niedziela, 13 stycznia 2013

"Predator"

Moim zdaniem "Predator" to jeden z największych klasyków kina akcji w dziejach kinematografii. Na dodatek film w reżyserii Johna McTiernana rozsadza najczystsza esencja hollywoodzkich produkcji z lat 80-tych i myślę, że bez żadnego przypału mógłby reprezentować całą ówczesną dekadę. Według IMDB oryginalny pomysł na "Predatora" wychodził się z żartu o tym, że jedyną postacią, z którą nie walczył jeszcze Rocky Balboa jest E.T. Nie wiem ile w tym prawdy, ale stworzenie postaci kosmicznego łowcy okazało się ogromnym sukcesem dla twórców. Predator błyskawicznie znalazł się w panteonie hollywoodzkich bohaterów, a jego gwiazda nie blednie po dzień dzisiejszy. Dzisiaj przyjrzymy się zatem co zadecydowało o jego sukcesie w 1987 roku.
źródło: http://www.impawards.com/index.html
"Predator" to opowieść o grupie komandosów, którzy na zlecenie CIA mają za zadanie odnaleźć śmigłowiec z ważnym oficjelem w środkowoamerykańskiej dżungli. Zadanie o tyle trudne, że maszynę strąciła prawdopodobnie miejscowa lewacka guerilla. Jednakże naszych herosów to wcale nie odstrasza. Ekipa majora Dutcha (Arnold Schwarzenegger) to najprawdziwsi pro, zaprawieni w bojach w różnych częściach świata. Niestety muszą zabrać ze sobą Dillona (Carl Weathers), miejscowego namiestnika CIA, co trochę martwi niektórych członków oddziału. Wkrótce po rozpoczęciu misji okazuje się, że Agencja po raz kolejny zrobiła w bambuko dzielnych wojaków, a ich przeciwnikiem staje się najgroźniejsza istota stąpająca po Ziemi.

źródło: źródło: http://cinema.theiapolis.com/

Zdecydowanie "Predator" nie mógłby powstać w innym okresie niż lata 80-te XX wieku. Dlaczego? Zwróćcie uwagę na zajebistą scenę powitania majora Dutcha i Dillona w jakimś zadupnym kraju Ameryki Środkowej. Te ogromne muły, hektolitry oliwki – godne samego Mike’a Dantona. W zasadzie szkoda, że nie ma go w filmie. Ale rozumiem – takie nagromadzenie herosów kina w jednej produkcji byłoby zbyt epickie do oglądania. Poza tym poziom brutalności jest niebywały. Chociaż "Predator" to mainstreamowa produkcja, to na ekranie oglądamy zwłoki obdarte ze skóry i powieszone na drzewie, wypatroszonych ludzi, płonących partyzantów, urywanie kończyn i temu podobne makabryczne widoki. Nie wyobrażam sobie, żeby można to było zrobić lepiej. Łącznie poległo aż 69 osób! Poraża ogromna wprost widowiskowość filmu: kiedy trzeba ekran wypełniają niekończące się, epickie eksplozje i totalny rozpierdol. W filmie zużyto chyba kilka ton amunicji. W szczególności polecam legendarną scenę karczowania dżungli przy użyciu miniguna. Ale nie samymi wybuchami człowiek żyje: "Predator" zawiera w sobie również sporo elementów cichej, partyzanckiej walki (m.in. zastawianie wszelkiego rodzaju pułapek). Muszę pochwalić twórców za wybór plenerów, gdyż jest to najlepsza dżungla, jaką widziałem w kinie. Momentami wygląda po prostu pięknie i naprawdę czuć ten specyficzny klimat ciągłego zagrożenia. Fajnie, że oszczędzono żenującego romansu, a zapewne była silna pokusa. Wszystko mogło się potoczyć jak w drugiej części przygód Johna Rambo, na szczęście zwyciężył zdrowy rozsądek.

Mac z legendarnym minigunem
(źródło: http://www.matttrailer.com/)
Jeśli chodzi o postacie występujące w filmie to powiem jedno: tu nie ma miejsca na bycie cipą. Major Dutch to profesjonalista i heros w jednej osobie, sypiący na zawołanie świetnymi one-linerami. Świetna rola Arnolda Schwarzeneggera, myślę, że jedna z najlepszych w jego karierze. Nie inaczej jest z jego ekipą. Chociaż Hawkins (Shane Black) wydaje się chujowy ponad miarę, to jednak w walce wykazuje się solidnością. Reszta oddziału nie zostawia żadnych złudzeń. Mac (Bill Duke), Blain (Jesse Ventura) oraz Billy (Sonny Landham) to psychopatyczne maszyny do zabijania eliminujące każdego kto stanie na ich drodze. Co ciekawe firma ubezpieczeniowa zgodziła się na zatrudnienie Sonny’ego Landhama jedynie pod warunkiem, że przez całą dobę będzie pilnował go ochroniarz. Bodyguard nie miał jednak dbać o bezpieczeństwo aktora, lecz chronić resztę ekipy przed nim, gdyż Landham słynął ze skłonności do mordobicia. Dillon to również heros, ale trochę mniejszego pokroju – niemniej doceniam świetną kreację Carla Weathersa. Tutaj chciałbym również wyróżnić Billa Duke’a, gdyż włożył wiele wysiłku w swoją rolę i ja mu naprawdę wierzę. W obsadzie pojawia się jeszcze Elpidia Carrillo oraz R.G. Armstrong.
W "Predatorze" umiera się na różne sposoby...
(źródło: http://www.matttrailer.com/)
Odrębny akapit postanowiłem poświęcić na tytułowego Predatora (Kevin Peter Hall – pojawia się również jako pilot śmigłowca). Postać kosmicznego łowcy bezbłędnie wprowadzono do filmu. Poznajemy go stopniowo, niezbyt nachalnie, gdy przygląda się poczynaniom oddziału komandosów z leśnej gęstwiny. Patrzymy na dżunglę z jego perspektywy, chociaż jeszcze nie widzieliśmy jak naprawdę wygląda ani czym w ogóle jest. Takie proste zabiegi, a niosą w sobie tyle geniuszu! A gdy w końcu możemy zobaczyć Predatora bez kamuflażu to wygląda po prostu imponująco. I nie trzeba było do tego komputerów z procesorami najmocniejszymi w całej galaktyce! Jestem przekonany, że widzowie wychowani na ostatnich produkcjach Marvela nie uwierzą, że "Predator" kosztował jedynie 15 mln USD! Niemniej efekty i design postaci robią imponujące wrażenie nawet po 25 latach: kamuflaż Predatora jest po prostu świetny! Dla mnie to właśnie jest prawdziwa magia efektów specjalnych, a nie produkcje typu "Avengers" kręcone niemal w całości na blue screenie.
źródło: http://designingsound.org/
Podsumowując "Predatora" muszę stwierdzić, że jest to epickie kino akcji i esencja tegoż gatunku. Interesująca fabuła, świetne dialogi, heroiczne postacie plus kosmiczny łowca zagwarantowały ogromny sukces. Jak wiadomo Hollywood nie mogło przegapić tak doskonałej okazji na zarabianie kasy. Druga część była jeszcze w porządku, a jej recenzję znajdziecie pod tym linkiem – "Predator 2". Niestety ostatnie filmy wykorzystujące postać Predatora są raczej mocno żenujące i naprawdę szkoda takiego pohańbienia jego legendy. Najlepiej zapomnieć o tym gównie i rozkoszować się dwoma pierwszymi częściami!
źródło: http://cinema.theiapolis.com/

Ocena: 9/10.

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że mogłem pomóc, chociaż ta recenzja ma już swoje lata :)

    OdpowiedzUsuń