodu zbliżającej się premiery "Skyfall" oraz niemal całkowitej amnezji dotyczącej fabuły "Quantum" postanowiłem obejrzeć film ponownie.
źródło: http://eu.movieposter.com/
"Quantum" to bezpośredni sequel "Casino Royale", co rzadko zdarza się w bondowskim uniwersum. Wcześniej miało to miejsce jedynie w przypadku tzw. trylogii Blofelda: "Żyje się tylko dwa razy", "W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości" i "Diamenty są wieczne". Film rozpoczyna się od bardzo dynamicznego pościgu samochodowego po krętych górskich szosach. Bond dostarcza pojmanego w finale poprzedniej części pana White’a do kwatery MI6, gdzie ma zostać poddany szczegółowym przesłuchaniom. Jednakże okazuje się, że nawet szeregi brytyjskiego wywiadu zostały zinfiltrowane przez zbrodniczą i tajemniczą organizację Quantum. M (Judi Dench) ledwie uchodzi z życiem, a Bond dokonuje dewastacji zabytkowego starego miasta w Sienie. Od tego momentu głównym celem MI6 staje się rozpracowanie i zniszczenie Quantum.
źródło: http://www.irishtimes.com/
Tym razem wraz z 007 zwiedzamy wspomnianą już Sienę, Port-Au-Prince (udawany przez Colon w Panamie), austriackie Bregenz (gdzie Bond pierwszy raz w historii odwiedza operę), włoskie Talamone, La Paz, boliwijską pustynię (kręconą w Chile), aby na koniec dla odmiany zobaczyć zimowe krajobrazu Kazania. Pod względem plenerowym nie można zatem narzekać, a chociaż obracamy się głównie w klimatach słoneczno-południowych, to w międzyczasie odwiedzamy także deszczowy Londyn. Naprawdę fajnie wyglądały zdjęcia na boliwijskiej pustyni – Bond w garniturze pośród piasku i kamulców zostaje w pamięci na długo. Fabularnie jest całkiem interesująco, dużo nawiązań do poprzedniej części, pojawiają się nawet starzy znajomi – Felix Leiter (Jeffrey Wright) oraz Rene Mathis (Giancarlo Giannini). Bond w dalszym ciągu epatuje brutalnością, mordując ku rozpaczy M większość podejrzanych. Co ciekawe 007 nie korzysta z żadnych, tak typowych przecież dla serii wypasionych gadżetów, a używa jedynie lekko stunnigowanego telefonu. Znamienne, że w filmie nie pojawia się nawet Q. Finał "Quantum" to natomiast jawny ukłon w stronę klasycznych Bondów – typowa rozwałka siedziby przeciwnika z dużą ilością eksplozji i innych efektów specjalnych. Budżet oceniano na 200 mln USD, więc wygląda to całkiem spektakularnie.
źródło: http://www.ew.com/ew/
Czy zatem "Quantum" spełnia wygórowane oczekiwania po "Casino Royale"? Częściowo tak, aczkolwiek jest to zdecydowanie słabszy film. Nie oznacza to jednakże, iż ma jakiś dramatycznie niski poziom. Po prostu w mojej opinii stanowi doskonałe dopełnienie "Casino Royale" i śmiało stwierdzam, że jest o wiele lepszy niż wszystkie Bondy z Brosnanem. Z pewnością brakuje mi bardziej wyrazistego przeciwnika dla 007, gdyż Dominic Greene (Mathieu Amalric) wydaje się z deczka nijaki i nie jest zepsuty do szpiku kości jak być powinien. Ponadto dziewczyna Bonda Camille (Olga Kurylenko) zdecydowanie nie dorównuje Vesper, ale Eva Green zawiesiła poprzeczkę naprawdę wysoko. Od Camille zdecydowanie bardziej podobała mi się natomiast Strawberry Fields (Gemma Arterton), przy czym podkreślam, że kreacja Olgi Kurylenko nie jest wcale słaba. Na szczęście w dalszym ciągu cieszą dialogi M z Bondem, a niezwykle rozbawiła mnie scena z tekstem Jesteśmy nauczycielami, wygraliśmy na loterii. Podsumowując: "Quantum of Solace" nie jest aż tak słabym filmem, jak panuje powszechna opinia i myślę, że warto je obejrzeć jako godne uzupełnienie "Casino Royale".

Ocena: 7/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz