środa, 2 marca 2016

"Brooklyn"



W tym roku pod względem nominacji oscarowych trochę u mnie słabo, ponieważ pisząc te słowa obejrzałem dopiero cztery z ośmiu filmów, a ceremonia zbliża się wielkimi krokami. W zasadzie, kiedy będziecie czytać niniejszą recenzję, wszystkie nagrody już będą rozdane (no chyba, że umrę jutro, a moja rodzina postanowi nie zarabiać na mojej twórczości i nigdy nie opublikuje tego epickiego tekstu). Niemniej również coraz bliżej do marca oraz kolejnej odsłony dorocznego rankingu najlepszych produkcji dotyczących Irlandii. Nie może zatem nikogo dziwić, że warsztacie wylądował "Brooklyn" w reżyserii Johna Crowleya, oparty na oczywiście bestsellerowej powieści Colma Tóibína. Książka porusza bowiem ważny problem, obecny od wieków w historii Szmaragdowej Wyspy, a mianowicie emigrację. Wspomnijmy choćby słynny odlot earlów z 1607 roku, kiedy to earl Tyrone, Hugh O’Neill, oraz jego zwolennicy opuścili Hibernię, Dzikie Gęsi służące w na przestrzeni wieków w kontynentalnych armiach czy olbrzymią wprost falę migrantów w okresie Wielkiego Głodu. Jednakże nawet, gdy Irlandia stała się niepodległą republiką, emigracja zarobkowa w dalszym ciągu drenowała zasoby ludzkie tego państwa. I właśnie tego rodzaju historię przedstawia, rozgrywający się w początkach lat 50-tych ubiegłego stulecia, "Brooklyn".
źródło: http://www.impawards.com
Enniscorthy, położone w hrabstwie Wexford, to małe miasteczko, w którym tradycyjnie nie ma zbyt wielu perspektyw na lepszej jakości życie. Szczególnie jeśli mówimy o Republice Irlandii na początku lat 50-tych XX wieku. Dziwnym nie jest zatem, że Eilis (Saoirse Ronan), choć kocha swoją rodzinę, marzy o czymś więcej niż pracy w sklepie ogólnospożywczym w roli ekspedientki. Niebywała szansa na odmianę losu nadarza się, gdy siostra naszej bohaterki (Fiona Glascott), dzięki kontaktom z sympatycznym księdzem Floodem (Jim Broadbent), załatwia dziewczynie możliwość zarobkowego wyjazdu do Stanów Zjednoczonych. Targana wątpliwościami Eilis w końcu decyduje się wyruszyć do Nowego Jorku, by zmienić swoje życie.
20th Century Fox Film Corporation
Spodziewałem się, że "Brooklyn" będzie naprawdę poważnym filmem z pełnią szarej prozy życia na irlandzkiej prowincji oraz klepaniu imigranckiej biedy w Nowym Jorku. Niestety pomyliłem się, gdyż twórcy postanowili zafundować mi niemal bajkową historyjkę, która dodatkowo kompletnie zniechęciła mnie do przeczytania książkowego pierwowzoru. I to wszystko za jednym zamachem! Naprawdę, jestem pełen uznania. Całkowicie nie kupuję świata przedstawionego w "Brooklynie". Irlandzka prowincja może nie jest szczytem marzeń dla każdego człowieka, ale w zasadzie nie dzieją się tam większe dramaty. Mogę nawet wyjątkowo przewrotnie napisać, że wystarczy śmierć jednej osoby i skończenie kursu księgowości, aby przenieść egzystencję na zdecydowanie wyższy poziom. Nie wiem ponadto jak srogie hajsy zarabiała Eilis w domu towarowym, ale to musiał być naprawdę rzetelny bilon. Jak inaczej bowiem wytłumaczyć milion ubrań, par butów (zauważcie, że w każdej z późniejszych scen rozgrywającej się w Republice bohaterka nosi inne buty) oraz okularów? W jaki sposób osoba pracująca na tak niskim stanowisku mogła sobie pozwolić na podróże przez Atlantyk i spędzenie beztroskiego miesiąca w hrabstwie Wexford?
20th Century Fox Film Corporation
Przeboleję jeszcze brak jakiejkolwiek wzmianki o ucisku irlandzkiej ludności w Sześciu Hrabstwach – nie jest to przecież dramat społeczny, lecz raczej melodramat czy też romans, a IRA wówczas dopiero szykowała się do Operacji Żniwa. Niemniej zero, dosłownie zero, odniesień do mafii w sytuacji, gdy wybranek naszej bohaterki jest Włochem? Absurd i nonsens. I dodam jeszcze, że jest typowym przedstawicielem włoskiej mniejszości w USA, zakochanym w baseballu i pożywiającym się wyłącznie spaghetti wraz z wielodzietną rodziną (na dodatek to hydraulik jak Mario - tak bardzo niestereotypowo). Oczywiście nie mam nic przeciwko temu międzyetnicznemu mezaliansowi – w USA zrodził się nie jeden dziwny związek (najlepszy przykład to legendarny irlandzki polityk, Éamon de Valera), ale zdecydowanie zamiast lukrowania rzeczywistości preferuję szarą prozę egzystencji. O ile Włosi zostali potraktowani stereotypowo to muszę stwierdzić, że zdecydowanie zabrakło konsekwencji w przypadku Irlandczyków. Niestety obraz zapijaczonych, rebelianckich meneli kłóciłby się z idealistyczną wizją przedstawioną w filmie. O ile mnie pamięć nie myli to w "Brooklynie" spożywa się jedynie kilka pint Guinnessa, więc zdecydowanie nie polecam tej produkcji na Dzień Świętego Patryka. Natomiast w kontekście "Spotlight" należy wspomnieć o dobrych katolickich księżach, którzy nikogo nie zgwałcili (choć może to jedynie wynikać z faktu, że główna bohaterka jest już dosyć wyrośniętą dziewczyną, a zatem znajduje się poza kręgiem ich zainteresowań seksualnych).
20th Century Fox Film Corporation
Ponieważ nie obejrzałem jeszcze wielu produkcji nominowanych do tegorocznych Oscarów trudno mi ocenić czy Saoirse Ronan zasłużyła by znaleźć się w gronie nominowanych. Co prawda darzę ją sporym szacunkiem, ale kreacja Eilis nie urwała mi dupy w jakiś szczególny sposób. Dziewczyna się stara, ale scenariusz jest tak miałki, że naprawdę trudno cokolwiek z niego wykrzesać. Tego problemu nie ma natomiast w przypadku Emory’ego Cohena (Tony), który dodatkowo charakteryzuje się wysoce włoską aparycją. Fatalna rola, zagrana z taką jakąś dziwaczną manierą przypominającą lekkie upośledzenie. Prawdziwym dramatem "Brooklynu" jest całkowity brak interesujących oraz wyrazistych postaci drugoplanowych. W zasadzie jedyną kreacją wartą wzmianki jest rola Domhnalla Gleeson, wcielającego się w Jima – irlandzką alternatywę dla naszej bohaterki – oraz Fiona Glascott grająca Rose, siostrę Eilis. Reszta postaci to albo pocieszni Włosi, dobrzy irlandzcy księża lub też zawistne, małomiasteczkowe kobiety w podeszłym wieku. Bardzo odkrywczo i tak mało stereotypowo.
20th Century Fox Film Corporation
"Brooklyn" odbieram jako kompletne rozczarowanie. Mimo pokładanych nadziei na solidną prozę życia otrzymałem polukrowaną, rzewną bajkę, w której irlandzka dziewczyna musi dokonać trudnego wyboru między ubogim włoskim hydraulikiem a prowincjonalnym Irlandczykiem (który de facto wcale nie jest odrażający ani szpetny, a ponadto dysponuje rzetelnym bilonem oraz solidnym kwadratem). Jeżeli macie ochotę poświęcić niemal dwie godziny na rozwiązanie tego dylematu Eilis to bawcie się dobrze. Brak nominacji dla "The Hateful Eight" czy "Sicario" za najlepszy film przy takim poziomie "Brooklynu" uważam za wyjątkową szyderę.
"Tyle hajsu... Pewnie mogą kupować w Almie, huh?"
20th Century Fox Film Corporation
Ocena: 5/10 (podnoszę za irlandzką tematykę).

2 komentarze:

  1. Czy jest możliwe, że to zbyt wysokie oczekiwania autora spowodowały niską ocenę filmu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie nie jest to możliwe. Niska ocena wynika wyłącznie z miałkości filmu.

    OdpowiedzUsuń