"Whiteout" zalicza się do
niewielkiego grona filmów, o których nie słyszałem nic a nic przed projekcją. W
zasadzie fajnie czasem zasiąść przed telewizorem bez żadnych uprzedzeń i
gotowej opinii wyrobionej pod wpływem czytania recenzji. Zważywszy, że za reżyserię
odpowiadał Dominic Sena – autor legendarnych hitów pokroju "60 sekund", "Kodu
dostępu" czy też "Polowania na czarownice". Na szczęście w "Zamieci" (jak
zgrabnie przetłumaczono tytuł) nie ma demonicznego Cage’a. I jest to pierwsze
zaskoczenie. Kolejne to umiejscowienie akcji filmu na dalekiej i wyjątkowo mroźnej
Antarktydzie. Sprawia to, że w obecnych warunkach atmosferycznych możemy wyjść
na dwór i poczuć się niemal jak bohaterowie "Whiteout". Trzeci bonus to obsada
głównej roli – Kate Beckinsale.
Bardzo klawy plakat swoją drogą (źródło: http://www.impawards.com/index.html) |
"Whiteout" rozpoczyna się od
mocnej sceny katastrofy samolotu gdzieś na Antarktydzie. Chwilę potem poznajemy
główną bohaterkę filmu – szeryf federalną Carrie Stetko (Kate Beckinsale). Przy
okazji zapoznajcie się z ideą U.S. Marshal Service, bo nie każdy rozumie czym
zajmują się ci funkcjonariusze, a szeryf federalny to nie to samo co zwykły
szeryf. Na co dzień Stetko pilnuje porządku w amerykańskiej stacji badawczej.
Właśnie zbliża się półroczny okres ciemności, gdy jeden z naukowców zostaje
zamordowany. Sprawa jest bardzo tajemnicza, gdyż ciało zostaje znalezione daleko
od bazy i nikt nie wie w jaki sposób się tam znalazło. Dodatkowym utrudnieniem
dla śledztwa jest zbliżająca się nieuchronnie zimowa ewakuacja większości
personelu stacji.
źródło: http://www.fandango.com |
Osadzenie akcji "Whiteout" na
Antarktydzie uważam za świetny pomysł, gdyż obszar ten jest zdecydowanie za
mało eksplorowany we współczesnej kinematografii. Doskonale oddano realia
panujące w tej lodowej krainie. Bohaterowie ulegają wychłodzeniu i odmrożeniom
– widzieliście żeby kiedykolwiek główny bohater filmu stracił palce w wyniku
odmrożenia? Naprawdę mocna scena i muszę przyznać, że tego rodzaju obrażenia
przedstawiono wyjątkowo naturalistycznie. Momentami oglądałem niezwykle
urokliwe krajobrazy i tutaj należą się spore brawa za zdjęcia. Na pewno ogromną
zaletą filmu jest sekwencja w której Kate Beckinsale paraduje przez dłuższą
chwilę w samej bieliźnie, a następnie bierze prysznic. Niestety, jak to często
bywa we współczesnej kinematografii, po raz kolejny zmarnowano spory potencjał
leżący w tejże scenie. Powyższe stwierdzenie można zasadniczo odnieść do
całości – chociaż dostrzegałem pewien potencjał, to twórcy zdecydowanie go nie
wykorzystali. Momentami "Whiteout" przypomina amerykańskie horrory najgorszego
sortu. Wszyscy znamy wspaniałe sekwencje, gdy bohaterka nieudolnie ucieka przed
zamaskowanym napastnikiem z nietypowym narzędziem zbrodni, potykając się co
chwila lub natykając się na zamknięte drzwi. Naprawdę można mi było tego
oszczędzić tym razem. Mam również zarzuty co do rozwoju fabuły, gdyż pojechano
wyjątkowo sztampowo i przewidywalnie. Generalnie rozwiązanie mocno przypomina
pierwszą część "Krzyku" Wesa Cravena i dlatego nie stanowiło dla mnie żadnego
zaskoczenia.
źródło: http://www.fandango.com |
W kwestii popisów aktorskich nie
ma żenady, ale jakichś specjalnie rewelacyjnych kreacji również nie
uświadczyłem. Kate Beckinsale bardzo fajnie, a przede wszystkim naturalnie,
wpasowała się w swoją rolę. Jej Stetko jest wiecznie niezadowolona i nie
liczcie, że nagle promienny uśmiech spłynie na jej twarz. Dosyć przekonywująca
rola, do której prawie nie mam żadnych zarzutów (wyłączając sekwencje ucieczki
przed mordercą, ale za to winię genialnych scenarzystów). Z pozostałych wykonawców
najlepiej prezentuje się z pewnością Tom Skerritt (dr Fury), a ale zaraz zanim
plasują się Gabriel Macht (Pryce) oraz Columbus Short (Delfi). Wystawiając
ocenę końcową dla "Whiteout" miałem poważny problem. Z jednej strony jest to
przeraźliwie wtórne i przewidywalne kino, aczkolwiek doskonale odwzorowano
warunki klimatyczne na Antarktydzie. Poza tym twórcy nie upchnęli w filmie
żadnego chujowego wątku romantycznego, za co zyskują u mnie wielki plus. Przemoc
na wysokim poziomie oraz sporo krwi świetnie wyglądającej na śniegu sprawiają,
że "Whiteout" ogląda się bardzo dobrze. Jednak nie na tyle dobrze, by zapomnieć
o oczywistych wadach filmu.
źródło: http://www.fandango.com |
Ocena: 5/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz