poniedziałek, 18 lutego 2013

"Django Unchained"

Nie da się ukryć, że Quentin Tarantino jest moim ulubionym reżyserem, a "Pulp Fiction" uważam za najlepszy film, jaki widziałem w swoim życiu. Ponadto jest to jeden z niewielu twórców, którzy nie zaliczyli dotąd poważnej wtopy (przynajmniej w mojej opinii). "Django Unchained" to długo oczekiwany przeze mnie powrót Quentina Tarantino. Muszę przyznać, że trochę obawiałem się iść do kina, gdyż "Inglourious Basterds" nie zrobiły na mnie piorunującego wrażenia. Ponadto czytałem wiele pozytywnych recenzji, a co gorsza pisanych przez ludzi, którzy nie doceniają największych osiągnięć Quentina, toteż trochę zwlekałem z wyprawą, lękając się zawodu i rozczarowania. W końcu jednak udało mi się przezwyciężyć wewnętrzne fobie i zasiadłem pełen oczekiwań w kinowym fotelu. Jeśli chcemy zaklasyfikować "Django Unchained" to możemy uznać je za western, chociaż sam Quentin preferuje znacznie bardziej określenie southern. Czemuż? Otóż akcja filmu nie rozgrywa się na Dzikim Zachodzie, ale w niewolniczych stanach dirty south. Tytuł filmu to nawiązanie do spaghetti westernu z 1966 roku, w którym główną rolę zagrał Franco Nero. Co ciekawe ów heros również pojawia się w epizodycznej rólce w najnowszym dziele Tarantino.
źródło: http://www.impawards.com/index.html
"Django Unchained" to przewrotna opowieść o stawaniu się wolnym człowiekiem. Tytułowy Django (Jamie Foxx) wiedzie marny żywot niewolnika do momentu, gdy na swej drodze spotyka niebanalnego dr Schultza (Christoph Waltz). Niemiecki łowca nagród potrzebuje naszego bohatera, aby odnaleźć niebezpiecznych przestępców poszukiwanych listem gończym. Jak się szybko okazuje mordowanie białych ludzi za pieniądze wychodzi Django bardzo dobrze, dlatego też Schultz postanawia założyć z nim spółkę. Niemniej, kiedy szlachetny Niemiec dowiaduje się, że Django pragnie odnaleźć swoją ukochaną Broomhildę (Kerry Washington) niczym germański heros Zygfryd, postanawia dołożyć wszelkich starań, aby jego czarnoskóry partner odniósł sukces.
źródło: http://www.djangounchained-movie.net/site/
Już po pierwszych minutach filmu rozwiały się moje wszelkie obawy, co do klasy "Django Unchained". Tarantino po raz kolejny wrócił w wielkim stylu. Świetna czołówka wsparta doskonałym jak zwykle soundtrackiem i pięknymi krajobrazami zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Muzyka w filmie jest imponująca: chociaż dostajemy pomieszanie różnych gatunków i zdarza się nawet rap, to każda piosenka idealnie wpasowuje się w poszczególną scenę. Dodam tylko, że niniejsza recenzja powstaje przy dźwiękach zapętlonego "Too Old To Die Young". Plenery zaiste doskonałe – czy to ośnieżone szczyty górskie, prerie czy też ogromne plantacje Południa – wszystko wygląda imponująco! Do tego świetne kostiumy – tutaj naprawdę widać, że budżet w wysokości 100 milionów USD nie rozpłynął się w jakimś lewym przekręcie. 
źródło: http://www.djangounchained-movie.net/site/
Ponadto "Django" jest bardzo krwawym filmem i za to należą się brawa, bo rzadko oglądamy na ekranie taki poziom przemocy. Ludzie trafieni pociskami albo niemal eksplodują albo tryskają fontannami czerwonej posoki. Znakomicie się na to patrzy! Wspomnę jeszcze o scenie rozrywania niewolnika przez psy – no to już jesteśmy blisko kina gore. Jedziemy dalej – fabuła jest bez przypału, chociaż jak na Tarantino nie jest specjalnie skomplikowana. Tym razem prawie nie uświadczymy zabaw z chronologią wydarzeń, ponieważ pojawia się jedynie kilka króciutkich flashbacków. Utrzymano za to bardzo wysoki poziom dialogów – pojawia się multum autentycznie zabawnych rozmów i kwestii. Warto także zauważyć, że według danych z IMDb słowo nigger lub jego wariacje pada z ust bohaterów co najmniej 110 razy! I tutaj zwracam się do osoby odpowiedzialnej za kinowe napisy: nigger na pewno nie znaczy Murzyn, pisane na dodatek z dużej litery!
źródło: http://www.djangounchained-movie.net/site/
W "Django Unchained" Tarantino wykreował świat, w którym niemal każda postać (choćby z najdalszego planu) jest bardzo wyrazista i daje się zapamiętać. Zobaczcie choćby jak ludzie reagują na negra jadącego na koniu! Jamie Foxx idealnie wpasował się w konwencję i trudno mi uwierzyć, że Quentin pisząc scenariusz myślał o Willu Smithie. Christoph Waltz jest świetny jak zawsze, aczkolwiek mógłbym trochę zmodyfikować postać dr Schultza, bo z czasem za bardzo mięknie (chodzi mi o flashbacki z niewolnikiem rozrywanym przez psy). Niemniej jest to kwestia drugorzędna i nie wpływa na percepcję filmu w znaczący sposób. Bardzo podobał mi się Don Johnson (Big Daddy). Sekwencje z jego udziałem to jedne z najlepszych scen w całym filmie – od dialogu z niewolnicą o tym jak należy traktować Django po motyw z workami. Prawdziwa klasa! Na dalszym miejscu plasuje się Leonardo DiCaprio (Calvin Candie), ale nie znaczy to, że jest gorszy od Dona Johnsona, gdyż stworzył równie doskonałą kreację. Z większych ról pozostaje jeszcze Kerry Washington oraz Laura Cayouette (Lara Lee Candie) – jeśli miałbym wybierać palmę pierwszeństwa przyznaję tej drugiej. Ano i oczywiście, jakże mógłbym zapomnieć! Samuel L. Jackson jako nigga with attitude Stephen to tak imponująca rola, że aż brak mi słów by ją opisać! A do tego wszystkie multum świetnych malutkich postaci, w które wcielili się m.in: James Remar (Butch Pooch/Ace Speck), Tom Wopat (U.S. Marshal Gill Tatum), Walton Goggins (Billie Crash), Jonah Hill, piękna Nichole Galicia (Sheba) czy choćby sam Quentin Tarantino. Każda postać ma unikalny charakter i każda wnosi coś ciekawego do filmu. Naprawdę niewiele jest produkcji z tak barwną galerią bohaterów. Za to należą się ogromne brawa dla Quentina.
źródło: http://www.djangounchained-movie.net/site/
"Django Unchained" oferuje rozrywkę na najwyższym poziomie – tu widz nie uświadczy wszechpanującej ostatnio w kinematografii lipy. Kilka mistrzowskich scen, genialne i inteligentne dialogi plus cała rzesza wyrazistych bohaterów – czegóż można więcej oczekiwać po filmie? Jest to oczywiście swoista i przewrotna zabawa z konwencją westernu, ale nie ma aż tylu odwołań do klasycznych dzieł kina klasy B, jak choćby w obu częściach "Kill Bill". Dlatego też nie poczujemy się wcale zagubieni nie znając ich. Jak dla mnie jest to doskonałe kino i na pewno najlepszy film jaki widziałem od bardzo, bardzo dawna. Wychodząc z kina miałem na twarzy ogromny uśmiech, a to zdarza się ostatnio niezwykle rzadko. Gwarantowane miejsce na półce klasyka i jestem przekonany, że obejrzę go jeszcze wielokrotnie. Pozycja absolutnie obowiązkowa dla każdego szanującego się kinomana. Po prostu wstyd nie znać!
źródło: http://www.djangounchained-movie.net/site/
Ocena: 9/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz