Jeśli zastanawiacie się gdzie
obecnie podziewa się Wesley Snipes i czemu nie gra w tak zajebistych filmach
jak dawniej, to odpowiedź jest bardzo prosta. Od 2010 roku Snipes znajduje się
w więzieniu federalnym w Pensylwanii i prawdopodobnie wyjdzie dopiero w lipcu
2013 roku. Oczywiście nie znalazł się za kratami z powodu koloru skóry. Ten
wspaniały aktor został osadzony w odosobnieniu za próbę zrobienia w bambuko władz federalnych, przy czym chodziło głównie o
oszustwa podatkowe. Oczekując z wytęsknieniem na powrót Snipesa na wolność
postanowiłem przyjrzeć się kolejnej produkcji z jego udziałem wspartej mocarnym
rumuńskim kapitałem. Nie da się ukryć, że "The Marksman" z 2005 roku pochodzi z
okresu, w którym kariera naszego bohatera wkroczyła na równię pochyłą. Aby
jeszcze bardziej zachęcić Was do obejrzenia filmu dodam, że okazał się na tyle
epicki, że wyszedł bezpośrednio na DVD.
źródło: http://www.movieposterdb.com/ |
"The Marksman" po raz kolejny
przedstawia Wesleya Snipesa jako superagenta, aczkolwiek tym razem w wersji
zmilitaryzowanej. Czeczeńscy rebelianci, pod wodzą demonicznego generała
Zaysana (Dan Badarau) nienawidzącego Rosji, opanowali starą, postsowiecką
elektrownię atomową. Wszyscy mieliby to głęboko w dupie, gdyby nie fakt, że
jeden z reaktorów nadaje się do uruchomienia, a z Korei Północnej już jadą
potrzebne części. Cóż zatem należy zrobić w takiej sytuacji? Oczywiście
zawezwać największego herosa U.S. Army, Paintera (Snipes), i dzielny oddział jego
mniej utalentowanych przydupasów. Oczywiście na Kremlu nikogo nie dziwi, że
amerykańscy Rangerzy mają zamiar rozpierdolić w drobny mak czeczeńską
elektrownię, więc od razu dają zielone światło na akcję. Tak właśnie w zarysie
wygląda fabuła "The Marksman". Pasjonująca, nieprawdaż?
"Po co tu stoję?" (źródło: http://www.tvguide.com/) |
Chociaż w filmie oglądamy kilka
różnych lokacji (m.in. Wiesbaden, Waszyngton, Kreml, Czeczenia) to wydaje się (w zasadzie jest to pewne),
że wszystko nakręcono po taniości w Rumunii. Filmowa Czeczenia to chyba
najgorsza Czeczenia jaką miałem okazję oglądać w swoim życiu. Składa się
dokładnie z dwóch planów zdjęciowych: leśne chaszcze i opuszczona fabryka
udająca elektrownię jądrową. Zewnętrzne plenery są naprawdę koszmarne i
bezlitośnie raziły moje oczy. Natomiast w kwestii wnętrz "The Marksman"
prezentuje się przyzwoicie, pod tym względem szczególnie fajnie wygląda
elektrownia. Jak na koprodukcję amerykańsko-rumuńską na ekranie pojawia się
sporo wojskowego sprzętu m.in.: lotniskowiec, myśliwce, samoloty transportowe,
ba jest nawet czołg. Niestety pod każdym innym względem doświadczamy
mega-ubóstwa. Czeczeńscy rebelianci przejęli taktykę walki znaną z Afryki:
umieszczając CKM na jeepach zyskali niespotykaną potęgę, której nie mogły
skruszyć zepsute do cna kapitalistyczne pozostałości niezwyciężonej Armii
Czerwonej. Rozwój fabuły daje wiele do myślenia, aczkolwiek żeby nie psuć Wam
zabawy zdradę tylko, że na szczytach władzy szerzy się imperialistyczna zgnilizna moralna.
Minor explosion (źródło: http://www.beyondhollywood.com/) |
"The Marksman" zaczął się od
fragowania w leśnej głuszy i miałem przez chwilę nadzieję, że jest to
nawiązanie do legendarnego "Deadly Prey". Niestety wkrótce przyszło ogromne
rozczarowanie. Wesley Snipes gra tym razem niemal tragicznie. Wygląda jakby
został skazany na udział w tym filmie, gdyż cały czas widać ogromny smutek i
żal w jego oczach. Zero fajnych tekstów, brak epickiej rozwałki i heroicznych
akcji – praktycznie można było nakręcić film bez jego udziału. Za to dostajemy
multum żenujących momentów, trochę eksplozji (kilka mniejszych oraz jedna
średnia), wiele zwłok, ale mało krwi i przemocy. Gdzie jest rozrywanie ciał
granatami i podrzynanie gardeł maczetą? O grze aktorskiej głównego wykonawcy
już wspomniałem, więc czas przyjrzeć się reszcie obsady. O dziwo pod tym
względem nie ma wcale tragedii, a kilka postaci wypada bardzo solidnie. W
szczególności na uznanie zasłużyła Emma Samms, William Hope, Serge Soric oraz
Dan Bandarau. Nie myślcie jednak, że są to kreacje godne jakiejkolwiek nagrody.
Po prostu przy całej chujowości Snipesa w "The Marksman" wymienieni aktorzy
naprawdę starali się stworzyć jakieś przekonywujące kreacje. Podsumowując jest
to niskobudżetowe i przeraźliwie miałkie kino, które mogę polecić najbardziej
ortodoksyjnym fanom Snipesa. Gdyby na IMDB można było wystawiać połówki dałbym
2.5/10. Poza tym gratuluję niezwykle trafnego tytułu, szczególnie polskiego ("Strzelec wyborowy"), bo żadnego związku z fabułą nie uświadczyłem.
Emma Samms - dobra rola w chujowym filmie (źródło: http://www.beyondhollywood.com/) |
Ocena: 3/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz