"The Specialist" pamiętam
doskonale z odmętów mojego dzieciństwa. Pod wieloma względami jest to dla mnie
niezwykle wyjątkowy film, gdyż to właśnie od produkcji Luisa Llosy z 1994 roku
zaczęła się moja wybitna kariera recenzencka. W zamierzchłych czasach podstawówki
dostaliśmy na polskim zadanie napisania recenzji. Początkowo planowałem opisać
jakiś odcinek "Z archiwum X", aczkolwiek ostatecznie zrezygnowałem z tego
pomysłu skupiając się na "Specjaliście". Nie sposób dzisiaj ustalić czy
ówczesna recenzja była czerstwa czy nie. Pamiętam natomiast, że zawierała
megaspoilery, ale mimo to przyniosła mi wieczną i nieśmiertelną chwałę. Po
wielu latach ponownie stanąłem przed dziełem, które stanowi kamień węgielny
moich sukcesów.
źródło: http://www.impawards.com/index.html |
"Specjalista" to opowieść o
zemście, która najlepiej smakuje serwowana na zimno. Wiele lat temu rodzina May
Munro (Sharon Stone) została brutalnie zamordowana przez bezlitosny kartel. Mimo
upływu czasu nadal największym pragnieniem tej uroczej kobiety jest pomszczenie
swoich bliskich. Dlatego też podejmuje niebezpieczną grę stając się kochanką
Tomasa Leona (Eric Roberts), syna bossa kartelu. Jednakże May nie ma talentu do
mordowania i potrzebuje kogoś kto odwali za nią brudną robotę. Postanawia zatem
skorzystać z usług byłego agenta CIA, a obecnie najlepszego najemnego pirotechnika na rynku. Chociaż Ray Quick
(Sylvester Stallone) długo waha się czy przyjąć zlecenie, w końcu ulega czarowi
May i przystępuje do eksterminacji bezwzględnych oprawców. Wszystko byłoby
super gdyby na scenę nie wkroczył Ned Trent (James Woods), również były agent
CIA, a obecnie przydupas kartelu, opętany chęcią schwytania Raya.
źródło: http://www.hotflick.net/ |
Jeśli chodzi o fabułę w "Specjaliście" to rozwija się co najmniej dziwnie, a i główny pomysł fabularny
pozostawia wiele wątpliwości. W retrospekcjach oglądamy bowiem małą May
przyglądającą się eksterminacji jej bliskich z szafy. Co ciekawe cała trójka
oprawców wygląda po latach dokładnie tak samo jak w przeszłości! Mniej więcej
od połowy filmu pod względem fabularnym zaczyna być niemal tragicznie i z bólem
musiałem na to patrzeć. Nad finałem natomiast pastwić się nie mam zamiaru, gdyż
pragnę wymazać go na zawsze z pamięci. Generalnie cały film jest tak jakby
osadzony w latach 80-tych, chociaż nakręcono go w 1994 roku. Moim zdaniem
idealnie wpasowałby się w lata 80-te, ale niestety powstał o wiele za późno. W
innym przypadku mógłbym wybaczyć wiele ułomności, ale w połowie lat 90-tych
sadzić takich rozwiązań po prostu nie wypada. Poza tym mam ogromny żal do
twórców za efekty specjalne. Jak można dopuścić by w filmie, którego główny
bohater zajmuje się zawodowo robieniem bomb, zabrakło epickich eksplozji
urywających dupę? Co gorsza wybuchy w "Specjaliście" wyglądają straszliwie
miernie (zdecydowanie najgorszy w hotelu) – jedynie jakoś fajnie wygląda
finałowa sekwencja, ale i tu pozostaje niedosyt. No jak tak można przy budżecie
wynoszącym 45 milionów USD? Poza tym oczywiście wpleciono trochę schematycznych
rozwiązań typu przygarnięcie bezdomnego kota czy też obowiązkowa walka w
hotelowej kuchni.
źródło: http://www.hotflick.net/ |
Czas na ocenę popisów aktorskich.
Ray Quick to zjebana postać od samego początku: jeździ autobusem, ma kota,
naparza oprychów w środkach komunikacji miejskiej, a w wolnych chwilach uprawia
stalking. Doceniam, że Sylvester Stallone naprawdę starał się żeby nie była aż
tak czerstwa, jak zamierzyli scenarzyści. W zasadzie trudno powiedzieć, żeby
Ray był głównym bohaterem filmu, gdyż w początkowej fazie jest go strasznie
mało na ekranie. Najwięcej uwagi skupia się na May – Sharon Stone momentami
wygląda w "Specjaliście" zjawiskowo, w szczególności nago. Świetnie zagrana
postać ze zmysłowym głosem, chciałem ją oglądać w każdej scenie filmu. Podsumowując
parę głównych bohaterów muszę nadmienić, że "Specjalista" zawiera legendarną
scenę seksu pod prysznicem. Mimo zachwytów Sharon Stone nie dostanie ode mnie
jednak nagrody za najlepszą rolę w tej produkcji. Palmę pierwszeństwa
przekazuję bowiem Ericowi Robertsowi, który stworzył kreację o magnetycznej
sile. Imponujące aktorstwo, Tomas robi ogromne wrażenie jako ultimate hustla i natychmiast
uwierzyłem, że jest to postać z krwi i kości, a nie czerstwy wytwór scenariusza
jak Ray. Świetnie rozpisano relację Tomasa i Neda, dzięki czemu powstała
genialna scena z fakolcem. Niestety do aktorstwa Jamesa Woodsa mam parę
zarzutów, bo wygląda w "Specjaliście" jak inspiracja dla demonicznego warsztatu
Cage’a. Na szczęście pozostali aktorzy wypadają bardzo dobrze. W szczególności
Rod Steiger (Joe Leon) oraz Mario Ernesto Sánchez (Charlie) zasługują na
oklaski.
źródło: http://www.hotflick.net/ |
Czy warto zatem obejrzeć "Specjalistę"? Jeśli pominiemy momentami koszmarną fabułę i skupimy się na
podziwianiu upalnego Miami w wersji bling
bling, to można się nawet dobrze bawić. Posiadłości z MTV Cribs, szybkie
auta i piękne kobiety zawsze mogą znacznie polepszyć nastrój i pozwolić
zapomnieć o reprezentowaniu biedy w szarej polskiej rzeczywistości. Klimat z lat 80-tych nadal dominuje w filmie, więc jeśli ktoś z Was
lubi tego rodzaju zabawy to się na pewno nie zawiedzie. Z oceną mam pewien
problem, bo normalnie powinienem postawić na zdecydowanie większy hejting, ale
z powodów wymienionych we wstępie czuję pewien sentyment do "Specjalisty".
Dlatego też, i honorując kreację Erica Robertsa, końcowa ocena została
podwyższona z deczka. Zrozumiem, jeśli ktoś wystawi dużo niższą notę.
źródło: http://www.hotflick.net/ |
Ocena: 6/10 (głównie za Erica Robertsa).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz