As long as you can still grab a breath, you fight. You breathe... keep breathing.
Przeglądając listę tegorocznych
oscarowych nominacji w kategorii najlepszy film nie mogłem oczywiście pominąć
największego chyba faworyta, czyli "The Revenant" (tuzin nominacji na 24
kategorie). Produkcja, którą wyreżyserował Alejandro González Iñárritu, ostatecznie
zgarnęła jedynie trzy statuetki (reżyseria, zdjęcia, główna rola męska),
przegrywając w najważniejszej kategorii ze "Spotlight". Jednakże z nieznanych
mi przyczyn (prawdopodobnie lenistwo intelektualne) dosyć mozolnie zbierałem
się, aby pójść do kina na najnowszą produkcję reżysera doskonałego "Birdmana",
w efekcie czego film obejrzałem w domowym zaciszu w kilku podejściach. Z tego
też powodu obawiam się, że moja ocena "Zjawy" może zostać trochę wypaczona
przez warunki, w jakich doszło do projekcji. Możliwe, że kinowy seans mógłby
znacząco wpłynąć na podwyższenie oceny, ale ponieważ do tego nie doszło,
zarysowuję jedynie taką możliwość.
źródło: http://www.impawards.com |
W "The Revenant" przedstawiono
historię, która wydarzyła się naprawdę (oczywiście w rzeczywistości było trochę
inaczej). W 1823 roku, w ośnieżonych ostępach dzisiejszej Południowej Dakoty,
wyprawa dowodzona przez kapitana Andrew Henry’ego (Domhnall Gleeson), stara się
zgromadzić jak najwięcej cennych skór dzikich zwierząt. Niestety wskutek
brutalnego i zdradzieckiego ataku miejscowych Indian wielu członków ekspedycji
ginie, a wartościowe towary w większości przepadają. Ocalali postanawiają
zebrać co się da i wrócić na bardziej cywilizowane obszary, gdzie
prawdopodobieństwo nagłego oskalpowania jest relatywnie mniejsze. W trakcie
taktycznego odwrotu przewodnik i traper Hugh Glass (Leonardo DiCaprio) zostaje jeszcze
brutalniej zaatakowany przez niedźwiedzicę. W efekcie odniesionych ran i
zbliżającej się indiańskiej pogoni kapitan Henry postanawia pozostawić swojego
człowieka w dziczy. Jednakże, w celu zapewniania Glassowi godnego,
chrześcijańskiego pochówku pozostawia przy nim Fitzgeralda (Tom Hardy) oraz
Bridgera (Will Poulter).
© 2016 Twentieth Century Fox Film Corporation |
Miałem spore oczekiwania co do "The Revenant", albowiem medialnie napompowana bańka hype’u osiągnęła monstrualne rozmiary. Niestety od razu muszę
napisać, że nie jest to produkcja na tak doskonałym poziomie jak "Birdman".
Przy czym nie mogę oczywiście zaprzeczyć, że jest to również interesujący i
znakomicie nakręcony film. Z pewnością za jeden z największych plusów należy
uznać zdjęcia Emmanuela Lubezki’ego, który chyba naprawdę pokazał Everest
swoich możliwości. Mistrzowsko bowiem zostały ukazane piękne krajobrazy,
podkreślone wielością statycznych ujęć. Niemniej równie znakomicie (a może
nawet jeszcze lepiej) wypadły dynamiczne sekwencje, w których można poczuć
niemal jak siedząc w siodle tuż obok filmowych bohaterów. Owacja na stojąco i w
pełni zasłużony Oscar! Pod względem scenografii "Zjawa", obok "Mad Maxa",
wydaje mi się najlepszą zeszłoroczną produkcją. Przy czym, gdybym miał wybierać
pomiędzy oboma filmami to wskazałbym raczej na dzieło Georga Millera, gdyż
wykreowanie futurystycznego uniwersum wymaga o wiele więcej wyobraźni niż
piękne ukazanie istniejących już plenerów.
© 2016 Twentieth Century Fox Film Corporation |
Fabuła "Zjawy" nie jest specjalne
skomplikowana – w zasadzie można napisać, że jest to klasyczna opowieść o
bezwzględnej zemście. Co ciekawe i dosyć ironiczne, prawdziwy Hugh Glass
zachował się z kolei dosyć po chrześcijańsku i oszczędził sobie polowania na
swoich niedoszłych oprawców. Niemniej scenarzyści dla zwiększenia motywacji
swojego bohatera dodali wątek w połowie indiańskiego dzieciątka, toteż łatwo
zrozumieć niebywałą zawziętość i nieustępliwość Glassa. W gruncie rzeczy nie
mam większych zarzutów fabularnych, aczkolwiek skutki oswobodzenia indiańskiej
dziewczyny z rąk zdegenerowanej i rozpustnej bandy pijanych Francuzów trochę
przypominają mi latynoski motyw z "Training Day". Ponadto "Zjawę" można również
odbierać jako swoistą i wyjątkowo brutalną lekcję przetrwania w ośnieżonych
ostępach. Coś w rodzaju XIX-wiecznego "Ultimate Survival" w wersji hardcore, gdzie Beara Gryllsa w roli
prowadzącego zastępuje Hugh Glass. Do niezaprzeczalnych walorów edukacyjnych
należy przede wszystkim zaliczyć sposoby zdobywania pożywienia, schronienia
(chociaż to już znamy z "Imperium Kontratakuje") oraz udzielania sobie
pierwszej pomocy. Warto docenić także walory lingwistyczne – występujący w
filmie Francuzi oraz Indianie posługują się ojczystymi językami.
© 2016 Twentieth Century Fox Film Corporation |
Odnośnie aktorstwa nie uciekniemy
oczywiście od pewnych kontrowersji. Po wielu latach walki z bezwzględną
Akademią, Leonardo DiCaprio otrzymał wreszcie upragnionego Oscara. Niemniej
jego zwycięstwo budzi u mnie trochę niesmak – w ostatnich latach zagrał bowiem
o wiele lepiej (vide "The Wolf of Wall Street"), a mimo to musiał obejść się smakiem. Z drugiej strony przy tak
słabych nominacjach (Matt Damon – LOL) porażka mogłaby zakończyć się
samobójstwem tego znakomitego aktora. Do Glassa w wykonaniu DiCaprio naprawdę
trudno się przyczepić, ale tak jak pisałem powyżej Leonardo może wznieść się na
o wiele wyższy poziom. Tym razem w roli głównego adwersarza naszego bohatera
wystąpił Tom Hardy. Za rolę Fitzgeralda należą mu się oczywiście oklaski –
trudno przecież stworzyć tak realistyczną postać, przepełnioną egoizmem,
chciwością oraz pragmatyzmem by nie popaść przy tym w jakąś przesadę. Z fajnej
strony pokazał się także Will Poulter, wcielający się w leszcza o trochę
szlachetniejszych motywacjach. Zastanawiałem się jak w takiej konwencji
wypadnie Domhnall Gleeson, ale chłopak poradził sobie znakomicie i mam
nadzieję, że w przyszłości będzie pojawiał się w najwięcej znaczących
produkcjach.
© 2016 Twentieth Century Fox Film Corporation |
Długo rozmyślałem nad oceną "Zjawy". Początkowo planowałem wystawić mocarną siódemkę, jednakże po refleksji
nad wizualnym pięknem filmu postanowiłem podnieść notę o jedną gwiazdkę.
Jednakże wtedy przypomniałem sobie, iż obejrzenie tej produkcji zajęło mi tak
naprawdę kilka ładnych podejść, a obecnie nie pałam jakoś większym entuzjazmem
by odpalić sobie kolejny seans. Ponieważ coś musi być na rzeczy nie mogę z
czystym sumieniem wystawić "The Revenant" aż tak wysokiej oceny. "Birdman" miał
tak duży wpływ na moją percepcję filmowej rzeczywistości, że jak w piosence Rebel Yell Billy’ego Idola chcę po
prostu more, more, more! Jednakże polecam
Wam zapoznać się z tą XIX-wieczną opowieścią o przetrwaniu i zemście, ponieważ
jest to nadzwyczaj solidna produkcja podparta pięknymi zdjęciami oraz
doskonałym aktorstwem.
© 2016 Twentieth Century Fox Film Corporation |
Ocena: 7/10.