Czasem w ramach odpoczynku od
współczesności warto sięgnąć w głębokie odmęty polskiego kina i obejrzeć jakieś
dzieło z okresu Rzeczpospolitej Ludowej. „Wodzirej” w reżyserii i na podstawie
scenariusza Feliksa Falka to doskonały sposób, aby przekonać się jak wyglądały
realia życia w socjalizmie, bez wstawek o krwawych prześladowaniach dzielnej opozycji i
martyrologii narodu polskiego.
źródło: http://www.stopklatka.pl/ |
Lutek Danielak (fantastyczny
Jerzy Stuhr) pracuje jako konferansjer czy też wodzirej w wojewódzkim oddziale
„Estrady” (państwowe przedsiębiorstwo
rozrywkowe – jak to ładnie określane zostało w filmie). Z powodu niskiej
pozycji w hierarchii wodzirejów zajmuje się głównie prowadzeniem żenujących
imprez dla dzieci lub rencistów. Życiową szansą na poprawienie trudnej sytuacji
oraz zyskanie ogromnej popularności staje się bal z okazji otwarcia hotelu
„Lux”, który ma być transmitowany przez telewizję. Jednakże, aby dostać fuchę
konferansjera na tym evencie, Danielak musi wyeliminować kilku bardziej utytułowanych kolegów.
źródło: http://www.poland.gov.pl/ |
„Wodzirej” w imponujący sposób
przedstawia układy panujące w „Estradzie”: każdy ma kwity na kolegów a połowa z
pracowników zajmuje się machlojami i przekrętami lub też pała ogromną
nienawiścią do reszty. Danielak jako rookie
nie ma jeszcze nic na sumieniu, ale jest za to bezwzględny w dążeniu do
wyznaczonego celu. Falk stworzył postać nie posiadającą choćby cienia
moralności i niemal będącą uosobieniem zasady cel uświęca środki. Lutek jest zdolny do wszystkiego dla zdobycia
upragnionej posady (m.in. szantaż, donos, obcowanie z wysublimowaną pederastią,
prostytuowanie własnej dziewczyny a również i siebie samego, pobicie). Ogromne
brawa dla Jerzego Stuhra, gdyż nie wyobrażam sobie, że ktokolwiek inny mógłby
zagrać Danielaka lepiej. Rola godna Oscara. Bardzo dobry był również Wiktor
Sadecki wcielający się w doświadczonego konferansjera Lasotę. Poza tym
„Wodzirej” niemal idealnie oddaje wysoce żenujący (przynajmniej dla mnie)
klimat ówczesnych dansingów, bali i różnego rodzaju eventów przeznaczonych dla szarego człowieka. Chujowe lamperie,
przykre zabawy i popisy wokalne poślednich wykonawców – polecam w szczególności
piosenkę „Tika, tika”, którą wykonuje Rysiek Przybylski (Jerzy Kryszak).
Naprawdę świetne kino godne polecenia!
Ocena: 8/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz