wtorek, 3 września 2013

"On the Road"

Do marca bieżącego roku miałem relatywnie niewielkie pojęcie o tzw. beat generation. Gdzieś, w dalekich odmętach mojej świadomości, zakonspirowały się szczątkowe informacje na temat tegoż zjawiska. Poza Williamem S. Burroughsem, którym de facto zainteresowałem się dopiero po obejrzeniu "Naked Lunch", bitnicy wydawali mi się niemalże pustym pojęciem. Sytuacja uległa zmianie dopiero w momencie, w którym w moich rękach znalazło się jedno z trzech sztandarowych dzieł tegoż nurtu. Obok wspomnianego Nagiego Lunchu Burroughsa oraz Skowytu Allena Ginsberga to właśnie W Drodze Jacka Kerouaca najczęściej zaliczane jest do literackiego kanonu beat generation. Przed lekturą miałem naprawdę wielkie oczekiwania. Oto wreszcie sięgnę książkowego Olimpu, a moja dotychczasowa marna egzystencja zmieni się diametralnie! - pomyślałem otwierając grubaśne tomiszcze w miękkiej oprawie. Niestety im dalej brnąłem w tę ponad 400-stronicową powieść, tym bardziej początkowy entuzjazm zanikał. Napiszę szczerze: W Drodze to dla mnie kompletne rozczarowanie i męki straszliwe przeżywałem, aby doczytać książkę do końca. Nie wiem czy wynikało to bardziej z faktu, że Kerouac opisał rzeczywistość sprzed ponad 60 lat czy też po prostu z najzwyczajniejszej w świecie miałkości tegoż dzieła? A może po prostu nie przystaję mentalnie do beat generation? W ostatniej hipotezie utwierdziłem się dodatkowo po przeczytaniu Nagiego Lunchu - planuję wkrótce wzbogacić recenzję filmu o wrażenia z literackiego pierwowzoru. Niemniej kiedy dowiedziałem się, że całkiem niedawno powstała filmowa wersja "W Drodze" zapałałem ogromną chęcią by ją zobaczyć. Skąd takaż potrzeba i jakiż okrutny brak konsekwencji? - zapewne spytacie i słusznie wytkniecie brak logiki w działaniu. Szczerze powiedziawszy trudno uzasadnić to pragnienie, po prostu czasem tak bywa i basta! Jack Kerouac opisał prawdziwych przedstawicieli beat generation, więc dla lepszego zrozumienia książki oraz filmu proponuję maleńkie who is who (postać z książki/rzeczywistość/aktor):
  • Sal Paradise/Jack Kerouac/Sam Riley
  • Dean Moriarty/Neal Cassady/Garrett Hedlund
  • MaryLou/LuAnne Henderson/Kristen Stewart
  • Carlo Marx/Allen Ginsberg/Tom Sturridge
  • Old Bull Lee/William S. Burroughs/Viggo Mortensen
źródło: http://www.impawards.com/
Akcja filmu została osadzona na przełomie lat 40-tych i 50-tych ubiegłego stulecia w zepsutej kapitalizmem ojczyźnie Wuja Sama. Głównym bohaterem i narratorem "On the Road" jest młody, niespełniony jeszcze pisarz Sal Paradise. Na co dzień zamieszkuje wraz z ciotką w Nowym Yorku, aczkolwiek od czasu do czasu przemierza autostopem bezkresne pustkowia Ameryki, natykając się na galerię unikatowych postaci. Fabułę filmu wypełniają zatem jego samotne lub też nie podróże ze wschodniego wybrzeża na mityczny Zachód, których ukoronowaniem staje się w końcu wyprawa do Meksyku. Oczywiście wszystko podlane jest alkoholem, narkotykami, nieprzystosowaniem do statecznego życia oraz rozważaniami nad sensem ludzkiej egzystencji. Oś filmu obraca się wokół podróży oraz relacji w trójkącie Sal - Dean - MaryLou, w które od czasu do czasu ingeruje jeszcze Carlo Marx.
źródło: http://www.ontheroad-themovie.com
Mimo, że oglądałem "On the Road" w wysoce niesprzyjających warunkach (tj. po libacji alkoholowej zakończonej około 5 rano) i moja percepcja nie była ostra jak brzytwa, to film spodobał mi się o wiele bardziej niż książkowy oryginał. Reżyser Walter Salles (jak dla mnie kompletny no name) i scenarzysta Jose Rivera przerobili miałką lekturę na dosyć interesującą, a miejscami nawet fascynującą opowieść. Po usunięciu wszelkiej fabularnej mielizny okazało się, że "W Drodze" może śmiało przyciągnąć uwagę widza i nawet nie nudzić, mimo ponad dwugodzinnej projekcji. W tym miejscu należy zauważyć, że twórcy zachowali ducha powieści Kerouaca, czyli kompletnie mi obcy etos tytułowej drogi. W ekranizacji nie dopatrzyłem się również wielkich odstępstw od oryginału, toteż nie można podnosić zarzutów o zgwałcenie literackiego pierwowzoru. Dziwnym nie jest, że z powodu obszerności książki pewne wątki musiały zostać okrojone, aczkolwiek moim zdaniem cięcia nie wpłynęły negatywnie na fabułę. W zasadzie jedyna scena jakiej mi naprawdę zabrakło to moment, w którym Dean zwraca ciotce Sala pożyczone 15 USD. Z pewnością na plus mogę zaliczyć ścieżkę dźwiękową oraz dosyć ładne plenery, przy czym ich potencjał nie został wykorzystany w 100%. Jeżeli główny bohater co rusz przemierza Amerykę ze wschodu na zachód to w pewnych momentach można było się postarać o znacznie lepsze wizualia. W filmie znalazło się ponadto wiele bardzo dobrych i zabawnych sekwencji, co było dla mnie sporym zaskoczeniem, ponieważ czytając książkę uśmiechnąłem się mniej więcej dwa kroć (m.in. po dotarciu do ostatniej strony). Niemniej pragnę zwrócić Waszą uwagę na najmocarniejszą scenę "W Drodze", w której Dean opowiada o swojej próbie samobójczej. Jeśli przyznawano by Oscary za najlepszą scenę to właśnie ta sekwencja jest dla murowanym kandydatem do zwycięstwa.
źródło: http://www.ontheroad-themovie.com
Fakt, że "On the Road" podobał mi się o wiele bardziej niż książka, nie czyni go niestety filmem wybitnym. Najbardziej brakowało mi specyficznego klimatu, atmosfery Ameryki przełomu lat 40-tych i 50-tych. W dziele Sallesa zabrakło tym samym odrobiny kinowej magii, która zamienia średnie kino w wybitne. I właściwie ten zarzut w największym stopniu wpływa na końcową ocenę. Chociaż może się to wydawać dziwne i stosunkowo mało znaczące to w przypadku "On the Road" ma ogromne znaczenie. Czy warto zatem poświęcić ponad dwie godziny cennego czasu na ekranizację powieści Kerouaca? Zdecydowanie tak, ponieważ oprócz wspomnianych powyżej zalet film ma jeszcze jedną mocną stronę - doskonałe, a nawet wybitne aktorstwo. Sam Riley stworzył niemal idealnego Sala, dokładnie takiego jakiego znam z książki. Jednakże największe oklaski należy zarezerwować dla Garretta Hedlunda, ponieważ jego Dean po prostu miażdży resztę obsady. Postać o magnetycznej sile i w niemal każdej scenie od razu wysuwa się na pierwszy plan, a przy okazji prawdziwy kutas i jednocześnie dupcyngier. Moim zdaniem rola zasługująca spokojnie na nominację do Oscara, a może nawet statuetkę! Trio głównych bohaterów uzupełnia Kristen Stewart, której udało się częściowo zmyć monstrualną hańbę za sagę "Zmierzch". W tle natomiast ładnie komponują się m.in.: Viggo Mortensen, Kirsten Dunst, Tom Sturridge czy też Steve Buscemi pojawiający się w zabawnym epizodzie.
źródło: http://www.ontheroad-themovie.com
Z uwagi na wybitne kreacje zastanawiałem się czy nie wystawić oceny o jedną gwiazdkę wyższej. Po długim namyśle doszedłem do wniosku, że "On the Road" to kolejny idealny filmem na notę z połówką. Niestety, jak doskonale wiemy, IMDb jeszcze nie wprowadziło takiej opcji, więc zostałem zmuszony do podjęcia trudnej decyzji. W trakcie rozważań przypomniałem sobie jednak, że po przeczytaniu oryginału miałem ochotę zrobić to co Bradley Cooper uczynił z Pożegnaniem z bronią w "Silver Linings Playbook". Zatem ostatecznie trauma Kerouaca zaważyła na końcowej ocenie. Niemniej "On the Road" mogę polecić bez przypału i jestem przekonany, że wielu osobom film spodoba się bardziej niż mi. Niestety nie do końca moja bajka.
źródło: http://www.ontheroad-themovie.com
Ocena: 6/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz