środa, 23 stycznia 2013

"The Marksman"



Jeśli zastanawiacie się gdzie obecnie podziewa się Wesley Snipes i czemu nie gra w tak zajebistych filmach jak dawniej, to odpowiedź jest bardzo prosta. Od 2010 roku Snipes znajduje się w więzieniu federalnym w Pensylwanii i prawdopodobnie wyjdzie dopiero w lipcu 2013 roku. Oczywiście nie znalazł się za kratami z powodu koloru skóry. Ten wspaniały aktor został osadzony w odosobnieniu za próbę zrobienia w bambuko władz federalnych, przy czym chodziło głównie o oszustwa podatkowe. Oczekując z wytęsknieniem na powrót Snipesa na wolność postanowiłem przyjrzeć się kolejnej produkcji z jego udziałem wspartej mocarnym rumuńskim kapitałem. Nie da się ukryć, że "The Marksman" z 2005 roku pochodzi z okresu, w którym kariera naszego bohatera wkroczyła na równię pochyłą. Aby jeszcze bardziej zachęcić Was do obejrzenia filmu dodam, że okazał się na tyle epicki, że wyszedł bezpośrednio na DVD.
źródło: http://www.movieposterdb.com/
"The Marksman" po raz kolejny przedstawia Wesleya Snipesa jako superagenta, aczkolwiek tym razem w wersji zmilitaryzowanej. Czeczeńscy rebelianci, pod wodzą demonicznego generała Zaysana (Dan Badarau) nienawidzącego Rosji, opanowali starą, postsowiecką elektrownię atomową. Wszyscy mieliby to głęboko w dupie, gdyby nie fakt, że jeden z reaktorów nadaje się do uruchomienia, a z Korei Północnej już jadą potrzebne części. Cóż zatem należy zrobić w takiej sytuacji? Oczywiście zawezwać największego herosa U.S. Army, Paintera (Snipes), i dzielny oddział jego mniej utalentowanych przydupasów. Oczywiście na Kremlu nikogo nie dziwi, że amerykańscy Rangerzy mają zamiar rozpierdolić w drobny mak czeczeńską elektrownię, więc od razu dają zielone światło na akcję. Tak właśnie w zarysie wygląda fabuła "The Marksman". Pasjonująca, nieprawdaż?
"Po co tu stoję?"
(źródło: http://www.tvguide.com/)
Chociaż w filmie oglądamy kilka różnych lokacji (m.in. Wiesbaden, Waszyngton, Kreml, Czeczenia) to wydaje się (w zasadzie jest to pewne), że wszystko nakręcono po taniości w Rumunii. Filmowa Czeczenia to chyba najgorsza Czeczenia jaką miałem okazję oglądać w swoim życiu. Składa się dokładnie z dwóch planów zdjęciowych: leśne chaszcze i opuszczona fabryka udająca elektrownię jądrową. Zewnętrzne plenery są naprawdę koszmarne i bezlitośnie raziły moje oczy. Natomiast w kwestii wnętrz "The Marksman" prezentuje się przyzwoicie, pod tym względem szczególnie fajnie wygląda elektrownia. Jak na koprodukcję amerykańsko-rumuńską na ekranie pojawia się sporo wojskowego sprzętu m.in.: lotniskowiec, myśliwce, samoloty transportowe, ba jest nawet czołg. Niestety pod każdym innym względem doświadczamy mega-ubóstwa. Czeczeńscy rebelianci przejęli taktykę walki znaną z Afryki: umieszczając CKM na jeepach zyskali niespotykaną potęgę, której nie mogły skruszyć zepsute do cna kapitalistyczne pozostałości niezwyciężonej Armii Czerwonej. Rozwój fabuły daje wiele do myślenia, aczkolwiek żeby nie psuć Wam zabawy zdradę tylko, że na szczytach władzy szerzy się imperialistyczna zgnilizna moralna.
Minor explosion
(źródło: http://www.beyondhollywood.com/)
"The Marksman" zaczął się od fragowania w leśnej głuszy i miałem przez chwilę nadzieję, że jest to nawiązanie do legendarnego "Deadly Prey". Niestety wkrótce przyszło ogromne rozczarowanie. Wesley Snipes gra tym razem niemal tragicznie. Wygląda jakby został skazany na udział w tym filmie, gdyż cały czas widać ogromny smutek i żal w jego oczach. Zero fajnych tekstów, brak epickiej rozwałki i heroicznych akcji – praktycznie można było nakręcić film bez jego udziału. Za to dostajemy multum żenujących momentów, trochę eksplozji (kilka mniejszych oraz jedna średnia), wiele zwłok, ale mało krwi i przemocy. Gdzie jest rozrywanie ciał granatami i podrzynanie gardeł maczetą? O grze aktorskiej głównego wykonawcy już wspomniałem, więc czas przyjrzeć się reszcie obsady. O dziwo pod tym względem nie ma wcale tragedii, a kilka postaci wypada bardzo solidnie. W szczególności na uznanie zasłużyła Emma Samms, William Hope, Serge Soric oraz Dan Bandarau. Nie myślcie jednak, że są to kreacje godne jakiejkolwiek nagrody. Po prostu przy całej chujowości Snipesa w "The Marksman" wymienieni aktorzy naprawdę starali się stworzyć jakieś przekonywujące kreacje. Podsumowując jest to niskobudżetowe i przeraźliwie miałkie kino, które mogę polecić najbardziej ortodoksyjnym fanom Snipesa. Gdyby na IMDB można było wystawiać połówki dałbym 2.5/10. Poza tym gratuluję niezwykle trafnego tytułu, szczególnie polskiego ("Strzelec wyborowy"), bo żadnego związku z fabułą nie uświadczyłem.
Emma Samms - dobra rola w chujowym filmie
(źródło: http://www.beyondhollywood.com/)
Ocena: 3/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz