niedziela, 21 kwietnia 2013

"Silver Linings Playbook"

Kontynuując serię tegorocznych filmów oscarowych dzisiaj recenzja "Silver Linings Playbook", które w polskich przaśnych kinach występowało pod tytułem "Poradnik pozytywnego myślenia". Oczywiście nie sposób na nasz ojczysty język przetłumaczyć idiomu silver lining (wywodzącego się z powiedzenia every cloud has a silver lining) i na dodatek zrobić z tego zgrabny tytuł, który przyciągnie milijony rodaków do kinowych kas. Niemniej tym razem rodzima wersja nawet nie wywołuje odrazy, a co lepsze nieźle oddaje sens opowieści. Największą motywacją dla mnie by obejrzeć produkcję Davida O. Russella była Jennifer Lawrence. I nie chodzi nawet o fakt, że w tak młodym wieku dostała Oscara. Po prostu od czasów genialnego "Winter's Bone" bardzo lubię tę aktorkę i niezmiernie cieszy mnie jej widok na ekranie. Użyłbym nawet słowa fascynacja, aczkolwiek ostatnio spotkały mnie za to represje ;) Sam reżyser jest mi natomiast raczej obojętny, chociaż nakręcił dwa dobre filmy ("Fighter" oraz "Złoto Pustyni"). Trudno mi powiedzieć coś więcej na temat jego twórczości gdyż się zatrzymałem jedynie na wspomnianych powyżej produkcjach.
Plakat godny mojej rezydencji ;)
(źródło: http://www.impawards.com/index.html)

Głównym bohaterem "Silver Linings Playbook" jest Pat (Bradley Cooper). Poznajemy go w momencie, gdy opuszcza szpital psychiatryczny i wraca do rodzinnego domu, aby powoli wyjść z załamania psychicznego. Powodem mentalnej traumy była zdrada jego żony, która zaowocowała rozpadem małżeństwa. Cały problem Pata polega na tym, że w dalszym ciągu kocha swoją małżonkę i pragnie przywrócenia poprzedniego status quo. A jak doskonale wiemy czasem, gdy się bardzo chce to wychodzi całkowicie na odwrót – nasz bohater niestety miewa napady agresji. Wszystko układa się więc raczej średnio, ale prawdziwa katastrofa zaczyna się, gdy Pat spotyka na swoje drodze Tiffany (Jennifer Lawrence).
źródło: http://www.aceshowbiz.com/
"Silver Linings Playbook" klimatem bardzo przypomina mi "Juno". Jest to zdecydowanie lekki film, swoista pozytywna opowieść mająca przywracać wiarę w ludzi. Normalnie w tym momencie zacząłby się hejting, ponieważ nienawidzę tego rodzaju produkcji. Jednakże podobnie jak w przypadku "Juno", twórcy zadbali, aby opowieść nie stała się zanadto pretensjonalna oraz żenująca w odbiorze. Wiadomo, że będzie ciepło i rodzinnie, ale na szczęście wszystko jest zrobione z umiarem. Od razu jednakże rozwieję wszelkie wątpliwości: "Poradnik" zdecydowanie nie jest filmem wybitnym. Dziwię się zatem niezmiernie dosyć wysokim ocenom na IMDb oraz Metascore, ponieważ mimo naprawdę szczerych chęci nie jestem w stanie dać takiej noty. Co mi przeszkadza najbardziej? Otóż mimo wszystko film przedstawia schematyczną historię, której zakończenie można przewidzieć już po pierwszym spotkaniu głównych bohaterów. Poza tym wątek z zakładem i całą tą mistyczną otoczką sportową wydaje mi się wysoce upośledzony. Przy okazji wad pragnę zwrócić uwagę na wyjątkowo czerstwą rolę Roberta De Niro (Pat senior). Nominacja do Oscara? Bitch, please! Z prawdziwą odrazą oglądałem kolejne sceny z jego udziałem. Szkoda, że tak wielki aktor musi poniżać się w takich kreacjach.
źródło: http://www.aceshowbiz.com/
Chociaż "Silver Linings Playbook" nie ma w sobie pierwiastka boskości, to jednakże jest filmem solidnym bardzo – przy czym zawiera przynajmniej dwie genialne sceny. Pierwsza to oczywiście reakcja Pata na zakończenie "Pożegnania z bronią" Ernesta Hemingwaya. Zaiste, lepiej nie można było tego wymyślić – oglądam do znudzenia! Natomiast druga scena, która autentycznie mnie rozbawiła i weszła do kanonu moich ulubionych to reakcja naszych bohaterów na noty sędziowskie w konkursie tanecznym. Pomimo wspomnianej schematyczności "Poradnik" zaskakuje jednakże kilkoma rozwiązaniami fabularnymi, aczkolwiek tu można było pójść zdecydowanie dalej. Jednakże największą zaletą filmu jest aktorstwo, oczywiście wyłączając De Niro (smuteczek...). Wszyscy wiemy, Jennifer Lawrence za świetną kreację dostała Oscara, więc co można o tym napisać więcej. Moim zdaniem rola bardzo dobra, aczkolwiek nie widziałem żadnego innego filmu nominowanego w tejże kategorii (i raczej nie mam zamiaru), a na szczęście nie poważam musicali. Jednakże pokuszę się o opinię, że najlepiej w "Silver Linings Playbook" wypadł Bradley Cooper. Moim zdaniem jego kreacja jest nad wyraz prawdziwa i udowadnia, że jest on pełnowartościowym aktorem. I proszę mi nie mówić, że już to udowodnił w cyklu komediowym, którzy wszyscy uważają za śmieszny, chociaż mu bardzo do tego daleko. Nominacja zasłużona w pełni – co do tego nie mam wątpliwości. Oprócz dwójki głównych wykonawców bardzo sympatycznie na ekranie zaprezentowali się Jacki Weaver (Dolores) oraz Shea Whigham (Jake). Obie kreacje zapadły mi w pamięć, mimo, że film oglądałem jakiś czas temu.
źródło: http://www.aceshowbiz.com/
"Silver Linings Playbook" nie jest ani wyjątkowo złym ani dobrym filmem. Najlepiej pasuje określenie solidna rzemieślnicza robota z możliwościami na zdecydowanie więcej. Mogła to być produkcja zdecydowanie lepsza, aczkolwiek reprezentuje pewien poziom, który na szczęście nie żenuje widza. Warto zobaczyć dla Bradleya Coopera i Jennifer Lawrence, ponieważ tworzą na ekranie bardzo ładną parę i widać między nimi prawdziwą chemię. Jeśli tylko pewnego dnia IMDb wprowadzi możliwość oceniania połówkami nota "Poradnika" będzie pierwszą, która pójdzie w górę.
źródło: http://www.aceshowbiz.com/
Ocena: 6/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz