środa, 6 lutego 2013

"Groundhog Day"

Szczęśliwie "Dzień Świstaka" powstał w okresie, w którym twórcy filmów określanych mianem komedii mieli jeszcze jakiś szacunek do swojej widowni. Patrząc na komedie z dwóch ostatnich dekad na palcach jednej ręki mogę zliczyć te, który były autentycznie zabawne. Nie chcę nawet wspominać o polskich produkcjach, gdyż ostatnio rodzime filmy rozrywkowe odważnie eksplorują nieznane dotąd poziomy chujowości. Co gorsza, mimo miażdżącej krytyki, cały czas powstają nowe filmy, które są jeszcze gorsze od poprzednich. Zastanawiam się jak jest w ogóle możliwe i jak długo to jeszcze potrwa? Abstrahując od powyższych wynaturzeń dzisiaj na warsztat biorę przykładową amerykańską produkcję z ciekawym pomysłem przekutym w autentycznie zabawny i inteligentny film.
źródło: http://www.impawards.com/index.html
Tytułowy Dzień Świstaka to doroczne święto obchodzone w zadupnym miasteczku w Pensylwanii. Generalna idea tegoż wieśniackiego festynu to prognoza wcześniejszego nadejścia wiosny, za którą odpowiada miejscowy świstak. Sławny telewizyjny ekspert od pogody Phil (Bill Murray) każdego roku udaje się na zadupie, aby przeprowadzić relację z bezsensownych igrzysk. Dziennikarz jest coraz bardziej zdegustowany otaczającą go małomiasteczkową rzeczywistością. Z pogardą odnosi się nie tylko do miejscowych, ale i do swojej ekipy składającej się z producentki Rity (Andie MacDowell) oraz kamerzysty Larry’ego (Chris Elliott). Czara goryczy zostaje przelana, gdy wskutek śnieżycy Phil musi zostać w Pensylwanii na kolejny dzień. Co gorsza po obudzeniu odkrywa, że wpadł w pętlę czasową i nieskończoną ilość razy będzie przeżywał Dzień Świstaka.
źródło: http://www.starpulse.com/
Pomysł zabawy z czasem jest zaiste wyśmienity! Daje bowiem wiele wspaniałych możliwości i muszę przyznać, że pod tym względem rozwój fabuły mnie nie rozczarowuje. Oglądamy jak Phil powoli uczy się radzić sobie z powtarzalnością Dnia Świstaka. Początkowo jest bardzo nieporadny i zagubiony. Z czasem nasz bohater odkrywa jak w łatwy sposób może realizować partykularne interesy wykorzystując wiedzę uzyskaną dnia poprzedniego. Mimo wszystko nie jest to łatwa droga, przez co Phil ponosi wiele zabawnych porażek. Genialnie ukazano niektóre sceny powtarzane po kilka razy, a różniące się od siebie jedynie pojedynczym szczegółem. Podobny motyw powtarzającego się w kółko tego samego dnia wykorzystano między innymi w jednym z odcinków "Z archiwum X" (o ile mnie pamięć nie myli dotyczył napadu na bank). Do świetnego pomysłu fabularnego dodano niezwykle śmieszne dialogi, które nie są ani trochę żenujące nawet w dzisiejszych czasach. A że jest niemal oczywisty wątek miłosny? Co z tego, "Dzień Świstaka" to ciepła komedia, która ma cieszyć widzów i moim zdaniem tę rolę doskonale spełnia.
źródło: http://www.starpulse.com/
Największą siłą filmu Harolda Ramisa jest Bill Murray. Wprost imponujące aktorstwo! Murray stworzył postać z krwi i kości: Phil jest autentycznym i zadufanym w sobie kutasem, który fatalnie znosi małomiasteczkowe realia. Z drugiej strony wydaje mi się, że mamy wiele wspólnego, bo widziałbym u siebie podobne reakcje na tego rodzaju atrakcje. Tyluż debili wokół nas przecież! Świetna rola, naprawdę nie wyobrażam sobie aby ktokolwiek inny niż Murray mógł wypowiadać kwestie Phila. W całym swoim życiu poznałem tylko jedną osobę, która otwarcie przyznała, że nienawidzi tego aktora. Chociaż do dzisiaj nie rozumiem za co – ale cóż poradzić, takież są uroki dyskusji na melanżach. Gdybym wierzył w sens Oscarów, Murray z pewnością powinien dostać jednego za tę rolę. Na przeciwnym biegunie, w stosunku do zachowania Phila, znalazła się natomiast Rita, która świetnie bawi się w czasie Dnia Świstaka. Andie MacDowell stworzyła bardzo ciepłą i sympatyczną postać, którą większość widzów polubi natychmiast. Całkiem fajna i dosyć przekonująca rola. Również Chris Elliott zagrał bardzo dobrze, wcielając się w trochę może niezdarnego, ale wesołego kamerzystę Larry'ego. Nie zawodzi także rzesza aktorów drugoplanowych grająca małomiasteczkowych bohaterów często występujących jedynie w pojedynczych epizodach.
źródło: http://www.starpulse.com/
Jeśli macie zatem ochotę obejrzeć inteligentną (w pełnym tego słowa znaczeniu) komedię to śmiało polecam "Dzień Świstaka". Na pewno nie będziecie zażenowani poziomem żartów, gdyż filmu nie wypełniają homoseksualne odwołania bądź też kloaczne żarty typowe dla przykrej polskiej kinematografii rozrywkowej. W sumie to trudno mi sobie wyobrazić, aby ktokolwiek z Was nie oglądał jeszcze tej produkcji, gdyż puszczano ją już chyba z milijion razy w telewizji. Ale życie bywa pełne niespodzianek, więc gorąco polecam, gdyż jest to jedna z najlepszych komedii w dziejach Hollywood.
źródło: http://www.gonemovies.com/
Ocena: 8/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz