"Colors" znalazłem całkowicie
przypadkowo w czasie rutynowego przeglądania IMDb. Wcześniej nigdy nie miałem
okazji oglądać filmu Dennisa Hoppera. Co więcej, chociaż w uważam się za znawcę
kina w jakimś tam stopniu (przynajmniej amerykańskiego), to powyższy tytuł był
dla mnie kompletnie obcy. To dziwne, ponieważ tematyka produkcji wydaje mi się
bardzo bliska. Gliniarze, bezwzględne wojny gangów oraz słoneczne Miasto
Aniołów wyglądają na tyle zachęcająco, że "Colors" powinno zostać przeze mnie obejrzane kilka
ładnych lat temu. Tak się jednakże nie stało, więc wreszcie przyszła dobra
okazja by nadrobić zaległości.
źródło: http://www.impawards.com |
"Colors" to oczywiście kino
policyjne, w którego tle toczy się krwawy konflikt pomiędzy największymi
ówczesnymi gangami L.A. – Crips oraz Bloods. Jeśli ktokolwiek z Was, Drodzy
Czytelnicy, liznął kiedykolwiek gangsta rapu z West Coast (lub poczytał sobie
Wikipedię), będzie miał choćby blade pojęcie, jakich problemów Miasta Aniołów
dotyka film Hoppera. Jak przystało na standardowe kino policyjne mamy
oczywiście do czynienia z duetem bohaterów. Starszy z nich, Bob Hodges (Robert
Duvall), to doświadczony i roztropny gliniarz, który szuka zrozumienia na
ulicach Los Angeles. Posiadłszy tzw. miejską
mądrość ma świadomość, że nie zawsze brutalne metody policji muszą przynieść
zamierzony efekt, a czasem trzeba po prostu wybrać mniejsze zło i przybić
piątkę z jakimś homie albo ese. Młodziutki Danny McGavin (Sean
Penn) to z kolei całkowite przeciwieństwo starszego kolegi. Narwany,
niespokojny i epatujący skłonnością do przemocy pragnie dorwać każdego
przestępcę w Mieście Aniołów. Warto dodać, że obaj funkcjonariusze LAPD pracują
w CRASH (Community Resources Against Street Hoodlums), specjalnej jednostce
powołanej do zwalczania gangów, która pod koniec lat 90-tych ubiegłego stulecia
poważnie umoczyła w tzw. aferze Rampart.
źródło: http://www.moviestillsdb.com |
Tytuł filmu (tym razem bardzo
zgrabnie przetłumaczony na polski – "Barwy") nawiązuje oczywiście do kolorów
określających przynależność do gangów Crips oraz Bloods. Trzeba jednakże
przyznać, że pojawiają się teorie, iż w szczytowym okresie wojny tak naprawdę
brały w niej udział trzy organizacje. Oprócz wspomnianych Crips oraz Bloods
największym i najpotężniejszym gangiem Miasta Aniołów miał być … LAPD.
Zważywszy na późniejsze liczne skandale nie jest to do końca aż tak absurdalna
teoria, jak się wydaje na pierwszy rzut oka. Niemniej w "Colors" gliniarze w
większości epatują prawością oraz sprawiedliwością, a zjawisko korupcji nie
występuje w ogóle. Pod względem fabularnym tak naprawdę nie dzieje się zbyt
wiele. Nasi bohaterowie patrolują ulice L.A., na których rozgrywa się totalny Armagedon.
Crips eksterminują Bloods, potem następuje oczywiście krwawy odwet, który
nakręca niekończącą się spiralę przemocy. Cała akcja toczy się wokół relacji
doświadczonego pro i wyjątkowo narwanego
rookie, który wkrótce zyskuje
znakomitą uliczną ksywkę Pacmana. Jeżeli
oglądaliście dużo tego rodzaju filmów, to nie będziecie mieć żadnego problemu,
żeby przewidzieć zakończenie. Tu niestety Dennis Hopper poszedł wyraźnie na
łatwiznę i nie sądzę by ktokolwiek mógł być zaskoczony finałem. Nie można
oczywiście zapomnieć o starej zasadzie kina policyjnego: im bliżej emerytury,
tym bardziej wzrasta śmiertelność wśród stróżów prawa.
źródło: http://www.moviestillsdb.com |
Wydaje mi się, że "Colors" stoi
troszkę w rozkroku, ponieważ twórcy nie byli do końca zdecydowani czy chcą
zrobić film o policjantach czy o gangach. Ostatecznie szala przechyliła się
bardziej na stronę LAPD, aczkolwiek nie jest to produkcja ukazująca nieznane
dotąd aspekty policyjnej pracy. Z kolei członkowie Crips i Bloods zostali
ukazani jako narkopojeby o ogromnych
skłonnościach do przemocy. Eksterminacja nie ma tutaj żadnego sensu ani
widocznego celu (jak choćby zdobycia nowego terytorium dla gangu czy też
wyeliminowania konkurencji handlującej anielskim
pyłem). Najzwyczajniej w świecie randomowi
członkowie jednego gangu dla rozrywki wykańczają randomowych gangsterów noszących inne barwy. Żadne morderstwo nie
może pozostać bez odpowiedzi, więc tworzą się wielostopniowe vendetty, w
których tak naprawdę nie wiadomo o co chodzi, ponieważ większość
zainteresowanych nie żyje. Pod względem realizacyjnym prawie nie uświadczyłem
żenady. Co więcej podobał mi się nawet jeden dynamiczny pościg, niemniej jego
zakończenie było sztampowo tragiczne (w USA samochody wybuchają od uderzeń w
różne, dziwne rzeczy). Na pewno na ogromny plus zasługuje ścieżka dźwiękowa,
którą wypełniają utwory znakomitych artystów takich jak Ice-T (tytułowe Colors), Eric B. & Rakim, Kool G.
Rap czy choćby Salt-n-Pepa.
źródło: http://www.moviestillsdb.com |
"Colors" opiera się na zderzeniu trudnych
charakterów głównych bohaterów, więc do ich ról potrzebni byli znakomici
aktorzy. Zarówno Robert Duvall, jak i Sean Penn, świetnie wywiązali się z
zadania, które postawił przed nimi Dennis Hopper. Duet takich znakomitych
wykonawców ogląda się z prawdziwą przyjemnością. Prawdziwa klasa i wielkie
brawa za tak udany casting! Niestety na drugim planie niewiele jest postaci,
które zwróciłyby uwagę przeciętnego widza. Z pewnością wyróżnia się niezwykle
małomówny Don Cheadle (Rocket), którego można by bez przypału umieścić w "The
Wire". Na oklaski zasłużył także Trinidad Silva (Frog), który zginął w wypadku
kilka miesięcy po premierze filmu. And last but not least: zawsze fajnie
popatrzeć na Marię Conchita Alonso (Loisa) i posłuchać jej angielskiego wzbogaconego
o mocny latynoski akcent. Pozostałe postacie w "Colors" to randomowi gliniarze
i członkowie gangów, którzy praktycznie niczym się nie wyróżniają i przeważnie bardzo
szybko znikają z ekranu.
źródło: http://www.moviestillsdb.com |
Jestem przekonany, że bez "Colors" nie powstałoby nigdy arcydzieło pokroju "End of Watch". Pod względem
tematyki dzieło Davida Ayera czerpie z produkcji Dennisa Hoppera, aczkolwiek jest
nieporównywalnie doskonalsze. Trzeba jednakże przyznać, że "Colors" to
zdecydowanie solidne kino policyjne, które nie dostarcza widzowi zbyt wielu powodów
do zażenowania. Obowiązkowa pozycja dla fanów Seana Penna oraz Roberta Duvalla,
ale również miłośników Miasta Aniołów i gangsta rapu.
źródło: http://www.moviestillsdb.com |
Ocena: 6/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz