poniedziałek, 8 lipca 2013

"Ciacho"


What the fuck happened to you, man?

W odległych czasach żył sobie młody, utalentowany reżyser i scenarzysta, niemal nadzieja polskiej kinematografii. Jak na pszenno-buraczaną krainę, w której mieszkał, nosił nazwisko wysoce niestandardowe. Początki miał niezłe, albowiem serial dokumentalny "Prawdziwe psy" oglądało się z nieukrywaną przyjemnością. Potem co prawda zaprzedał duszę TVN-owskiej komercji ("Kryminalni"), ale z dzisiejszej perspektywy wszyscy wiemy, że hajs się musi zgadzać. Jednakże jednocześnie był w stanie stworzyć jeden z najlepszych seriali kryminalnych w dziejach TVP – a jest wielu takich, którzy twierdzą, że nawet najlepszy. Mowa oczywiście o Patryku Vega i "PitBullu". W tym okresie hype wokół jego osoby był przeogromny. Pamiętam do dziś, że szerzyły się pogłoski, iż Vega zrobi serial na podstawie książek o Mocku Marka Krajewskiego. Cieszyłem się wtedy niezmiernie, ponieważ ogromnie poważam cykl o międzywojennym Breslau. Plany były zatem ambitnie, ale efekt przerósł najśmielsze oczekiwania. W 2010 roku Vega nakręcił "Ciacho", w 2012 roku powstał "Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć", a ostatnia jego udana inaczej produkcja to "Last Minute". Jestem przekonany, że najlepiej karierę tego pana podsumowują słowa Ordella (Samuel L. Jackson) z "Jackie Brown": What the fuck happened to you, man? Shit, your ass used to be beautiful! Dzisiaj na warsztat biorę pierwszy przejaw upadku Vegi, czyli "Ciacho".
źródło: Syrena Films

O debilnej fabule słów kilka

"Ciacho" wygląda na film – o przepraszam to może za duże słowo – wyrób filmopodobny stworzony przez debili dla większej rzeszy debili. Basia (Marta Żmuda Trzebiatowska) to warszawska policjantka z wieloma sukcesami na koncie. Jednakże po kolejnej udanej akcji zostaje wrobiona w przestępstwo, którego nie popełniła. Swoją drogą wstawianie tego rodzaju rozwiązań fabularnych do takiego gówna, to jawny policzek dla legendarnego "Renegata". Myślę, że Reno Raines i Bobby Sixkiller powinni zniewolić dupsko Patryka Vegi po wsze czasy za tę potwarz. Wracając do fabuły: Basia, po błyskotliwej akcji policji, trafia do kryminału. W tejże niefortunnej sytuacji na odsiecz ruszają bracia dzielnej policjantki – warto dodać, że jeden bardziej niedojebany od drugiego. Najnormalniejszy (oczywiście mówimy o standardach "Ciacha") wydaje się Krzyś (Marcin Bosak), Dawid to już pojeb jakich mało (Tomasz Karolak), ale Karolek (Paweł Małaszyński) przekracza granice ludzkiego pojęcia. Dzielna ekipa retardów postanawia uwolnić siostrę i dowieść jej niewinności.
źródło: Syrena Films

Hajs się musi zgadzać

Już pierwsza scena rzuciła mną o ścianę i rozwaliła mózg na suficie. Dawid i motyw groty Nestle to tak żenująca zagrywka, że aż szkoda mi literek by o niej pisać. Naprawdę, nie mogę uwierzyć w to co zobaczyłem … Kolejne hejty należą się za idiotyczną fabułę, której targetem są ewidentnie debile i retardy. Vega odarł film z jakichkolwiek elementów inteligencji oraz zaskoczenia – kurwa, jeszcze by ktoś przez to nie zrozumiał czegoś! Już na samym początku dowiadujemy się bowiem, kto stoi za wrobieniem Basi. Oczywiście jest to Janek (Tomasz Kot), wystylizowany na Stansfielda z "Leona Zawodowca". Można było mieć choćby szczątkowy szacunek dla widza-plebejusza i dać mu czas by się sam domyślił. Dalszy rozwój akcji to nieustanne pasmo irracjonalnych zachowań bohaterów, pozbawione jakiejkolwiek logiki. To co wyczynia się by odbić Basię z więzienia wykracza poza granice surrealizmu – sprawdźcie motywy szpitalne. Trudno jest nawet opisywać filmowe wydarzenia, aby oddać pełną skalę ich debilizmu. Nurtuje mnie zatem kilka ważnych pytań: dlaczego polskie filmy ordynarnie uwłaczają mojej inteligencji? Dlaczego widzowie są bezpardonowo ruchani przez tzw. twórców? Wydaje się, że jedyną ambicją tzw. twórców jest zapewnienie by hajs się zawsze zgadzał. Bo jak wytłumaczyć zebranie ekipy aktorów uznawanych za plebs przez gwiazdy i upchnięcie ich w tak bezsensownej produkcji? A do tego jak widzę w telewizji jakiegoś pacyfona albo czytam z nim wywiad, w którym co rusz podkreśla, że on jest przecież artystą to mam ochotę rozerwać się granatem.
źródło: Syrena Films

Występy poniżej godności

Pod względem występów poniżej godności ludzkiej w "Ciachu" zaistniała prawdziwa klęska urodzaju. Z uwagi na tak wiekopomne wydarzenie pozwolę sobie odejść od standardowego opisywania postaci i po prostu wypunktuję moje opinie o czterech najgorszych moim zdaniem kreacjach:
  • Marta Żmuda Trzebiatowska (Basia) – fatalnie napisana, kompletnie nierealistyczna postać, a do tego totalnie przeszarżowana; oglądanie Żmudy w tym filmie wywoływało u mnie lęk i odrazę; udział w najbardziej żenującej scenie miłosnej, jaką miałem okazję oglądać w swoim życiu (retarded erotic) – odebrało to całkowicie radość z wdzięków aktorki pokazanych na ekranie,
  • Cezary Żak (Komendant) – fatalna, przerysowana do granic możliwości postać, a na dodatek aktor swoimi wysiłkami pogarsza sprawę; wyjątkowo żenująca scena przy paleniu plantacji marihuany,
  • Tomasz Karolak (Dawid) – dożywotni hejt za rolę w "Ciachu" - choćbyś dostał 200 Oscarów do końca życia zapamiętam ci tę żenującą rolę! Proponuję również epitafium "Grota Nestle" na rodzinnym grobowcu,
  • Paweł Małaszyński (Karolek) – trudno w to uwierzyć, ale postać gorsza niż Basia, a występ tragiczniejszy od Karolaka; hejt i pogarda do końca wszechświata za scenę tarzania się w gównie; trauma, rozpacz i śmierć; Małaszyński nie oglądał chyba "Tropic Thunder", albo nie wyciągnął właściwych wniosków z nauk Kirka Lazarusa: You went full retard, man. Never go full retard.
Hajs się zgadza, uciekam do domu!
źródło: Syrena Films
Pozytywne występy aktorskie w "Ciachu"? Brak, aczkolwiek są role, które nie są aż tak żenujące. Mam namyśli oczywiście żenujące w odniesieniu do wymienionej wyżej czwórki. Z tonacji totalnej chujni udało się wydostać Marcinowi Bosakowi, który starał się nadać jakiś wyraźniejszy rys swojej postaci. To samo można powiedzieć o Tomaszu Kocie, którego rola jest nawet znośna i patrząc na niego nie miałem ochoty pozbawić się wzroku za pomocą miksera. O rolach drugoplanowych nie chcę nawet wspominać – okryjmy je zatem grubym całunem milczenia. Aktorom zdecydowanie nie pomagają kwestie padające na ekranie. Dawno nie słyszałem takiego natężenia sucharu np. zganiałam się jak pedofil w sklepie z zabawkami czy też Trzymaj się! A Ty się nie puszczaj! Nie dziwcie się zatem, że miałem ochotę wyłączyć jednocześnie i fonię i wizję.
źródło: Syrena Films

Full retard

"Ciacho" to filmowy full retard. Nie potrafię wskazać ani jednej zalety produkcji Patryka Vegi, bo nawet w mojej opinii jest zbyt długi, by go oglądać bez ryzyka poważnego uszkodzenia mózgu. Najsmutniejsze jest to, że reżyser nie wyciągnął żadnych wniosków z tej monstrualnej porażki i dalej tworzy filmy w podobnej tonacji. Co gorsze znalazł wielu naśladowców, którzy postanowili skorzystać z utartej ścieżki i wyruchać do cna polskich widzów (bo nie wierzę, że ktoś się odważył puszczać te filmy za granicą). Najbardziej znane przykłady to oczywiście "Wyjazd integracyjny" oraz niesławny "Kac Wawa". Pewnie zagoszczą na tym blogu pewnego dnia – mam tylko nadzieję, że po projekcji nie skończę w Arkham. Jeśli chodzi o ocenę "Ciacha" to początkowo miałem wystawić 2/10, ale pisząc recenzję miałem cały czas przed oczami Małaszyńskiego tarzającego się w gównie. Za to wspaniałe wspomnienie daję najniższą możliwą notę.
Prosto z Groty Nestle...
źródło: Syrena Films

Ocena: 1/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz