Wojciech Smarzowski nie
raz już udowodnił, że ma wielki talent i dysponuje specyficznym
stylem ukazywania polskiej rzeczywistości. Chociaż nie udało mi
się obejrzeć "Róży", to do dziś jestem zachwycony zarówno "Weselem", jak i "Domem złym". Cieszyłem się zatem
ogromnie na "Drogówkę" licząc, że po raz kolejny zobaczę
świetne kino. W momencie premiery hype na najnowsze dzieło
Smarzowskiego osiągał monstrualne rozmiary, a wszyscy propsowali
wysiłek utalentowanego reżysera. Na dodatek przeczytałem wiele
recenzji pochwalnych tego filmu i w żadnej z nich nie znalazłem ani
jednego poważnego zarzutu pod adresem tej produkcji. Sam nawet
zacząłem zatem bezrefleksyjnie hołubić "Drogówkę"
przyjmując a priori, że to będzie wybitne kino, a
Smarzowski znowu potwierdzi status jednego z najwybitniejszych
przedstawicieli polskiej kinematografii. Ba, a może nawet stanie się
dla mnie nawet krajowym odpowiednikiem Quentina Tarantino! Niestety
brutalna rzeczywistość po raz kolejny zniszczyła wielkie nadzieje.
Wyobraźcie sobie zatem jakież ogromne musiało być moje
rozczarowanie, gdy opuściłem nieklimatyzowaną salę kinową! Dla
lepszej imaginacji weźcie pod uwagę fakt, że początkowo z powodu
gigantycznego zawodu oraz przygnębienia nie miałem nawet zamiaru pisać
recenzji.
źródło: http://www.filmweb.pl |
"Drogówka" składa
się z dwóch części. Pierwsza, swoiste wprowadzenie w specyficzny
świat polskiej drogówki, składa się głównie z krótkich
filmików, często nagrywanych komórkami lub kamerami w radiowozach.
W zabawnych epizodach poznajemy poszczególnych bohaterów oraz ich
specyficzne poczucie humoru. Obraz polskiego społeczeństwa
wyłaniający się z filmu nie jest specjalnie pozytywny. Korupcja,
pijaństwo, brak szacunku dla władzy występują na porządku
dziennym. I nie dotyczy to tylko zwykłych, szarych obywateli, ale
także przedstawicieli najwyższych władz państwowych czy kościoła.
W drugiej części fabuła skupia się natomiast na postaci sierżanta
sztabowego Króla (Bartłomiej Topa). Romansujący z koleżanką z
pracy (Julia Kijowska) policjant po upojnej nocy spędzonej z
kolegami staje się głównym podejrzanym w sprawie o zabójstwo
sierżanta Lisowskiego (Marcin Dorociński). Chociaż nasz bohater
nie pamięta kompletnie nic z grubego melanżu, ucieka z komisariatu
by dowieść swojej niewinności.
źródło: http://www.filmweb.pl |
W jednej z recenzji
przeczytałem, że "Drogówka" to film, któremu absolutnie nic
nie można zarzucić. Po seansie stwierdzam, że powyższe zdanie to
absurd i nonsens w czystej postaci. Największymi wadami filmu są
nieudolna intryga oraz iście hollywoodzkie rozwiązania fabularne.
Król zbierając dowody swojej niewinności stopniowo odkrywa, że
afera zatacza coraz szersze kręgi. Sięga tak daleko, że wykracza
nawet poza Polskę – wspomina się nawet Rzym i Brukselę. To mi
się bardzo nie podoba, ponieważ dotychczasowe filmy Smarzowskiego
opowiadały raczej kameralne, duszne historie. Wypłynięcie na
fabularne szerokie wody zakończyło się niestety spektakularną
katastrofą. Ponadto sposób w jaki zwykły policjant drogówki
zbiera informacje nadaje się raczej do amerykańskiego thrillera niż
polskiego kina. Dynamiczne ucieczki po dachach budynków, włamania,
hakowanie laptopów i telefonów jakoś nie przystają do naszej
przasnej rzeczywistości. I jeszcze te wszędobylskie macki układu,
który czuwa nad wszystkim i wszędzie ma swoich ludzi. Poza tym
Smarzowski wprowadził do "Drogówki" kilka wątków, których po
prostu nie mogę zaakceptować. Ksiądz w burdelu czy motyw z
dzieckiem Banasia (Eryk Lubos) odbieram jako zagrywkę najniższych
lotów, mniej więcej na poziomie występów kabaretowych Cezarego
Pazury. Nie rozumiem też czemu miało służyć wkładanie do filmu
bezsensownych scen opartych o suchary z Kwejka. Rozumiem, że nie
wszyscy widzowie odwiedzają ten portal każdego dnia, ale bitch
please! Nie po to wydaję na
bilet zawrotną kwotę 7 PLNów, żeby momentami mieć wrażenie, iż
oglądam jakiś padaczne dzieło Olafa Lubaszenki!
Ultimate hustla w akcji :) (źródło: http://www.filmweb.pl) |
Jak widać powyżej
akapit hejtów osiągnął obszerne rozmiary. Ale czy "Drogówka"
jest filmem fatalnym i kompletnie nieudanym? Otóż nie. Żale
wynikają raczej z ogromnego rozczarowania, ponieważ w dziele
Smarzowskiego pokładałem naprawdę wiele nadziei. Na pewno plus
mogę zaliczyć nakreślenie zjawisk takich jak wszechobecny syf,
brak moralności, alkoholizm, narkomania, prostytucja, korupcja czy
rasizm. Reżyser stworzył zatem bardzo ciekawe i brudne ramy
opowieści, aczkolwiek wypełnił je miałką treścią. Mimo wielu
sucharów, kilkanaście żartów wypadło autentycznie zabawnie.
Udało się ponadto wykreować dobre postacie z krwi i kości, a
także zebrać świetną grupę aktorów, która tego nie spierdoliła
koncertowo. Bohaterów jest cała rzesza, więc nie widząc sensu
opisywania każdego z nich skupię się jedynie na tych, którzy
najbardziej zapadli mi w pamięć. Bartłomiej Topa w roli sierżanta
Króla wypadł bardzo dobrze, a kurwa, kurwa, kurwa w jego
wykonaniu to pod względem emocjonalnym kwestia godna Bogusława
Lindy z najlepszych lat. Partnerująca mu na ekranie Julia Kijowska
również zasłużyła na oklaski. W filmie Smarzowskiego nie mogło
naturalnie zabraknąć Mariana Dziędziela oraz Arkadiusza Jakubika.
Ten drugi wciela się w moją ulubioną postać z "Drogówki".
Sierżant Petrycki to sympatyczny i bezwzględny ruchatron,
który okazji na zaspokojenie swoich żądzy nie odpuści nawet
pełniąc służbę w czasie uroczystości religijnych. Ponadto
występuje chyba w najlepszej scenie filmu – koniecznie sprawdźcie
pytanie o krasnoluda. Oprócz wyżej wymienionych cała rzesza
znanych i uznanych m.in.: Eryk Lubos, Jacek Braciak, Marcin
Dorociński, Maciej Stuhr, Adam Woronowicz, Agata Kulesza i tak by
można jeszcze wymieniać i wymieniać.
źródło: http://www.filmweb.pl |
Długo zastanawiałem się
jaką ocenę wystawić "Drogówce". Głównym tematem rozważań
była kwestia czy film Smarzowskiego zasługuje na sześć gwiazdek
czy też nie? Niestety po tym, co zobaczyłem w kinie, 6/10 stało
się najwyższą notą jaką mogłem wystawić bez oszukiwania samego
siebie. Po głębszym namyśle doszedłem do wniosku, że jednak
pierwsza quasi dokumentalna część oraz aktorstwo i niektóre
motywy usatysfakcjonowały mnie na tyle, iż mogę utrzymać
pierwotną ocenę. Mam świadomość, że wielu osobom "Drogówka"
może się spodobać, szczególnie jeśli nie miały wcześniej
wielkich oczekiwań wobec tego filmu. Mi niestety pozostaje
ubolewanie nad pierwszą poważną klęską Wojciecha Smarzowskiego.
źródło: http://www.filmweb.pl |
Ocena: 6/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz