Kontynuując serię
tegorocznych filmów oscarowych dzisiaj recenzja "Silver Linings Playbook", które w polskich przaśnych kinach występowało pod
tytułem "Poradnik pozytywnego myślenia". Oczywiście nie
sposób na nasz ojczysty język przetłumaczyć idiomu silver
lining (wywodzącego się z powiedzenia every cloud has a
silver lining) i na dodatek
zrobić z tego zgrabny tytuł, który przyciągnie milijony rodaków
do kinowych kas. Niemniej tym razem rodzima wersja nawet nie wywołuje
odrazy, a co lepsze nieźle oddaje sens opowieści. Największą
motywacją dla mnie by obejrzeć produkcję Davida O. Russella była
Jennifer Lawrence. I nie chodzi nawet o fakt, że w tak młodym wieku
dostała Oscara. Po prostu od czasów genialnego "Winter's Bone"
bardzo lubię tę aktorkę i niezmiernie cieszy mnie jej widok na ekranie.
Użyłbym nawet słowa fascynacja,
aczkolwiek ostatnio spotkały mnie za to represje ;) Sam reżyser
jest mi natomiast raczej obojętny, chociaż nakręcił dwa dobre
filmy ("Fighter" oraz "Złoto Pustyni"). Trudno
mi powiedzieć coś więcej na temat jego twórczości gdyż się
zatrzymałem jedynie na wspomnianych powyżej produkcjach.
Plakat godny mojej rezydencji ;) (źródło: http://www.impawards.com/index.html) |
Głównym
bohaterem "Silver Linings Playbook" jest Pat (Bradley
Cooper). Poznajemy go w momencie, gdy opuszcza szpital psychiatryczny
i wraca do rodzinnego domu, aby powoli wyjść z załamania
psychicznego. Powodem mentalnej traumy była zdrada jego żony, która
zaowocowała rozpadem małżeństwa. Cały problem Pata polega na
tym, że w dalszym ciągu kocha swoją małżonkę i pragnie
przywrócenia poprzedniego status quo.
A jak doskonale wiemy czasem, gdy się bardzo chce to wychodzi
całkowicie na odwrót – nasz bohater niestety miewa napady
agresji. Wszystko układa się więc raczej średnio, ale prawdziwa
katastrofa zaczyna się, gdy Pat spotyka na swoje drodze Tiffany
(Jennifer Lawrence).
źródło: http://www.aceshowbiz.com/ |
"Silver
Linings Playbook" klimatem bardzo przypomina mi "Juno".
Jest to zdecydowanie lekki film, swoista pozytywna opowieść mająca
przywracać wiarę w ludzi. Normalnie w tym momencie zacząłby się
hejting, ponieważ nienawidzę tego rodzaju produkcji. Jednakże
podobnie jak w przypadku "Juno", twórcy zadbali, aby
opowieść nie stała się zanadto pretensjonalna oraz żenująca w
odbiorze. Wiadomo, że będzie ciepło i rodzinnie, ale na szczęście
wszystko jest zrobione z umiarem. Od razu jednakże rozwieję
wszelkie wątpliwości: "Poradnik" zdecydowanie nie jest
filmem wybitnym. Dziwię się zatem niezmiernie dosyć wysokim ocenom
na IMDb oraz Metascore, ponieważ mimo naprawdę szczerych chęci nie
jestem w stanie dać takiej noty. Co mi przeszkadza najbardziej? Otóż
mimo wszystko film przedstawia schematyczną historię, której
zakończenie można przewidzieć już po pierwszym spotkaniu głównych
bohaterów. Poza tym wątek z zakładem i całą tą mistyczną
otoczką sportową wydaje mi się wysoce upośledzony. Przy okazji
wad pragnę zwrócić uwagę na wyjątkowo czerstwą rolę Roberta De
Niro (Pat senior). Nominacja do Oscara? Bitch, please! Z prawdziwą
odrazą oglądałem kolejne sceny z jego udziałem. Szkoda, że tak
wielki aktor musi poniżać się w takich kreacjach.
źródło: http://www.aceshowbiz.com/ |
Chociaż
"Silver Linings Playbook" nie ma w sobie pierwiastka
boskości, to jednakże jest filmem solidnym bardzo – przy czym
zawiera przynajmniej dwie genialne sceny. Pierwsza to oczywiście
reakcja Pata na zakończenie "Pożegnania z bronią"
Ernesta Hemingwaya. Zaiste, lepiej nie można było tego wymyślić –
oglądam do znudzenia! Natomiast druga scena, która autentycznie
mnie rozbawiła i weszła do kanonu moich ulubionych to reakcja
naszych bohaterów na noty sędziowskie w konkursie tanecznym. Pomimo
wspomnianej schematyczności "Poradnik" zaskakuje jednakże
kilkoma rozwiązaniami fabularnymi, aczkolwiek tu można było pójść
zdecydowanie dalej. Jednakże największą zaletą filmu jest
aktorstwo, oczywiście wyłączając De Niro (smuteczek...). Wszyscy
wiemy, Jennifer Lawrence za świetną kreację dostała Oscara, więc
co można o tym napisać więcej. Moim zdaniem rola bardzo dobra, aczkolwiek
nie widziałem żadnego innego filmu nominowanego w tejże kategorii
(i raczej nie mam zamiaru), a na szczęście nie poważam musicali.
Jednakże pokuszę się o opinię, że najlepiej w "Silver
Linings Playbook" wypadł Bradley Cooper. Moim zdaniem jego
kreacja jest nad wyraz prawdziwa i udowadnia, że jest on
pełnowartościowym aktorem. I proszę mi nie mówić, że już to
udowodnił w cyklu komediowym, którzy wszyscy uważają za śmieszny,
chociaż mu bardzo do tego daleko. Nominacja zasłużona w pełni –
co do tego nie mam wątpliwości. Oprócz dwójki głównych
wykonawców bardzo sympatycznie na ekranie zaprezentowali się Jacki
Weaver (Dolores) oraz Shea Whigham (Jake). Obie kreacje zapadły mi w
pamięć, mimo, że film oglądałem jakiś czas temu.
źródło: http://www.aceshowbiz.com/ |
"Silver
Linings Playbook" nie jest ani wyjątkowo złym ani dobrym
filmem. Najlepiej pasuje określenie solidna rzemieślnicza robota
z możliwościami na zdecydowanie więcej. Mogła to być
produkcja zdecydowanie lepsza, aczkolwiek reprezentuje pewien poziom,
który na szczęście nie żenuje widza. Warto zobaczyć dla Bradleya Coopera i
Jennifer Lawrence, ponieważ tworzą na ekranie bardzo ładną parę i widać
między nimi prawdziwą chemię. Jeśli tylko pewnego dnia IMDb
wprowadzi możliwość oceniania połówkami nota "Poradnika"
będzie pierwszą, która pójdzie w górę.
źródło: http://www.aceshowbiz.com/ |
Ocena:
6/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz