środa, 24 października 2012

"The Detonator"



Całkiem niedawno miałem okazję obejrzeć kawałek filmu ze Stevenem Seagalem kręconego w Polsce. "Out of Reach" wyglądało na totalne żenua, ale podejrzewam, że dla polskich aktorów biorących udział w tym przedsięwzięciu (m.in. Krzysztof Pieczyński, Agnieszka Wagner) było to największe osiągnięcie w karierze. Upadek Seagala skłonił mnie do refleksji. Pomyślałem, że gorzej już być nie może (oczywiście wyłączając z tego stwierdzenia polską kinematografię). A jednak… Nie mogłem się bardziej pomylić! Kilka dni później zobaczyłem coś przerażającego. Polsat chełpił się filmem z Wesleyem Snipesem nakręconym w Rumunii. Od razu wiedziałem, że nie odpuszczę projekcji "Detonatora".
źródło: http://www.movieposterdb.com/
Fajnie, że w filmie jest fabuła. Otóż super agent Sonni Griffith (Wesley Snipes) po raczej nieudolnym wykonaniu misji w Bukareszcie dostaje nowe zadanie. Na zlecenie CIA, której nie jest nawet pracownikiem (scenarzyści postanowili zachować w tajemnicy prawdziwego pracodawcę naszego bohatera), Griffith ma zaopiekować się Nadią Cominski (Silvia Colloca), żoną zamordowanego księgowego rumuńskiej mafii. Kobietę należy odstawić do Nowego Jorku, aczkolwiek nie jest to proste zadanie. Jak w każdym filmie tego rodzaju, w miejscowej placówce CIA szerzy się zgnilizna moralna oraz zdrada. W efekcie misja Griffitha zamienia się w wesoły i bezsensowny rampage na ulicach Bukaresztu. Na dodatek boss lokalnej mafii, a przy okazji właściciel klubu piłkarskiego, próbuje zakupić od bezwzględnych Ukraińców (prawdopodobnie, w każdym razie przyjeżdżają z Ukrainy) rosyjską broń biologiczną, co komplikuje całą historię.
źródło: http://www.beyondhollywood.com/
Od czego zacząć tym razem hejting? Pod względem fabularnym mamy do czynienia z totalną żenadą zatopioną w morzu wtórności (m.in. opisywana już zdrada w CIA, komentarze z offu, do bólu przewidywalny romans). Oka, potrafię to zrozumieć, w końcu to ewidentne kino klasy B (chociaż około 15 mln USD budżetu!). Ale są pewne granice, których przekraczać nie można! Przykład: boss rumuńskiej mafii ma klub piłkarski, który rozgrywa jakieś półfinały. Stawką jest wejście do finału bliżej nieokreślonego turnieju, którego zwycięzca pojedzie na mistrzostwa świata do Waszyngtonu (sic!). Wątek piłkarski jest zatem dla mnie całkowicie niezrozumiały. Poza tym jak można wysłać czarnoskórego Griffitha do Bukaresztu, aby cytuję wtopił się w tłum. Toż to jakiś chory żart scenarzystów! Do tego najchujowsze flashbacki jakie oglądałem w swoim życiu. Na opisanie ich poziomu brakuje mi słów, a komputerowy ogień w jednym z nich mógłby z godnością wystąpić w "Bitwie pod Wiedniem". Efekty specjalne w głównej osi fabularnej są natomiast typowe: ot, samochód w coś uderzy, to od razu wybuchnie, o ile na pokładzie nie ma oczywiście głównego bohatera. Postacie strzelają do siebie z odległości mniejszej niż 2 metry, ale celność pozostawia wiele do życzenia. Nie ma specjalnej brutalności, ani rozbieranych scen seksu, chociaż główna bohaterka przez większość czasu paraduje po mieście wystrojona jak uliczna dziwka. Nie żeby mi to specjalnie przeszkadzało, ale na pewno wojujący feminizm nie będzie zachwycony takim przedstawieniem postaci żeńskich.
źródło: http://www.cinema.de/
Plenery. Lepiej zapomnieć. Bukareszt wygląda bardzo brzydko. Tak brzydko, że film zniechęcił mnie do odwiedzenia tego miasta, a chyba chodziło o coś całkowicie odwrotnego. Klimat "Detonatora" najlepiej oddaje wypowiedź analityka CIA: Jestem na tym zadupiu zabitym dechami. A jeszcze niedawno mieszkałem w prawdziwym świecie. Chcę tam wrócić! Sytuacji nie polepsza fatalne aktorstwo 90% obsady. Jedynie Snipes, Colloca i Michael Brandon (Flint) coś sobą reprezentują. W sumie czegóż się można było spodziewać po produkcji kręconej w Rumunii? "Detonatora" mogę polecić jedynie najbardziej ortodoksyjnym fanom Wesleya Snipesa. Jako podsumowanie przytoczę mądrość ludową zaprezentowaną przez jednego z bohaterów: Kiedy układasz się z diabłem, nie zdziw się, że upieprzysz sobie buty. Proste, nieprawdaż?

Ocena: 2/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz