sobota, 22 września 2012

"The X-Files: I Want To Believe"



"Z Archiwum X” to jeden z najważniejszych seriali mojego dzieciństwa oraz wczesnej młodości. Doskonale pamiętam jak w podstawówce czekało się na kolejny odcinek, a następnie dyskutowało o fabule w drodze do szkoły i na przerwach. Serial odcisnął piętno na wielu wypracowaniach, a co niektórzy dostali bana na oglądanie za swoją radosną twórczość. Do dziś posiadam nawet książkę zawierającą opisy odcinków z sezonów 1-3. Przyznam jednakże, że z czasem poziom "Z Archiwum X” zaczął znacząco spadać. Niektórzy wiązali to już z odejściem scenarzystów Glena Morgana i Jamesa Wonga, który zajęli się tworzeniem "Gwiezdnej Eskadry” ("Space: Above and Beyond"). Niemniej, wraz ze spadającym poziomem ukochanego dziecka Chrisa Cartera, traciłem powoli zainteresowanie serią. Z tego powodu nie mam świadomości o wydarzeniach z ostatnich 2-3 sezonów (a było ich łącznie aż 9).
źródło: http://biglight.com/
Zabierając się za "X-Files: I want to believe” liczyłem na porządną rozrywkę, pozytywnie wzbogaconą przez upływ czasu. Film powstał bowiem w 2008 roku, czyli 6 lat po emisji ostatniego odcinka serialu oraz 10 lat po pierwszej kinowej produkcji "The X-Files: Fight the Future”. Niestety kompletnie nic nie pamiętam z pierwszej odsłony, jedynie jakieś mgliste wspomnienie o mocnych powiązaniach z serialem mi się przebija, toteż nie jestem do końca kompetentny pod względem fabularnym. U pary naszych bohaterów wiele się zmieniło: oboje nie pracują już w FBI, a Scully (Gillian Anderson) jest lekarką w katolickim szpitalu. Jednakże FBI pamięta o swoich zasłużonych agentach i wykorzystując Scully wzywa Muldera (David Duchovny) do rozwiązania nietypowej sprawy. W Wirginii Zachodniej uprowadzono bowiem agentkę Biura, a jedyną szansę na jej odnalezienie jest współpraca z księdzem jasnowidzem, byłym pedofilem.
źródło: http://www.cleveland.com/
Brzmi słabo? I tak jest w rzeczywistości. Poza tym wraca znany schemat serialowy: sceptyczna Scully i łatwowierny Mulder. Nie będę ukrywał – film ogląda się tragicznie. Fabuła jest niedopuszczalnie idiotyczna i pozbawiona sensu. Na domiar złego co chwila z ust Scully padają teksty, których nie powstydziłby się Paolo Coelho („Nie możemy patrzeć razem w ciemność”, „Musisz spojrzeć w głąb siebie”). Jest to wysoce żenujące i naprawdę zachęca do wyłączenia filmu. Gdyby wyciąć te kwestie oraz ultraprzykry wątek o złym księdzu katolickim, który nie pozwala uratować Scully małego dziecka to może (powtarzam: może) uzbierałby się materiał na bardzo średni odcinek Archiwum. Nie wiedziałem również, że Wirginia Zachodnia zimą przypomina Antarktydę (oczywiście film tradycyjnie powstał w Kanadzie). Przez oglądanie tego rodzaju produkcji można się głęboko zniechęcić do serialu i zatrzeć piękne wspomnienia z dzieciństwa. Rzadko to mówię, ale tym razem kategorycznie odradzam projekcję.

Ocena: 2/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz