I nadszedł oto w końcu
dzień wielkiej i od dawien odwlekanej próby, gdym uzbrojony w
miałkość najchujowszej kinematografii zasiadł do bitwy
ostatecznej. Nie lękałem się wcale, azali wiele chujni zniosłem w
czasie mego marnego żywota. Pewność siebie jednakże złudne
poczucie siły i wiary we własne możliwości wywołała. W jednej
chwili niczym stały traumatyczne wrażenia z "Gulczas, a jak
myślisz?", "Ciacha" czy "Krugerandów". Niczym były
potężne zaklęcia (kurwa mać!) i niczym były eliksiry z
Kompanii Piwowarskiej. A było to wtenczas, gdy na ekranie bestia
objawiła imię swoje prawdziwe. Siedem plugawych znaków, a każdy
prosto z najgłębszych czeluści piekła. Siedem liter złożonych
przez najgorsze demony w obrzydliwy tytuł. "Kac Wawa". Direct
from hell... O "Kac Wawa" napisano już tak wiele złego, że
zastanawiałem się czy w ogóle pisać recenzję tego czegoś (nie
nazwę tego ścierwa filmem). Niemniej należy być konsekwentnym w
działaniu, więc skoro zarzekałem się wielokrotnie, że obejrzę
to gówno to czemu miałbym się z Wami nie podzielić moimi
subiektywnymi wrażeniami?
źródło: http://www.filmweb.pl |
Jak najlepiej opisać
fabułę przedstawioną w "Kac Wawa"? Czy "Kac Wawa"
przedstawia jakąkolwiek fabułę? A jeśli tak to czy jej opisywanie
może przynieść coś więcej niż traumatyczne flashbacki z seansu?
Niestety żeby zarysować bezmiar tego bezsensu trzeba sięgnąć do
najgłębszych zakamarków pamięci, dokąd świadomość wyparła te
przeżycia. Wyobraźcie sobie bowiem, że "Kac Wawa" to nic
innego jak wysoce upośledzona wersja "Kac Vegas", który
wybitnie zabawną komedią przecież nie był. Niemniej dorobił się
już trzech części i zarobił kupę kasy, więc czemu nie przenieść
sprawdzonego patentu na polską ziemię? Andrzej (Borys Szyc) i jego
narzeczona Marta (Sonia Bohosiewicz) tego samego wieczora zaplanowali
wieczór kawalerski oraz panieński. Jak łatwo przewidzieć zarówno
u chłopców, jak i u dziewczyn sytuacja szybko wymyka się spod
kontroli, co w zamierzeniu miało wypełnić to ścierwo zabawnymi
perypetiami. I w zasadzie tutaj kończy się wszelka logiczna fabuła,
a zaczyna ciąg wysoce bezsensownych i całkowicie zbędnych
wydarzeń. Zasadniczo dominują dwa wątki: krucjata w poszukiwaniu
ruchania oraz surrealistyczno-deliryczne próby odnalezienia
zaginionej narzeczonej.
Chwila zadumy - czy hajs się zgadza? (źródło: http://www.filmweb.pl) |
Już sam tytuł jest
ultra słaby, gdyż żeruje na najtańszej zagrywce polskich
dystrybutorów: bezmyślnej kserokopii/skojarzeń z wzorcem zachodnim
w celu nabicia kabony i wyruchania polskich widzów. Jak na złość
tzw. twórcy postanowili dostosować do niego całą resztę
swojego dzieła. Zasadniczo osobom, które nie miały styczności z
tym piekielnym pomiotem, będzie trudno sobie wyobrazić skalę
totalnej chujozy, jaką uraczyli widzów reżyser Łukasz
Karwowski i jego pomagierzy scenarzyści. Nawet najlepszy opis "Kac Wawa" nie uszkodzi Wam mózgów w ten sam sposób, co
projekcja. Powodów do hejtingu jest tak wiele, że aż nie wiem od
czego zacząć! Jak pisałem powyżej fabuła nie ma żadnego sensu.
To coś to po prostu zbiór randomowych scen złożonych, nie
wiadomo dlaczego, w jedną całość. Perypetie głównego bohatera
co rusz przerywane są bezsensownymi ujęciami wesołej ekipy
tańczącej z rozebranymi laskami (ach, gdybym tylko oglądał w
3D!), które są potrzebne jak kurwie deszcz. Drugim, wyjątkowo
popularnym motywem, są natomiast sekwencje ukazujące długą, białą
limuzynę sunącą po nocnej Warszawie. Ha, pewnie pomyśleliście,
że oglądamy co się dzieje wewnątrz auta. Fatalny błąd!
Podziwiamy samochód stojący na światłach, jadący prosto,
skręcający, zatrzymujący się itp.!!! Wspaniałe uzupełnienie
wybornej fabuły! Żeby chociaż były z tego jakieś wrażenia
wizualne do zapamiętania... Napisać, że dialogi są fatalne i
obrażają inteligencję to zdecydowanie za mało. Już w "Ciachu"
było wyjątkowo padacznie i nie spodziewałem się, że może być
jeszcze gorzej. Słuchając kwestii wypowiadanych przez bohaterów "Kac Wawa" miałem ochotę wyłączyć dźwięk. Teksty nawet nie
są żenujące, to coś zdecydowanie głębszego – czułem się
jakby ktoś zaczął mi wiercić dziurę w mózgu za pomocą
wiertarki udarowej. Wspaniałe przeżycie, polecam gorąco!
Upośledzona ekipa w pełnej krasie. (źródło: http://www.filmweb.pl) |
Bohaterowie są
tragicznie napisani – chociaż podejrzewam, że tak naprawdę
wszystko zostało wymyślone na planie ad hoc. Andrzej to
postać tak upośledzona, że mogłaby ją zagrać jedynie hybryda
Karolaka i Małaszyńskiego z "Ciacha". Co ciekawe okazało się,
iż właśnie w tę stronę ewoluował Borys Szyc. Za umiejętności
aktorskie pokazane w "Kac Wawa" należy mu się hejt i pogarda do
końca wszechświata bez możliwości przebaczenia. Głównego
wykonawcę dzielnie wspierają niedojebani pomagierzy, którzy
idealnie dostosowali się do jego poziomu. Antoni Pawlicki (Jarek),
Michał Żurawski (Tomek), a w szczególności Michał Milowicz
(Bonawentura) są podobnie nieoglądalni. Do tego oczywiście
przedstawiciele świata przestępczego, bo przecież wątku
kryminalnego zabraknąć nie mogło. Mirosława Zbrojewicza (Kaban) i
Przemysława Bluszcza (alfons Kobyła) dotychczas szanowałem i
uważałem za solidnych aktorów. Po tym co zobaczyłem w "Kac
Wawa" obaj stracili szacunek oraz kredyt zaufania. Okazuje się, że
każdy aktor w tym kraju może dać totalnie dupy, jeśli tylko ma
odpowiednie warunki. Jeśli chodzi o płeć piękną to chciałbym
zwrócić uwagę na trzy postacie. Marta w wykonaniu Sonii
Bohosiewicz większość filmu zgonuje, więc trudno hejtować
aktorkę za nic nie robienie. Jednakże początek i koniec "Kac
Wawa" w jej wykonaniu to prawdziwy aktorski dramat! Jednakże to
nie ona zasługuje na największe hejty w kategorii ról kobiecych.
Zdecydowane i bezapelacyjne zwycięstwo należy się Romie
Gąsiorowskiej (Sandra)! Aktorka, którą ubóstwiałem za imponującą
rolę Magdy w "Wojnie polsko-ruskiej" pohańbiła się gorzej niż
Żmuda-Trzebiatowska w "Ciachu". W zasadzie muszę napisać
(chociaż bardzo mi przykro z tego powodu), że w "Kac Wawa"
osiąga poziom Szyca i Karolaka. Jedynie Agnieszka Włodarczyk coś
sobą reprezentuje, aczkolwiek jej postać jest całkowicie zbędna i
została wstawiona do filmu wyłącznie po to by się rozebrać. Na
koniec zostawiam Tomasza Karolaka (Silvio), który notuje kolejny
występ na poziomie "Ciacha". Koniecznie sprawdźcie jak
wspaniale spisał się grając Bułgara udającego Włocha – z tej
okazji wielkie pozdro dla Kastunty i Mateusza :)
Roma, why?! (źródło: http://www.filmweb.pl) |
Kiedyś oglądałem "Gigli" z Benem Affleckiem i Jennifer Lopez. Był to (podkreślam)
film okropny i odbierający chęć życia, dlatego też obejrzałem
go w około w 28 podejściach. W czasie projekcji "Kac Wawa"
wielokrotnie miałem ochotę wyłączyć to gówno. Niestety
ogarniała mnie wtedy przerażająca świadomość, że pewnego dnia
zapomnę o tym co zobaczyłem i będę zmuszony oglądać od nowa.
Wiedząc, że przy powtórnej próbie zmiany w mózgu wywołane przez
dzieło Karwowskiego mogą nabrać nieodwracalnego charakteru
postanowiłem cierpieć za milijony i wytrwać do napisów
końcowych. Jeśli miałbym wskazać jakiekolwiek pozytywne elementy
to byłaby to ścieżka dźwiękowa, cała komiksowa otoczka oraz
ksywa jednego z bohaterów – Grzmichuj. Jednakże nie są
one na tyle fajne by uznać je zalety – raczej wybijają się na
tle oceanu bezdennej chujozy, jakim jest "Kac Wawa". Do
obejrzenia wyłącznie na własną odpowiedzialność! Uprzejmie
ostrzegam, że w trakcie i po seansie mogą wystąpić:
- silne zażenowanie,
- myśli samobójcze,
- wieczysta pogarda dla Karolaka oraz Szyca,
- bóle głowy oraz wymioty,
- ataki niszczycielskiej furii,
- odkrycie ostatecznego dowodu na nieistnienie boga.
źródło: http://www.filmweb.pl |
Ocena: 0/10.*
* Oczywiście
na IMDb wystawienie takowej oceny jest niemożliwe, toteż tam "Kac
Wawa" otrzymuje 1/10. Niemniej dla podkreślenia poziomu tegoż
ścierwa wystawiam mentalne zero gwiazdek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz