Moim zdaniem "Predator" to jeden
z największych klasyków kina akcji w dziejach kinematografii. Na dodatek film w
reżyserii Johna McTiernana rozsadza najczystsza esencja hollywoodzkich
produkcji z lat 80-tych i myślę, że bez żadnego przypału mógłby reprezentować
całą ówczesną dekadę. Według IMDB oryginalny pomysł na "Predatora" wychodził
się z żartu o tym, że jedyną postacią, z którą nie walczył jeszcze Rocky Balboa
jest E.T. Nie wiem ile w tym prawdy, ale stworzenie postaci kosmicznego łowcy
okazało się ogromnym sukcesem dla twórców. Predator błyskawicznie znalazł się w
panteonie hollywoodzkich bohaterów, a jego gwiazda nie blednie po dzień
dzisiejszy. Dzisiaj przyjrzymy się zatem co zadecydowało o jego sukcesie w 1987
roku.
źródło: http://www.impawards.com/index.html |
"Predator" to opowieść o grupie komandosów,
którzy na zlecenie CIA mają za zadanie odnaleźć śmigłowiec z ważnym oficjelem
w środkowoamerykańskiej dżungli. Zadanie o tyle trudne, że maszynę strąciła
prawdopodobnie miejscowa lewacka guerilla. Jednakże naszych herosów to wcale
nie odstrasza. Ekipa majora Dutcha (Arnold Schwarzenegger) to najprawdziwsi pro, zaprawieni w bojach w różnych
częściach świata. Niestety muszą zabrać ze sobą Dillona (Carl Weathers),
miejscowego namiestnika CIA, co trochę martwi niektórych członków oddziału. Wkrótce
po rozpoczęciu misji okazuje się, że Agencja po raz kolejny zrobiła w bambuko
dzielnych wojaków, a ich przeciwnikiem staje się najgroźniejsza istota
stąpająca po Ziemi.
źródło: źródło: http://cinema.theiapolis.com/ |
Zdecydowanie "Predator" nie
mógłby powstać w innym okresie niż lata 80-te XX wieku. Dlaczego? Zwróćcie
uwagę na zajebistą scenę powitania majora Dutcha i Dillona w jakimś zadupnym
kraju Ameryki Środkowej. Te ogromne muły, hektolitry oliwki – godne samego Mike’a
Dantona. W zasadzie szkoda, że nie ma go w filmie. Ale rozumiem – takie
nagromadzenie herosów kina w jednej produkcji byłoby zbyt epickie do oglądania.
Poza tym poziom brutalności jest niebywały. Chociaż "Predator" to mainstreamowa
produkcja, to na ekranie oglądamy zwłoki obdarte ze skóry i powieszone na
drzewie, wypatroszonych ludzi, płonących partyzantów, urywanie kończyn i temu
podobne makabryczne widoki. Nie wyobrażam sobie, żeby można to było zrobić
lepiej. Łącznie poległo aż 69 osób! Poraża ogromna wprost widowiskowość filmu:
kiedy trzeba ekran wypełniają niekończące się, epickie eksplozje i totalny
rozpierdol. W filmie zużyto chyba kilka ton amunicji. W szczególności polecam
legendarną scenę karczowania dżungli przy użyciu miniguna. Ale nie samymi
wybuchami człowiek żyje: "Predator" zawiera w sobie również sporo elementów
cichej, partyzanckiej walki (m.in. zastawianie wszelkiego rodzaju pułapek). Muszę
pochwalić twórców za wybór plenerów, gdyż jest to najlepsza dżungla, jaką
widziałem w kinie. Momentami wygląda po prostu pięknie i naprawdę czuć ten
specyficzny klimat ciągłego zagrożenia. Fajnie, że oszczędzono żenującego romansu, a
zapewne była silna pokusa. Wszystko mogło się potoczyć jak w drugiej części
przygód Johna Rambo, na szczęście zwyciężył zdrowy rozsądek.
Mac z legendarnym minigunem (źródło: http://www.matttrailer.com/) |
Jeśli chodzi o postacie
występujące w filmie to powiem jedno: tu nie ma miejsca na bycie cipą. Major
Dutch to profesjonalista i heros w jednej osobie, sypiący na zawołanie
świetnymi one-linerami. Świetna rola
Arnolda Schwarzeneggera, myślę, że jedna z najlepszych w jego karierze. Nie
inaczej jest z jego ekipą. Chociaż Hawkins (Shane Black) wydaje się chujowy
ponad miarę, to jednak w walce wykazuje się solidnością. Reszta oddziału nie
zostawia żadnych złudzeń. Mac (Bill Duke), Blain (Jesse Ventura) oraz Billy
(Sonny Landham) to psychopatyczne maszyny do zabijania eliminujące każdego kto
stanie na ich drodze. Co ciekawe firma ubezpieczeniowa zgodziła się na
zatrudnienie Sonny’ego Landhama jedynie pod warunkiem, że przez całą dobę
będzie pilnował go ochroniarz. Bodyguard nie miał jednak dbać o bezpieczeństwo
aktora, lecz chronić resztę ekipy przed nim, gdyż Landham słynął ze skłonności
do mordobicia. Dillon to również heros, ale trochę mniejszego pokroju –
niemniej doceniam świetną kreację Carla Weathersa. Tutaj chciałbym również
wyróżnić Billa Duke’a, gdyż włożył wiele wysiłku w swoją rolę i ja mu naprawdę
wierzę. W obsadzie pojawia się jeszcze Elpidia Carrillo oraz R.G. Armstrong.
W "Predatorze" umiera się na różne sposoby... (źródło: http://www.matttrailer.com/) |
Odrębny akapit postanowiłem
poświęcić na tytułowego Predatora (Kevin Peter Hall – pojawia się również jako
pilot śmigłowca). Postać kosmicznego łowcy bezbłędnie wprowadzono do filmu.
Poznajemy go stopniowo, niezbyt nachalnie, gdy przygląda się poczynaniom
oddziału komandosów z leśnej gęstwiny. Patrzymy na dżunglę z jego perspektywy,
chociaż jeszcze nie widzieliśmy jak naprawdę wygląda ani czym w ogóle jest.
Takie proste zabiegi, a niosą w sobie tyle geniuszu! A gdy w końcu możemy
zobaczyć Predatora bez kamuflażu to wygląda po prostu imponująco. I nie trzeba
było do tego komputerów z procesorami najmocniejszymi w całej galaktyce! Jestem
przekonany, że widzowie wychowani na ostatnich produkcjach Marvela nie uwierzą,
że "Predator" kosztował jedynie 15 mln USD! Niemniej efekty i design postaci
robią imponujące wrażenie nawet po 25 latach: kamuflaż Predatora jest po prostu
świetny! Dla mnie to właśnie jest prawdziwa magia efektów specjalnych, a nie
produkcje typu "Avengers" kręcone niemal w całości na blue screenie.
źródło: http://designingsound.org/ |
Podsumowując "Predatora" muszę
stwierdzić, że jest to epickie kino akcji i esencja tegoż gatunku. Interesująca
fabuła, świetne dialogi, heroiczne postacie plus kosmiczny łowca zagwarantowały
ogromny sukces. Jak wiadomo Hollywood nie mogło przegapić tak doskonałej okazji
na zarabianie kasy. Druga część była jeszcze w porządku, a jej recenzję
znajdziecie pod tym linkiem – "Predator 2". Niestety ostatnie filmy wykorzystujące
postać Predatora są raczej mocno żenujące i naprawdę szkoda takiego pohańbienia jego
legendy. Najlepiej zapomnieć o tym gównie i rozkoszować się dwoma pierwszymi
częściami!
źródło: http://cinema.theiapolis.com/ |
Ocena: 9/10.
Bardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłem pomóc, chociaż ta recenzja ma już swoje lata :)
OdpowiedzUsuń