Niniejszy tekst domyka
moje podejście do trylogii Christophera Nolana o Batmanie. Chociaż
recenzje powstawały może w niezbyt chronologicznym porządku to
zaznaczam, że filmy obejrzałem po kolei. O "The Dark Knight"
z 2008 roku napisano już bardzo wiele. Zachwyty recenzentów i
widzów wywindowały ocenę produkcji Nolana na bardzo wysoki poziom.
Poza tym moim zdaniem wiele dla popularności filmu zrobiła śmierć
Heatha Ledgera, nie umniejszając oczywiście jego talentowi. Może
zabrzmi to okrutnie i bezwzględnie, ale takie właśnie prawa rządzą
showbiznesem. Niemniej kiedy po raz pierwszy obejrzałem "The
Dark Knight" to wyrobiłem sobie o nim bardzo dobrą opinię,
aczkolwiek nie porwała mnie fala bezmyślnych zachwytów nad dziełem
Nolana. Co więcej nie rzuciłem się w odmęty internetu, aby sławić
supremację nowego Jokera i hejtować zwolenników roli Jacka
Nicholsona. Nie mam zamiaru również kiedykolwiek napisać która
kreacja jest lepsza. Moim zdaniem nie można tego w żaden sposób
zestawić, bo każda z nich została stworzona na potrzeby
całkowicie innej konwencji. Po obejrzeniu całej trylogii Nolana
przyszedł czas na pewną refleksję i rewizję dotychczasowych ocen.
Jestem bowiem przekonany, że każdy z trzech filmów jest nad wyraz
przeceniany (w przypadku pierwszej odsłony skala tego zjawiska
wydaje się najmniejsza). Problemy z "Batman Begins" i "The Dark Knight Rises"
zostały już przedstawione, zatem przyjrzyjmy się bliżej "The
Dark Knight".
Kolejny świetny plakat (źródło: http://www.impawards.com/index.html) |
Jak wiemy z części
poprzedniej Gotham City ma nowego bohatera, który skutecznie zwalcza
miejscową przestępczość zorganizowaną. Chociaż jedni podziwiają
Batmana, to są też tacy, dla których jest on zwykłym
kryminalistą, nagminnie łamiącym prawo. Niemniej wydaje się, że czasy mafijnej prosperity
nie powrócą tak prędko, gdyż stanowisko prokuratora okręgowego
zajmuje Harvey Dent (Aaron Eckhart). Dzięki wysiłkom wymiaru
sprawiedliwości i policji udaje się znacząco uprzykrzyć życie
szefom półświatka. Jednakże na scenie pojawia się również nowy
geniusz zbrodni – tajemniczy i nie do końca zrównoważony
psychicznie Joker (Heath Ledger). Ów czarny charakter ma niezwykle
proste remedium na problemy przestępców: chce wyeliminować Batmana
z życia Gotham City.
źródło: http://movies.yahoo.com/ |
"The Dark Knight"
jest zdecydowanie bardziej spektakularny i widowiskowy niż pierwsza
odsłona. Oglądamy nie tylko Gotham City w całej krasie (można
sobie zadać pytanie czy w ogóle jest to samo miasto co w pierwszej
części), ale także udajemy się z wizytą do Hongkongu (bardzo
ładne zdjęcia). Ponadto dostajemy multum wszelkiego rodzaju bajerów
i rekwizytów, z których korzysta Batman. Sceny akcji osiągają
momentami imponujący poziom. Fabuła również epatuje rozmachem,
epickością i tzw. zwiększonym realizmem. Wszystko to
powinno robić imponujące wrażenie na widzu. Niestety na mnie nie
robi. Pojawia się wiele nielogicznych wątków i niemal
bezsensownych wydarzeń, które nie pozwalają mi cieszyć się z
filmu. Sztandarowy przykład: czyż nie byłoby prościej, gdyby
ktokolwiek z policjantów w Gotham City wpadł na pomysł, że
niebezpiecznych więźniów lub osoby, które należy szczególnie
chronić można transportować z miejsca na miejsce helikopterami?
Albo czemuż Batman nie zlikwiduje Jokera mając ku temu wyborną
okazję? Natomiast moralne dylematy Foxa (Morgan Freeman) w sprawie
użyteczności pewnego urządzenia to już gruba przesada. Finał
"The Dark Knight" był dla mnie bardzo rozczarowujący –
szczególnie nadmierna moim zdaniem wiara w dobroć gatunku ludzkiego
i gotowość do poświęceń. Jednym słowem laurka ku chwale
prawości człowieczeństwa – bitch, please!
źródło: http://movies.yahoo.com/ |
Po raz kolejny sław
aktorskich zgromadzono multum. Christian Bale jako Batman jest taki
sobie (jak ktoś trafnie ostatnio zauważył jest to film o człowieku
walczącym z rakiem krtani), ale w tej części znacznie lepiej
prezentuje się jako playboy Bruce Wayne. I jako panicza Wayne'a
kupuję go od razu, natomiast co do tytułowego Mrocznego Rycerza mam
pewne wątpliwości. Nie wiem, może po prostu ta postać została
źle naszkicowana? W każdym razie wydaje się mi mało interesująca. W porównaniu do pierwszej odsłony znacznie
lepiej wypada nowa Rachel. Maggie Gyllenhaal podobała mi się o
wiele bardziej niż Katie Holmes, przy czym ta druga wcale nie
zagrała źle. Znowu z radością oglądałem każdą scenę, w
której pojawiał się Michael Caine (Alfred) – w jego przypadku od
razu widać klasę wielkiego aktora. Na poziomie części poprzedniej
utrzymali swoje kreacje Morgan Freeman (Fox) oraz Gary Oldman
(komisarz Gordon). Fajną rólkę zagrał natomiast, znany głównie
z serialu "Lost", Nestor Carbonell (Burmistrz). Na pochwały
zasługuje również Eric Roberts (Marconi), tylko szkoda, że tak
mało oglądamy go na ekranie. Aaron Eckhart (Harvey Dent) był
bardzo przekonujący do pewnego momentu. I do tego momentu, który
bardzo łatwo wyodrębnić, ja mu naprawdę wierzyłem. A potem? Z
minuty na minutę niestety coraz gorzej. Na koniec zostawiłem Heatha
Ledgera i jego kreację Jokera. Wiele o tym już napisano, więc nie
mam zamiaru powtarzać opinii. Napiszę jedynie, że jest to genialne
aktorstwo, obowiązkowe do obejrzenia dla każdego szanującego się
kinomana. Zaiste imponująca metamorfoza aktora w postać! Trudno to
wyrazić za pomocą słów – to trzeba absolutnie zobaczyć!
źródło: http://movies.yahoo.com/ |
Reasumując: dla mnie
"The Dark Knight" to solidne kino rozrywkowe, okraszone
świetną rolą Ledgera, i nic ponadto. Z pewnością nie jest to
film zasługujący na pierwszą dziesiątkę TOP 250 IMDb, ba nawet
mam poważne wątpliwości czy zasługuje na to by znaleźć się w
ogóle w tymże zaszczytnym zestawieniu. Albowiem, gdy przestaniemy
patrzeć na "The Dark Knight" przez pryzmat Jokera cóż
nam pozostanie? Ot, niezaprzeczalnie efektowna, acz mało
interesująca historyjka o walce ze złem. Na dodatek wysoce
nielogiczna i nierealistyczna. Dla wszystkich zwolenników teorii
tzw. większego realizmu polecam przetestować w normalnych
realiach scenę, w której Batman spada z Rachel ze szczytu drapacza
chmur. Myślę, że może to mieć zbawienny wpływ na dalszy rozwój
tejże teorii. "The Dark Knight" polecam jedynie ze względu
na postać Jokera, chociaż według ocen wyszło, że jest to
najlepsza część trylogii Nolana.
źródło: http://movies.yahoo.com/ |
Ocena: 7/10.