wtorek, 13 sierpnia 2013

"Kac Wawa"


I nadszedł oto w końcu dzień wielkiej i od dawien odwlekanej próby, gdym uzbrojony w miałkość najchujowszej kinematografii zasiadł do bitwy ostatecznej. Nie lękałem się wcale, azali wiele chujni zniosłem w czasie mego marnego żywota. Pewność siebie jednakże złudne poczucie siły i wiary we własne możliwości wywołała. W jednej chwili niczym stały traumatyczne wrażenia z "Gulczas, a jak myślisz?", "Ciacha" czy "Krugerandów". Niczym były potężne zaklęcia (kurwa mać!) i niczym były eliksiry z Kompanii Piwowarskiej. A było to wtenczas, gdy na ekranie bestia objawiła imię swoje prawdziwe. Siedem plugawych znaków, a każdy prosto z najgłębszych czeluści piekła. Siedem liter złożonych przez najgorsze demony w obrzydliwy tytuł. "Kac Wawa". Direct from hell... O "Kac Wawa" napisano już tak wiele złego, że zastanawiałem się czy w ogóle pisać recenzję tego czegoś (nie nazwę tego ścierwa filmem). Niemniej należy być konsekwentnym w działaniu, więc skoro zarzekałem się wielokrotnie, że obejrzę to gówno to czemu miałbym się z Wami nie podzielić moimi subiektywnymi wrażeniami?
źródło: http://www.filmweb.pl
Jak najlepiej opisać fabułę przedstawioną w "Kac Wawa"? Czy "Kac Wawa" przedstawia jakąkolwiek fabułę? A jeśli tak to czy jej opisywanie może przynieść coś więcej niż traumatyczne flashbacki z seansu? Niestety żeby zarysować bezmiar tego bezsensu trzeba sięgnąć do najgłębszych zakamarków pamięci, dokąd świadomość wyparła te przeżycia. Wyobraźcie sobie bowiem, że "Kac Wawa" to nic innego jak wysoce upośledzona wersja "Kac Vegas", który wybitnie zabawną komedią przecież nie był. Niemniej dorobił się już trzech części i zarobił kupę kasy, więc czemu nie przenieść sprawdzonego patentu na polską ziemię? Andrzej (Borys Szyc) i jego narzeczona Marta (Sonia Bohosiewicz) tego samego wieczora zaplanowali wieczór kawalerski oraz panieński. Jak łatwo przewidzieć zarówno u chłopców, jak i u dziewczyn sytuacja szybko wymyka się spod kontroli, co w zamierzeniu miało wypełnić to ścierwo zabawnymi perypetiami. I w zasadzie tutaj kończy się wszelka logiczna fabuła, a zaczyna ciąg wysoce bezsensownych i całkowicie zbędnych wydarzeń. Zasadniczo dominują dwa wątki: krucjata w poszukiwaniu ruchania oraz surrealistyczno-deliryczne próby odnalezienia zaginionej narzeczonej.
Chwila zadumy - czy hajs się zgadza?
(źródło: http://www.filmweb.pl)
Już sam tytuł jest ultra słaby, gdyż żeruje na najtańszej zagrywce polskich dystrybutorów: bezmyślnej kserokopii/skojarzeń z wzorcem zachodnim w celu nabicia kabony i wyruchania polskich widzów. Jak na złość tzw. twórcy postanowili dostosować do niego całą resztę swojego dzieła. Zasadniczo osobom, które nie miały styczności z tym piekielnym pomiotem, będzie trudno sobie wyobrazić skalę totalnej chujozy, jaką uraczyli widzów reżyser Łukasz Karwowski i jego pomagierzy scenarzyści. Nawet najlepszy opis "Kac Wawa" nie uszkodzi Wam mózgów w ten sam sposób, co projekcja. Powodów do hejtingu jest tak wiele, że aż nie wiem od czego zacząć! Jak pisałem powyżej fabuła nie ma żadnego sensu. To coś to po prostu zbiór randomowych scen złożonych, nie wiadomo dlaczego, w jedną całość. Perypetie głównego bohatera co rusz przerywane są bezsensownymi ujęciami wesołej ekipy tańczącej z rozebranymi laskami (ach, gdybym tylko oglądał w 3D!), które są potrzebne jak kurwie deszcz. Drugim, wyjątkowo popularnym motywem, są natomiast sekwencje ukazujące długą, białą limuzynę sunącą po nocnej Warszawie. Ha, pewnie pomyśleliście, że oglądamy co się dzieje wewnątrz auta. Fatalny błąd! Podziwiamy samochód stojący na światłach, jadący prosto, skręcający, zatrzymujący się itp.!!! Wspaniałe uzupełnienie wybornej fabuły! Żeby chociaż były z tego jakieś wrażenia wizualne do zapamiętania... Napisać, że dialogi są fatalne i obrażają inteligencję to zdecydowanie za mało. Już w "Ciachu" było wyjątkowo padacznie i nie spodziewałem się, że może być jeszcze gorzej. Słuchając kwestii wypowiadanych przez bohaterów "Kac Wawa" miałem ochotę wyłączyć dźwięk. Teksty nawet nie są żenujące, to coś zdecydowanie głębszego – czułem się jakby ktoś zaczął mi wiercić dziurę w mózgu za pomocą wiertarki udarowej. Wspaniałe przeżycie, polecam gorąco!
Upośledzona ekipa w pełnej krasie.
(źródło: http://www.filmweb.pl)
Bohaterowie są tragicznie napisani – chociaż podejrzewam, że tak naprawdę wszystko zostało wymyślone na planie ad hoc. Andrzej to postać tak upośledzona, że mogłaby ją zagrać jedynie hybryda Karolaka i Małaszyńskiego z "Ciacha". Co ciekawe okazało się, iż właśnie w tę stronę ewoluował Borys Szyc. Za umiejętności aktorskie pokazane w "Kac Wawa" należy mu się hejt i pogarda do końca wszechświata bez możliwości przebaczenia. Głównego wykonawcę dzielnie wspierają niedojebani pomagierzy, którzy idealnie dostosowali się do jego poziomu. Antoni Pawlicki (Jarek), Michał Żurawski (Tomek), a w szczególności Michał Milowicz (Bonawentura) są podobnie nieoglądalni. Do tego oczywiście przedstawiciele świata przestępczego, bo przecież wątku kryminalnego zabraknąć nie mogło. Mirosława Zbrojewicza (Kaban) i Przemysława Bluszcza (alfons Kobyła) dotychczas szanowałem i uważałem za solidnych aktorów. Po tym co zobaczyłem w "Kac Wawa" obaj stracili szacunek oraz kredyt zaufania. Okazuje się, że każdy aktor w tym kraju może dać totalnie dupy, jeśli tylko ma odpowiednie warunki. Jeśli chodzi o płeć piękną to chciałbym zwrócić uwagę na trzy postacie. Marta w wykonaniu Sonii Bohosiewicz większość filmu zgonuje, więc trudno hejtować aktorkę za nic nie robienie. Jednakże początek i koniec "Kac Wawa" w jej wykonaniu to prawdziwy aktorski dramat! Jednakże to nie ona zasługuje na największe hejty w kategorii ról kobiecych. Zdecydowane i bezapelacyjne zwycięstwo należy się Romie Gąsiorowskiej (Sandra)! Aktorka, którą ubóstwiałem za imponującą rolę Magdy w "Wojnie polsko-ruskiej" pohańbiła się gorzej niż Żmuda-Trzebiatowska w "Ciachu". W zasadzie muszę napisać (chociaż bardzo mi przykro z tego powodu), że w "Kac Wawa" osiąga poziom Szyca i Karolaka. Jedynie Agnieszka Włodarczyk coś sobą reprezentuje, aczkolwiek jej postać jest całkowicie zbędna i została wstawiona do filmu wyłącznie po to by się rozebrać. Na koniec zostawiam Tomasza Karolaka (Silvio), który notuje kolejny występ na poziomie "Ciacha". Koniecznie sprawdźcie jak wspaniale spisał się grając Bułgara udającego Włocha – z tej okazji wielkie pozdro dla Kastunty i Mateusza :)
Roma, why?!
(źródło: http://www.filmweb.pl)
Kiedyś oglądałem "Gigli" z Benem Affleckiem i Jennifer Lopez. Był to (podkreślam) film okropny i odbierający chęć życia, dlatego też obejrzałem go w około w 28 podejściach. W czasie projekcji "Kac Wawa" wielokrotnie miałem ochotę wyłączyć to gówno. Niestety ogarniała mnie wtedy przerażająca świadomość, że pewnego dnia zapomnę o tym co zobaczyłem i będę zmuszony oglądać od nowa. Wiedząc, że przy powtórnej próbie zmiany w mózgu wywołane przez dzieło Karwowskiego mogą nabrać nieodwracalnego charakteru postanowiłem cierpieć za milijony i wytrwać do napisów końcowych. Jeśli miałbym wskazać jakiekolwiek pozytywne elementy to byłaby to ścieżka dźwiękowa, cała komiksowa otoczka oraz ksywa jednego z bohaterów – Grzmichuj. Jednakże nie są one na tyle fajne by uznać je zalety – raczej wybijają się na tle oceanu bezdennej chujozy, jakim jest "Kac Wawa". Do obejrzenia wyłącznie na własną odpowiedzialność! Uprzejmie ostrzegam, że w trakcie i po seansie mogą wystąpić:
  • silne zażenowanie,
  • myśli samobójcze,
  • wieczysta pogarda dla Karolaka oraz Szyca,
  • bóle głowy oraz wymioty,
  • ataki niszczycielskiej furii,
  • odkrycie ostatecznego dowodu na nieistnienie boga.
źródło: http://www.filmweb.pl

Ocena: 0/10.*

* Oczywiście na IMDb wystawienie takowej oceny jest niemożliwe, toteż tam "Kac Wawa" otrzymuje 1/10. Niemniej dla podkreślenia poziomu tegoż ścierwa wystawiam mentalne zero gwiazdek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz