Powiedz komu dałeś władzę? Tajnym służbom? Nie widzisz, że te służby w
sposób jawny się kurwią? – po seansie mogę z całą pewnością stwierdzić, że
tekst Ostrego z utworu Po drodze do nieba
idealnie podsumowuje "Służby Specjalne" Patryka Vegi. Muszę jednakże przyznać,
że co do samego filmu przejawiałem bardzo sceptyczne podejście. Obejrzawszy
trailer, w którym nachalnie straszył aktor wyglądający jak Antoni Macierewicz (Krzysztof Horbacz),
a na dodatek wtórował mu człowiek przyodziany w krawat w biało-czerwone pasy,
lękałem się, iż produkcja Vegi będzie infantylną zabawą w odtwarzanie politycznej
rzeczywistości w jakimś krzywym zwierciadle. Po co to komu potrzebne, skoro co
drugi polityk w Polszy to kompletny parodysta? Oczywiście moja postawa nie
wynikała z iluminacji, lecz solidnych, empirycznych podstaw, o których
wspominałem przy okazji recenzji "Ciacha". Bezapelacyjnie reżyser zaliczył
monstrualny zjazd, ale przecież powszechnie wiadomo, że jesteś tak dobry jak twój ostatni freestyle. Szansa na odkupienie
win pojawiła się przy okazji dziewiątej edycji Letniego Taniego Kinobrania w
krakowskim Kinie Pod Baranami – serdecznie zapraszam Was do udziału, ponieważ
można nadrobić sporo zaległości!
źródło: http://www.filmweb.pl |
Akcja "Służb Specjalnych"
rozgrywa się w niezwykle gorącym okresie po likwidacji Wojskowych Służb
Informacyjnych. Wszyscy doskonale pamiętamy ile kontrowersji wywołała ta
decyzja zawarta w pakcie stabilizacyjnym
podpisanym przez liderów PiS, LPR oraz Samoobrony. Jeszcze większym echem odbił
się niesławny raport czołowego tropiciela spisków IV RP Antoniego Macierewicza
(Raport o działaniach żołnierzy i
pracowników WSI). Jak łatwo przewidzieć likwidacja WSI nie spotkała się z
entuzjazmem zasłużonych funkcjonariuszy służb. W efekcie gen. bryg. Romuald
Światło (Wojciech Machnicki) montuje naprędce ekipę złożoną z byłych, ale
wiernych pracowników WSI: ppor. "Białko" (Olga Bołądź), kpt. Cerata (Wojciech
Zieliński) oraz płk Bońka (Janusz Chabior). Głównym zadaniem grupy jest paraliż
ABW oraz eliminacja wrogów polskiej racji stanu, aczkolwiek wraz z kolejnymi
zleceniami pojawia się coraz więcej wątpliwości dotyczących prawdziwych motywów decydentów.
źródło: http://www.filmweb.pl |
Od razu muszę przyznać, że "Służby Specjalne" zaskakują zdecydowanie pozytywnie (spodziewałem się przecież
okolic 3/10), chociaż pod pewnymi względami przypominają trochę "Drogówkę": w pierwszej części sporo śmiesznostek, a w drugiej paranoiczna intryga. Z
jednej strony film Vegi należy odbierać jako ogromny pocisk wymierzony w WSI: wszechwładni
decydenci (których de facto nawet nie
oglądamy na ekranie) wydają rozkazy realizowane przez różnego szczebla
podwładnych. Tajemnicza grupa trzymająca władzę, wiecznie operująca w strefie cienia, steruje
nie tylko byłymi pracownikami wywiadu, rządowymi spółkami, prywatnym biznesem, ale
także mediami, kościołem czy też prokuraturą i robi to wyłącznie dla własnych
egoistycznych pobudek (albo jeśli ktoś epatuje bardziej prawicowym nastawieniem
to oczywiście w celu realizacji interesów Moskwy). Wszystko jest możliwe do
zmanipulowania, a nawet oczywiste samobójstwo okazuje się morderstwem na
zlecenie. Jednakże z drugiej strony "Służby Specjalne" nie pozostawiają suchej
nitki na ekipie demontującej Wojskowe Służby Informacyjne. Kompletny chaos
wywołany niepotrzebnymi czystkami, totalna amatorszczyzna oraz beztroska (m.in.
lecący do Afganistanu Maciek, strażnik miejski ze śródmieścia), a także brak refleksji nad
zagrożeniami dla państwa wynikającymi z podjętych działań likwidacyjnych to
główne zarzuty pojawiające się w filmie. Przy okazji warto zacytować znakomity
pojazd po Antonim Macierewiczu: Kto jest największym oszołomem? Kutasiłeb. Potrójnie chujowy. Chujowy
mówca, pierdoli głupoty i jeszcze chujowo wygląda. Vega przedstawił w
ciekawym świetle wiele prawdziwych wydarzeń, które do dzisiaj wywołują spore
kontrowersje (m.in. samobójstwa Barbary Blidy oraz Andrzeja Leppera, działań
Macierewicza).
źródło: http://www.filmweb.pl |
Agenci wchodzący w skład grupy
operacyjnej gen. bryg. Światło nie są na szczęście herosami pokroju Jamesa
Bonda, a ponadto nie wszystkim byłym funkcjonariuszom wiedzie się klawo
(najlepszy przykład to ojciec ppor. "Białko"). W wolnych od walki o dobro Polszy chwilach bohaterowie "Służb
Specjalnych" zmagają się z prozaicznymi problemami: bezpłodnością, nowotworami
czy planami asasynacji własnego ojca. Z tego powodu postacie wydają się być o
wiele bardziej z krwi i kości, a nie tylko sprawiają wrażenie bezlitosnych
morderców pozbawionych życia prywatnego. Jak ogromny plus należy wspomnieć z
pewnością piękne ujęcia przeważnie zimowej Warszawy – niczym w amerykańskiej
produkcji. Nawiązując przy tej okazji do Wuja Sama to warto zauważyć, że na
ekranie oglądamy helikoptery Black Hawk oraz legendarne Huey – na dodatek są to
prawdziwe maszyny, a nie atrapy wykonane z kartonu jak w typowym, polskim kinie batalistycznym. Tego nie widzi się w każdym
polskim filmie, więc szacunek! Wybornie wypadły dialogi – zabawne (raczej czarny humor), przewrotne,
ale także pełne wulgaryzmów oraz wywiadowczego slangu. Swoją drogą twórcom
należą się wielkie propsy za bieżące
objaśnianie niezrozumiałych terminów – ekranowy słownik sprawdza się bowiem
znakomicie.
źródło: http://www.filmweb.pl |
Największy zarzut odnośnie "Służb
Specjalnych" to niemożność zamknięcia opowiadanej historii w sensowny sposób –
w pewnym momencie opowieści po prostu wyskakują napisy końcowe. Wydaje mi się,
że może to wynikać z dwóch przyczyn. Po pierwsze mogło oczywiście zabraknąć
inwencji i film wygląda tak jak wygląda. Po drugie Patryk Vega mógł planować sequel, ewentualnie reszta wątków
została dopowiedziana w serialu, którego nie miałem okazji oglądać. Niemniej
odczuwam z tego powodu spory niedosyt, chociaż z drugiej strony nieumiejętnym
zakończeniem można było wszystko spierdolić. Można przyczepić się również do
nijakiej ścieżki dźwiękowej oraz niektórych występów aktorskich (przykładowe O Jezu po śmierci posłanki wywołało
niezamierzone raczej salwy śmiechu towarzyszącej mi Grażki). Ponadto postać
ppor. "Białko" nie jest dla mnie przekonująca, chociaż Olga Bołądź bardzo
starała się, żeby to zmienić. Nie do końca kupuję również kpt. Cerata, ale do
gry Wojciecha Zielińskiego nie mam większych zastrzeżeń. Z pewnością cały film
kradnie Janusz Chabior – genialny aktor wcielił się w znakomicie napisaną
postać i dał z siebie wszystko. W szczególności polecam przygody płk Bońka
związane ze służbą zdrowia oraz nietypową relację z dr Czerwonko (fantastyczny
epizod Agaty Kuleszy). Fajnie zaprezentowali się również Eryk Lubos (Rafun),
Kamila Baar (Joanna) oraz Wojciech Machnicki (gen. bryg. Światło).
Po "Służbach Specjalnych"
spodziewałem się naprawdę niewiele. Tymczasem Patryk Vega udowodnił, że
dysponuje jeszcze resztkami potencjału i być może pewnego dnia wróci do
prawdziwej gry. Film z pewnością ciekawie ukazuje pewne aspekty polskiej
rzeczywistości, aczkolwiek pod różnymi względami może być uznawany za propagandowy
manifest prawicowych teorii spiskowych – gdyby nie ostry pojazd po
likwidatorach WSI spełniłby się w rej roli niemalże idealnie. Niemniej
szkalowanie Antoniego i jego ekipy zbilansowało prawicowe fobie, przez co "Służby Specjalne" ogląda się całkiem nieźle. Chociaż końcowa ocena może nie
jest zbyt wysoka to uważam, że warto zobaczyć tę produkcję – choćby dlatego by
spojrzeć na pewne oczywiste sprawy z
innej strony.
źródło: http://www.filmweb.pl |
Ocena: 6/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz