"Z Archiwum X” to jeden z
najważniejszych seriali mojego dzieciństwa oraz wczesnej młodości. Doskonale
pamiętam jak w podstawówce czekało się na kolejny odcinek, a następnie
dyskutowało o fabule w drodze do szkoły i na przerwach. Serial odcisnął piętno
na wielu wypracowaniach, a co niektórzy dostali bana na oglądanie za swoją
radosną twórczość. Do dziś posiadam nawet książkę zawierającą opisy odcinków z
sezonów 1-3. Przyznam jednakże, że z czasem poziom "Z Archiwum X” zaczął
znacząco spadać. Niektórzy wiązali to już z odejściem scenarzystów Glena
Morgana i Jamesa Wonga, który zajęli się tworzeniem "Gwiezdnej Eskadry” ("Space: Above and Beyond"). Niemniej,
wraz ze spadającym poziomem ukochanego dziecka Chrisa Cartera, traciłem powoli
zainteresowanie serią. Z tego powodu nie mam świadomości o wydarzeniach z
ostatnich 2-3 sezonów (a było ich łącznie aż 9).
źródło: http://biglight.com/ |
Zabierając się za "X-Files: I want to believe” liczyłem na porządną rozrywkę, pozytywnie wzbogaconą przez
upływ czasu. Film powstał bowiem w 2008 roku, czyli 6 lat po emisji ostatniego odcinka
serialu oraz 10 lat po pierwszej kinowej produkcji "The X-Files: Fight the Future”. Niestety kompletnie nic nie pamiętam z pierwszej odsłony, jedynie
jakieś mgliste wspomnienie o mocnych powiązaniach z serialem mi się przebija,
toteż nie jestem do końca kompetentny pod względem fabularnym. U pary naszych
bohaterów wiele się zmieniło: oboje nie pracują już w FBI, a Scully (Gillian
Anderson) jest lekarką w katolickim szpitalu. Jednakże FBI pamięta o swoich
zasłużonych agentach i wykorzystując Scully wzywa Muldera (David Duchovny) do
rozwiązania nietypowej sprawy. W Wirginii Zachodniej uprowadzono bowiem agentkę
Biura, a jedyną szansę na jej odnalezienie jest współpraca z księdzem
jasnowidzem, byłym pedofilem.
źródło: http://www.cleveland.com/ |
Brzmi słabo? I tak jest w
rzeczywistości. Poza tym wraca znany schemat serialowy: sceptyczna Scully i
łatwowierny Mulder. Nie będę ukrywał – film ogląda się tragicznie. Fabuła jest
niedopuszczalnie idiotyczna i pozbawiona sensu. Na domiar złego co chwila z ust
Scully padają teksty, których nie powstydziłby się Paolo Coelho („Nie możemy
patrzeć razem w ciemność”, „Musisz spojrzeć w głąb siebie”). Jest to wysoce
żenujące i naprawdę zachęca do wyłączenia filmu. Gdyby wyciąć te kwestie oraz
ultraprzykry wątek o złym księdzu katolickim, który nie pozwala uratować Scully
małego dziecka to może (powtarzam: może) uzbierałby się materiał na bardzo
średni odcinek Archiwum. Nie wiedziałem również, że Wirginia Zachodnia zimą
przypomina Antarktydę (oczywiście film tradycyjnie powstał w Kanadzie). Przez
oglądanie tego rodzaju produkcji można się głęboko zniechęcić do serialu i
zatrzeć piękne wspomnienia z dzieciństwa. Rzadko to mówię, ale tym razem
kategorycznie odradzam projekcję.
Ocena: 2/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz