sobota, 26 stycznia 2013

"Whiteout"


"Whiteout" zalicza się do niewielkiego grona filmów, o których nie słyszałem nic a nic przed projekcją. W zasadzie fajnie czasem zasiąść przed telewizorem bez żadnych uprzedzeń i gotowej opinii wyrobionej pod wpływem czytania recenzji. Zważywszy, że za reżyserię odpowiadał Dominic Sena – autor legendarnych hitów pokroju "60 sekund", "Kodu dostępu" czy też "Polowania na czarownice". Na szczęście w "Zamieci" (jak zgrabnie przetłumaczono tytuł) nie ma demonicznego Cage’a. I jest to pierwsze zaskoczenie. Kolejne to umiejscowienie akcji filmu na dalekiej i wyjątkowo mroźnej Antarktydzie. Sprawia to, że w obecnych warunkach atmosferycznych możemy wyjść na dwór i poczuć się niemal jak bohaterowie "Whiteout". Trzeci bonus to obsada głównej roli – Kate Beckinsale.
Bardzo klawy plakat swoją drogą
(źródło: http://www.impawards.com/index.html)
"Whiteout" rozpoczyna się od mocnej sceny katastrofy samolotu gdzieś na Antarktydzie. Chwilę potem poznajemy główną bohaterkę filmu – szeryf federalną Carrie Stetko (Kate Beckinsale). Przy okazji zapoznajcie się z ideą U.S. Marshal Service, bo nie każdy rozumie czym zajmują się ci funkcjonariusze, a szeryf federalny to nie to samo co zwykły szeryf. Na co dzień Stetko pilnuje porządku w amerykańskiej stacji badawczej. Właśnie zbliża się półroczny okres ciemności, gdy jeden z naukowców zostaje zamordowany. Sprawa jest bardzo tajemnicza, gdyż ciało zostaje znalezione daleko od bazy i nikt nie wie w jaki sposób się tam znalazło. Dodatkowym utrudnieniem dla śledztwa jest zbliżająca się nieuchronnie zimowa ewakuacja większości personelu stacji.
źródło: http://www.fandango.com
Osadzenie akcji "Whiteout" na Antarktydzie uważam za świetny pomysł, gdyż obszar ten jest zdecydowanie za mało eksplorowany we współczesnej kinematografii. Doskonale oddano realia panujące w tej lodowej krainie. Bohaterowie ulegają wychłodzeniu i odmrożeniom – widzieliście żeby kiedykolwiek główny bohater filmu stracił palce w wyniku odmrożenia? Naprawdę mocna scena i muszę przyznać, że tego rodzaju obrażenia przedstawiono wyjątkowo naturalistycznie. Momentami oglądałem niezwykle urokliwe krajobrazy i tutaj należą się spore brawa za zdjęcia. Na pewno ogromną zaletą filmu jest sekwencja w której Kate Beckinsale paraduje przez dłuższą chwilę w samej bieliźnie, a następnie bierze prysznic. Niestety, jak to często bywa we współczesnej kinematografii, po raz kolejny zmarnowano spory potencjał leżący w tejże scenie. Powyższe stwierdzenie można zasadniczo odnieść do całości – chociaż dostrzegałem pewien potencjał, to twórcy zdecydowanie go nie wykorzystali. Momentami "Whiteout" przypomina amerykańskie horrory najgorszego sortu. Wszyscy znamy wspaniałe sekwencje, gdy bohaterka nieudolnie ucieka przed zamaskowanym napastnikiem z nietypowym narzędziem zbrodni, potykając się co chwila lub natykając się na zamknięte drzwi. Naprawdę można mi było tego oszczędzić tym razem. Mam również zarzuty co do rozwoju fabuły, gdyż pojechano wyjątkowo sztampowo i przewidywalnie. Generalnie rozwiązanie mocno przypomina pierwszą część "Krzyku" Wesa Cravena i dlatego nie stanowiło dla mnie żadnego zaskoczenia.
źródło: http://www.fandango.com
W kwestii popisów aktorskich nie ma żenady, ale jakichś specjalnie rewelacyjnych kreacji również nie uświadczyłem. Kate Beckinsale bardzo fajnie, a przede wszystkim naturalnie, wpasowała się w swoją rolę. Jej Stetko jest wiecznie niezadowolona i nie liczcie, że nagle promienny uśmiech spłynie na jej twarz. Dosyć przekonywująca rola, do której prawie nie mam żadnych zarzutów (wyłączając sekwencje ucieczki przed mordercą, ale za to winię genialnych scenarzystów). Z pozostałych wykonawców najlepiej prezentuje się z pewnością Tom Skerritt (dr Fury), a ale zaraz zanim plasują się Gabriel Macht (Pryce) oraz Columbus Short (Delfi). Wystawiając ocenę końcową dla "Whiteout" miałem poważny problem. Z jednej strony jest to przeraźliwie wtórne i przewidywalne kino, aczkolwiek doskonale odwzorowano warunki klimatyczne na Antarktydzie. Poza tym twórcy nie upchnęli w filmie żadnego chujowego wątku romantycznego, za co zyskują u mnie wielki plus. Przemoc na wysokim poziomie oraz sporo krwi świetnie wyglądającej na śniegu sprawiają, że "Whiteout" ogląda się bardzo dobrze. Jednak nie na tyle dobrze, by zapomnieć o oczywistych wadach filmu.
źródło: http://www.fandango.com
Ocena: 5/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz