W tym roku z okazji St.
Patrick's Day planowałem przygotować ranking 10 najlepszych filmów
dotyczących szeroko pojętej kwestii irlandzkiej (Republika, Ulster,
liczna diaspora w USA). Niemniej, chociaż rozpocząłem wstępne
prace nad zestawieniem, nie udało mi się ich sfinalizować z dwóch
zasadniczych powodów. Po pierwsze marzec był miesiącem, w którym
dysponowałem znacznie mniejszą ilością czasu niż obecnie –
wtedy działo się naprawdę dużo. Po drugie zanim powstał ten oto
wspaniały wytwór mojej kreatywności i niezbadanego talentu
publikowałem swoje recenzje na Facebooku. I właśnie w ubiegłym
roku w ramach tego ważnego irlandzkiego święta stworzyłem
premierową dziesiątkę najlepszych produkcji o Irlandii. Oczywiście
miałem niezwykle ambitne plany aktualizacji zestawienia o nowe filmy
(m.in. "Hunger", "Fifty Dead Man Walking"), ale z różnych
względów poniosłem porażkę. Nie chcąc zatem powtarzać się z
wielkim żalem musiałem zrezygnować z tej idei i odłożyć ją na
bliżej nieokreśloną przyszłość. Dziś na powetowanie strat
moralnych z tego tytułu recenzja filmu Jamesa Marsha, który polski
dystrybutor opatrzył tytułem "Kryptonim: Shadow Dancer".
źródło: http://www.impawards.com |
Akcja "Shadow Dancer"
rozpoczyna się w 1973 roku w Belfaście okupowanym przez brytyjskich
imperialistów. A był to okrutny czas, gdyż Irlandia Północna
zamieniła się w strefę bezwzględnej wojny między Tymczasową IRA
oraz Brytyjczykami wspieranymi przez paramilitarne organizacje
lojalistów. My jednak nie oglądamy konfliktu, a jedynie sielskie
obrazki z życia irlandzkiej rodziny. Mała Collette przekonuje
swojego braciszka by zamiast niej poszedł kupić ojcu papierosy.
Chłopiec zostaje postrzelony na ulicy i wkrótce umiera. Co prawda
nie dowiadujemy się kto odpowiada za jego śmierć, ale dalsze losy
dziewczynki wskazują, że wina spadła na dumnych synów Albionu.
Mija dwadzieścia lat – jakby ktoś miał problemy z algebrą to
chodzi o rok 1993. Collette (Andrea Riseborough) jest już dorosłą
kobietą, mocno zaangażowaną w walkę o wyzwolenie Ulsteru spod
brytyjskiego jarzma. Po nieudanym zamachu bombowym w londyńskim
metrze zostaje schwytana przez agentów MI5. Funkcjonariusz
kontrwywiadu Mac (Clive Owen) stawia republikankę przed prostym
wyborem: albo zacznie współpracować z Brytyjczykami kapując
własną rodzinę albo resztę życia spędzi w angielskim więzieniu.
źródło: http://www.magpictures.com |
Bardzo podobało mi się,
że twórcy zrezygnowali z jakiegokolwiek wstępu o historii
konflikcie północnoirlandzkim i rzucili widzów od razu w środek
akcji. Ja odnalazłem się bez problemu, ale mam świadomość, że
przeciętna osoba bez poznania specyfiki Ulsteru nigdy nie zrozumie
pewnych aspektów filmu. Czy wyświetlenie kilku zdań o ponad
osiemdziesięcioletniej walce o zjednoczenie Irlandii mogłoby
cokolwiek pomóc? Nie sądzę. Chciałbym żeby filmy były jak
najbardziej wyspecjalizowane w temacie i wymagały od nas posiadania
pewnej wiedzy na dany temat. Niestety targetem większości produkcji
jest bezrefleksyjny widz masowy, któremu trzeba wszystko
łopatologicznie tłumaczyć. Oglądając "Shadow Dancer"
zastanówcie się dlaczego w scenie aresztowania głównej bohaterki
północnoirlandzka policja jest ubezpieczana przez oddział
brytyjskiej armii albo czemu podobna sytuacja występuje w trakcie
pogrzebu? Zwróćcie również uwagę na świetny motyw z żołnierskim
pogrzebem, na który nie chcieli wyrazić zgody policjanci. Warto
także zauważyć, że na dokumentach z autopsji brata Collette
(zapewne sfabrykowanych przez MI5) pojawia się karabin szturmowy
Armalite AR-18, ukochana broń Tymczasowej IRA i Drużyny A. O ile
jednak ekipa Hannibala Smitha nigdy nikogo z niej nie zabiła, to w
szeregach Provos zyskał zaszczytne miano Widowmaker.
Takie smaczki bardzo mi się podobały i cieszę się, że
umieszczono je w filmie.
źródło: http://www.magpictures.com |
Intryga przedstawiona w "Shadow Dancer" jest dosyć interesująca i wciągająca,
aczkolwiek relacje Collette i Maca w pewnym punkcie osiągają
spodziewany żenujący poziom. W tym momencie byłem gotów pokarać
odjęciem dwóch gwiazdek, ale na szczęście finał uratował
ostateczną ocenę. W filmie znalazła się za to genialna scena
rozmowy Kevina z Collette, w czasie której w pokoju obok
zakapior, za którego oczami człowieka nie ma, rozkłada
folię by nie pobrudzić podłogi krwią, jeśli konwersacja zakończy
się niepomyślnie dla naszej bohaterki. Niestety obok momentów
bardzo dobrych znalazło się kilka elementów, które nie przypadły
mi do gustu. Na pierwszy plan wybija się postać Maca, prawego
agenta MI5 o szlachetnym sercu i łagodnym usposobieniu. Postać
niemal bajkowa, prawdziwy agent kontrwywiadu powinien zgwałcić
Collette albo grozić zabiciem jej syna, a nie zachowywać się w ten
sposób. Straszliwie czerstwy bohater, a na dodatek Clive Owen po raz
kolejny powrócił z tym samym warsztatem aktorskim, określanym jako
pełne zatwardzenie. Poza tym można czepiać się, że
Collette tak łatwo przeszła na stronę wroga. Tutaj jednakże mała
dygresja: pamiętajmy, że nie była ona herosem wykutym ze stali,
lecz zwykłą kobietą, na dodatek samotnie wychowującą syna. Na
koniec zarzut co do wątku tytułowego Shadow Dancer – nie
czuję się do końca usatysfakcjonowany!
źródło: http://www.magpictures.com |
W powyższym akapicie
zhejtowałem Clive'a Owena za jego wysiłki aktorskie lub też
niezwykle ekspresyjną walką z zatwardzeniem, którą toczy od lat.
Jednakże muszę przyznać, że na tle całej obsady jako jedyny
wypada negatywnie. Andrea Riseborough dostała już ode mnie propsy
za świetną rolę drugoplanową w "Oblivion", ale widzę, że
doskonale radzi sobie również na pierwszym planie. Nie dość, że
aktorka udźwignęła ciężkie brzemię to jeszcze stworzyła
kreację, z którą zacznę utożsamiać chyba wszystkie republikanki
z Ulsteru. Prawdziwą sztuką jest zagrać zwykłą dziewczynę, ba
naprawdę niewiele aktorek ma predyspozycje by nawet wyglądać
zwyczajnie. Andrei się to udało znakomicie i po raz kolejny wielki
props ode mnie. Wśród ról drugoplanowych wyrazy uznania należą
się w szczególności trzem graczom: Aiden Gillen (Gerry), Domhnall
Gleeson (Connor) oraz David Wilmot (Kevin). Gillen od niepamiętnych
czasów wreszcie mnie nie mierził na ekranie. Warto również
wspomnieć o ciekawej roli Gillian Anderson (Kate Fletcher). Słynna
agentka Scully zmieniła się na tyle, że trochę czasu zajęło mi
uświadomienie sobie z kim mam do czynienia.
źródło: http://www.magpictures.com |
Gdyby wyrzucić z filmu
postać Maca (ewentualnie zdecydowanie lepiej ją zarysować) "Shadow
Dancer" mógłby stać się wybitny. Niestety w obecnej postaci
dzieło Jamesa Marsha jawi się jako raczej średnie kino z wielkimi
momentami, ale i kilkoma wyraźnymi wadami. Na szczęście uniknięto
jakiegokolwiek wartościowania stron. Nikt nie mówi, że Brytyjczycy
spowodowali całe zło na irlandzkiej ziemi, a Irlandczycy to banda
zapijaczonych rebeliantów dążących do całkowitej anarchii w
Ulsterze. To bardzo cenne, ponieważ każdy widz może sobie wyrobić
własne zdanie na temat poszczególnych bohaterów. Na sam koniec
chciałbym zwrócić uwagę na kwestię dosyć często pomijaną przy
filmach o Ulsterze: nie tylko republikanie walczyli zbrojnie o swoje
cele. Lojaliści za pomocą paramilitarnych organizacji takich jak
UDA, UVF czy Red Hand Commando również mordowali nie tylko swoich
przeciwników, ale też bezbronnych cywilów. Warto o tym pamiętać
oglądając "Shadow Dancer".
źródło: http://www.magpictures.com |
Ocena: 7/10 (może
troszkę zawyżona, ale w słusznej sprawie!)
Ps.
Recenzja była naturalnie
pisana ku chwale zjednoczonej Irlandii za grube dolary od
amerykańskiej diaspiory. A tak na serio to minął rok odkąd
prowadzę tego bloga i z tej okazji chciałbym podziękować
wszystkim Czytelnikom za spędzony razem czas. Mam nadzieję, że
jeszcze wiele przed nami, a tymczasem piję Wasze zdrowie! Sláinte!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz