piątek, 11 stycznia 2013

"S.W.A.T."



Kiedyś słyszałem, że najczęściej pojawiającą się profesją w hollywoodzkich filmach jest zawód policjanta. Zapewne wiele w tym prawdy, gdyż każdy z nas doskonale zna setki filmów i seriali o dzielnych stróżach prawa. Ze zwykłą przestępczością radzą sobie doskonale, jednakże, gdy robi się naprawdę gorąco nawet supergliniarz nie zawsze podoła. I kogóż wzywa się wtedy do akcji? Oczywiście legendarną jednostkę amerykańskiej policji – S.W.A.T. Gdyby ktoś nie wiedział co oznacza tenże skrót to śpieszę z wyjaśnieniem: Special Weapons and Tactics. Dzisiaj zajmiemy się zatem filmem poświęconym właśnie temu wyjątkowemu oddziałowi. Warto dodać, że produkcja w reżyserii Clarka Johnsona (m.in. seriale "The Wire" oraz "Kings") nawiązywała do telewizyjnego serialu "S.W.A.T." z połowy lat 70-tych ubiegłego stulecia. Możliwe, że w odmętach dzieciństwa miałem przyjemność obejrzeć parę odcinków, ale dzisiaj jakiekolwiek wrażenia są niezwykle mgliste i niewyraźne.
źródło: http://www.impawards.com/index.html
Od początku historia uderza w widza prostotą: dwaj kumple z S.W.A.T. po raz kolejny wkraczają do akcji. Nie wszystko jednak idzie tak dobrze jak zwykle. W efekcie Brian (Jeremy Renner) wylatuje z policji, natomiast Jim (Colin Farrell) zostaje zdegradowany do bycia cieciem w magazynie broni. Niemniej nie załamuje się i codziennie ćwiczy formę, bo chce być jak Michael „Mike” Danton: najlepszy kiedyś i najlepszy teraz. Wkrótce Jim dostaje szansę na powrót do policyjnej ekstraklasy, gdyż sierżant Hondo (Samuel L. Jackson) dostaje zielone światło na organizację własnego zespołu. Tymczasem w Mieście Aniołów pojawia się groźny geniusz zbrodni – Alex Montel (Olivier Martinez). Przypadkowo zatrzymany przez policję ogłasza wszem i wobec, że każdego kto pomoże mu w ucieczce z więzienia nagrodzi kwotą w wysokości 100 milionów USD. Jak łatwo się domyślić chętnych jest wielu.
źródło: http://movies.yahoo.com/
Pod względem głównej osi fabularnej "S.W.A.T", podobnie jak opisywane poprzednio "Starship Troopers", składa się niestety z samych znanych motywów. Na początku oglądamy bolesny upadek pro, który nagle staje się underdogiem. Potem oczywiście sztampowe zbieranie ekipy jemu podobnych, co niezbyt podoba się policyjnym szefom. A przed finałową batalią oczywiście niezastąpiony, morderczy trening. Po co korzystać z inwencji i starać się wykazać kreatywnością skoro można wykorzystać sprawdzone, rzemieślnicze wzorce? Jak dla mnie nawet tak doskonale znane rozwiązania zostały z deczka spierdolone, ponieważ mniej widowiskowe etapy zajmują większość filmu, przez co finałowa batalia jest relatywnie krótka. Nie tego oczekuję od takich produkcji! Poza tym od samego początku wiadomo jak potoczą się losy głównego bohatera i kto stanie się jego przeciwnikiem. Straszliwą oczywistość zafundował mi scenariusz filmu. Oczywiście w filmie znalazło się obowiązkowe rekwirowanie aut oraz swoisty patos członków S.W.A.T. Ale są też plusy: bardzo podobał mi się nadmorski trening Jima, a kilka ujęć Los Angeles było naprawdę przedniej jakości. Do tego całkiem niezłe dialogi – pomijając uciążliwy patos, pojawiło się parę naprawdę klawych tekstów. Poza tym sporo wszelkiego policyjnego sprzętu – i tu widać rzeczywistą pomoc ze strony LAPD.

LL Cool J - tym razem we wdzianku
(źródło: http://movies.yahoo.com/)
Jak wypada "S.W.A.T" pod względem aktorskim? Nie ma czerstwości prawie, ale na oscarowe kreacje również nie ma co liczyć. Colin Farrell jest w porządku, bardzo lubię tego aktora, więc może mam wypaczone postrzeganie jego ról. Samuel L. Jackson wypada na typowym dla niego poziomie. Z kolei Jeremy Renner dostał strasznie miałką postać, a w jego grze jest coś niepozwalającego kupić mi postaci Briana. W sumie tak naprawdę nie wiadomo o co chodzi temu gościowi. Michelle Rodriguez dostała rolę typową dla niej – twarda latynoska, która nie pierdoli się ze światem. Chociaż wypada przekonująco to zastanawiam się ile razy jeszcze zobaczę ją w takiej konwencji? Oprócz wymienionych na ekranie zobaczymy jeszcze kaloryfer LL Cool J’a, który przesłania cały odbiór filmu. Nie jest to co prawda kaloryfer pokroju Dantona, ale ta scena nie ma żadnego sensu. No chyba, że LL Cool J chciał zostać modelem Calvina Kleina. W obsadzie znajdziemy jeszcze parę znanych twarzy, m.in.: Josh Charles, Reg E. Cathy, Larry Poindexter, czy choćby Domenick Lombardozzi. Pod samym względem aktorstwa "S.W.A.T." zaliczam na plus, ale przykra, przewidywalna i niedorzeczna fabuła psuje wszystko. "S.W.A.T" po projekcji pozostawia wiele nurtujących umysł pytań. Czy można wylądować odrzutowcem (małym, ale jednak – nie jest to awionetka!) na moście w centrum miasta? Czy ciężka limuzyna jest w stanie rozwinąć prędkość umożliwiającą doścignięcie startującego odrzutowca? Czy zmarnowałem dwie godziny życia na to gówno? Zdecydowanie nie polecam. Film wyłącznie dla ortodoksyjnych fanów Samuela L. Jacksona lub Colina Farrella.
Prawie jak Mike Danton
(źródło: http://movies.yahoo.com/)

Ocena: 3/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz