Nie da się ukryć, że
Quentin Tarantino jest moim ulubionym reżyserem, a "Pulp
Fiction" uważam za najlepszy film, jaki widziałem w swoim
życiu. Ponadto jest to jeden z niewielu twórców, którzy nie
zaliczyli dotąd poważnej wtopy (przynajmniej w mojej opinii).
"Django Unchained" to długo oczekiwany przeze mnie powrót
Quentina Tarantino. Muszę przyznać, że trochę obawiałem się iść
do kina, gdyż "Inglourious Basterds" nie zrobiły na mnie
piorunującego wrażenia. Ponadto czytałem wiele pozytywnych
recenzji, a co gorsza pisanych przez ludzi, którzy nie doceniają
największych osiągnięć Quentina, toteż trochę zwlekałem z
wyprawą, lękając się zawodu i rozczarowania. W końcu jednak udało mi
się przezwyciężyć wewnętrzne fobie i zasiadłem pełen oczekiwań
w kinowym fotelu. Jeśli chcemy zaklasyfikować "Django
Unchained" to możemy uznać je za western, chociaż sam Quentin
preferuje znacznie bardziej określenie southern. Czemuż?
Otóż akcja filmu nie rozgrywa się na Dzikim Zachodzie, ale w
niewolniczych stanach dirty south. Tytuł filmu to nawiązanie
do spaghetti westernu z 1966 roku, w którym główną rolę zagrał
Franco Nero. Co ciekawe ów heros również pojawia się w
epizodycznej rólce w najnowszym dziele Tarantino.
źródło: http://www.impawards.com/index.html |
"Django Unchained"
to przewrotna opowieść o stawaniu się wolnym człowiekiem.
Tytułowy Django (Jamie Foxx) wiedzie marny żywot niewolnika do
momentu, gdy na swej drodze spotyka niebanalnego dr Schultza
(Christoph Waltz). Niemiecki łowca nagród potrzebuje naszego
bohatera, aby odnaleźć niebezpiecznych przestępców poszukiwanych
listem gończym. Jak się szybko okazuje mordowanie białych ludzi za
pieniądze wychodzi Django bardzo dobrze, dlatego też Schultz
postanawia założyć z nim spółkę. Niemniej, kiedy szlachetny
Niemiec dowiaduje się, że Django pragnie odnaleźć swoją ukochaną
Broomhildę (Kerry Washington) niczym germański heros Zygfryd,
postanawia dołożyć wszelkich starań, aby jego czarnoskóry
partner odniósł sukces.
źródło: http://www.djangounchained-movie.net/site/ |
Już po pierwszych
minutach filmu rozwiały się moje wszelkie obawy, co do klasy
"Django Unchained". Tarantino po raz kolejny wrócił w
wielkim stylu. Świetna czołówka wsparta doskonałym jak zwykle
soundtrackiem i pięknymi krajobrazami zrobiła na mnie ogromne
wrażenie. Muzyka w filmie jest imponująca: chociaż dostajemy
pomieszanie różnych gatunków i zdarza się nawet rap, to każda
piosenka idealnie wpasowuje się w poszczególną scenę. Dodam
tylko, że niniejsza recenzja powstaje przy dźwiękach zapętlonego
"Too Old To Die Young". Plenery zaiste doskonałe – czy
to ośnieżone szczyty górskie, prerie czy też ogromne plantacje
Południa – wszystko wygląda imponująco! Do tego świetne
kostiumy – tutaj naprawdę widać, że budżet w wysokości 100
milionów USD nie rozpłynął się w jakimś lewym przekręcie.
źródło: http://www.djangounchained-movie.net/site/ |
Ponadto "Django" jest bardzo krwawym filmem i za to należą
się brawa, bo rzadko oglądamy na ekranie taki poziom przemocy.
Ludzie trafieni pociskami albo niemal eksplodują albo tryskają
fontannami czerwonej posoki. Znakomicie się na to patrzy! Wspomnę
jeszcze o scenie rozrywania niewolnika przez psy – no to już
jesteśmy blisko kina gore. Jedziemy dalej – fabuła jest bez
przypału, chociaż jak na Tarantino nie jest specjalnie
skomplikowana. Tym razem prawie nie uświadczymy zabaw z chronologią
wydarzeń, ponieważ pojawia się jedynie kilka króciutkich
flashbacków. Utrzymano za to bardzo wysoki poziom dialogów –
pojawia się multum autentycznie zabawnych rozmów i kwestii. Warto
także zauważyć, że według danych z IMDb słowo nigger lub jego
wariacje pada z ust bohaterów co najmniej 110 razy! I tutaj zwracam
się do osoby odpowiedzialnej za kinowe napisy: nigger na
pewno nie znaczy Murzyn, pisane na dodatek z dużej litery!
źródło: http://www.djangounchained-movie.net/site/ |
W "Django Unchained"
Tarantino wykreował świat, w którym niemal każda postać (choćby
z najdalszego planu) jest bardzo wyrazista i daje się zapamiętać.
Zobaczcie choćby jak ludzie reagują na negra jadącego na
koniu! Jamie Foxx idealnie wpasował się w konwencję i trudno mi
uwierzyć, że Quentin pisząc scenariusz myślał o Willu Smithie.
Christoph Waltz jest świetny jak zawsze, aczkolwiek mógłbym trochę
zmodyfikować postać dr Schultza, bo z czasem za bardzo mięknie
(chodzi mi o flashbacki z niewolnikiem rozrywanym przez psy).
Niemniej jest to kwestia drugorzędna i nie wpływa na percepcję
filmu w znaczący sposób. Bardzo podobał mi się Don Johnson (Big
Daddy). Sekwencje z jego udziałem to jedne z najlepszych scen w
całym filmie – od dialogu z niewolnicą o tym jak należy
traktować Django po motyw z workami. Prawdziwa klasa! Na dalszym
miejscu plasuje się Leonardo DiCaprio (Calvin Candie), ale nie
znaczy to, że jest gorszy od Dona Johnsona, gdyż stworzył równie
doskonałą kreację. Z większych ról pozostaje jeszcze Kerry
Washington oraz Laura Cayouette (Lara Lee Candie) – jeśli miałbym
wybierać palmę pierwszeństwa przyznaję tej drugiej. Ano i
oczywiście, jakże mógłbym zapomnieć! Samuel L. Jackson jako nigga
with attitude Stephen to tak imponująca rola, że aż brak mi
słów by ją opisać! A do tego wszystkie multum świetnych
malutkich postaci, w które wcielili się m.in: James Remar (Butch
Pooch/Ace Speck), Tom Wopat (U.S. Marshal Gill Tatum), Walton Goggins
(Billie Crash), Jonah Hill, piękna Nichole Galicia (Sheba) czy
choćby sam Quentin Tarantino. Każda postać ma unikalny charakter i
każda wnosi coś ciekawego do filmu. Naprawdę niewiele jest
produkcji z tak barwną galerią bohaterów. Za to należą się
ogromne brawa dla Quentina.
źródło: http://www.djangounchained-movie.net/site/ |
"Django Unchained"
oferuje rozrywkę na najwyższym poziomie – tu widz nie uświadczy
wszechpanującej ostatnio w kinematografii lipy. Kilka mistrzowskich
scen, genialne i inteligentne dialogi plus cała rzesza wyrazistych
bohaterów – czegóż można więcej oczekiwać po filmie? Jest to
oczywiście swoista i przewrotna zabawa z konwencją westernu, ale
nie ma aż tylu odwołań do klasycznych dzieł kina klasy B, jak
choćby w obu częściach "Kill Bill". Dlatego też nie
poczujemy się wcale zagubieni nie znając ich. Jak dla mnie jest to
doskonałe kino i na pewno najlepszy film jaki widziałem od bardzo,
bardzo dawna. Wychodząc z kina miałem na twarzy ogromny uśmiech, a
to zdarza się ostatnio niezwykle rzadko. Gwarantowane miejsce na półce klasyka i jestem przekonany, że obejrzę go jeszcze
wielokrotnie. Pozycja absolutnie obowiązkowa dla każdego
szanującego się kinomana. Po prostu wstyd nie znać!
źródło: http://www.djangounchained-movie.net/site/ |
Ocena: 9/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz