piątek, 12 października 2012

"Wodzirej"



Czasem w ramach odpoczynku od współczesności warto sięgnąć w głębokie odmęty polskiego kina i obejrzeć jakieś dzieło z okresu Rzeczpospolitej Ludowej. „Wodzirej” w reżyserii i na podstawie scenariusza Feliksa Falka to doskonały sposób, aby przekonać się jak wyglądały realia życia w socjalizmie, bez wstawek o krwawych prześladowaniach dzielnej opozycji i martyrologii narodu polskiego.
źródło: http://www.stopklatka.pl/
Lutek Danielak (fantastyczny Jerzy Stuhr) pracuje jako konferansjer czy też wodzirej w wojewódzkim oddziale „Estrady” (państwowe przedsiębiorstwo rozrywkowe – jak to ładnie określane zostało w filmie). Z powodu niskiej pozycji w hierarchii wodzirejów zajmuje się głównie prowadzeniem żenujących imprez dla dzieci lub rencistów. Życiową szansą na poprawienie trudnej sytuacji oraz zyskanie ogromnej popularności staje się bal z okazji otwarcia hotelu „Lux”, który ma być transmitowany przez telewizję. Jednakże, aby dostać fuchę konferansjera na tym evencie, Danielak musi wyeliminować kilku bardziej utytułowanych kolegów.
źródło: http://www.poland.gov.pl/
„Wodzirej” w imponujący sposób przedstawia układy panujące w „Estradzie”: każdy ma kwity na kolegów a połowa z pracowników zajmuje się machlojami i przekrętami lub też pała ogromną nienawiścią do reszty. Danielak jako rookie nie ma jeszcze nic na sumieniu, ale jest za to bezwzględny w dążeniu do wyznaczonego celu. Falk stworzył postać nie posiadającą choćby cienia moralności i niemal będącą uosobieniem zasady cel uświęca środki. Lutek jest zdolny do wszystkiego dla zdobycia upragnionej posady (m.in. szantaż, donos, obcowanie z wysublimowaną pederastią, prostytuowanie własnej dziewczyny a również i siebie samego, pobicie). Ogromne brawa dla Jerzego Stuhra, gdyż nie wyobrażam sobie, że ktokolwiek inny mógłby zagrać Danielaka lepiej. Rola godna Oscara. Bardzo dobry był również Wiktor Sadecki wcielający się w doświadczonego konferansjera Lasotę. Poza tym „Wodzirej” niemal idealnie oddaje wysoce żenujący (przynajmniej dla mnie) klimat ówczesnych dansingów, bali i różnego rodzaju eventów przeznaczonych dla szarego człowieka. Chujowe lamperie, przykre zabawy i popisy wokalne poślednich wykonawców – polecam w szczególności piosenkę „Tika, tika”, którą wykonuje Rysiek Przybylski (Jerzy Kryszak). Naprawdę świetne kino godne polecenia!

Ocena: 8/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz