niedziela, 12 lipca 2015

"Służby Specjalne"



Powiedz komu dałeś władzę? Tajnym służbom? Nie widzisz, że te służby w sposób jawny się kurwią? – po seansie mogę z całą pewnością stwierdzić, że tekst Ostrego z utworu Po drodze do nieba idealnie podsumowuje "Służby Specjalne" Patryka Vegi. Muszę jednakże przyznać, że co do samego filmu przejawiałem bardzo sceptyczne podejście. Obejrzawszy trailer, w którym nachalnie straszył aktor wyglądający jak Antoni Macierewicz (Krzysztof Horbacz), a na dodatek wtórował mu człowiek przyodziany w krawat w biało-czerwone pasy, lękałem się, iż produkcja Vegi będzie infantylną zabawą w odtwarzanie politycznej rzeczywistości w jakimś krzywym zwierciadle. Po co to komu potrzebne, skoro co drugi polityk w Polszy to kompletny parodysta? Oczywiście moja postawa nie wynikała z iluminacji, lecz solidnych, empirycznych podstaw, o których wspominałem przy okazji recenzji "Ciacha". Bezapelacyjnie reżyser zaliczył monstrualny zjazd, ale przecież powszechnie wiadomo, że jesteś tak dobry jak twój ostatni freestyle. Szansa na odkupienie win pojawiła się przy okazji dziewiątej edycji Letniego Taniego Kinobrania w krakowskim Kinie Pod Baranami – serdecznie zapraszam Was do udziału, ponieważ można nadrobić sporo zaległości!
źródło: http://www.filmweb.pl
Akcja "Służb Specjalnych" rozgrywa się w niezwykle gorącym okresie po likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Wszyscy doskonale pamiętamy ile kontrowersji wywołała ta decyzja zawarta w pakcie stabilizacyjnym podpisanym przez liderów PiS, LPR oraz Samoobrony. Jeszcze większym echem odbił się niesławny raport czołowego tropiciela spisków IV RP Antoniego Macierewicza (Raport o działaniach żołnierzy i pracowników WSI). Jak łatwo przewidzieć likwidacja WSI nie spotkała się z entuzjazmem zasłużonych funkcjonariuszy służb. W efekcie gen. bryg. Romuald Światło (Wojciech Machnicki) montuje naprędce ekipę złożoną z byłych, ale wiernych pracowników WSI: ppor. "Białko" (Olga Bołądź), kpt. Cerata (Wojciech Zieliński) oraz płk Bońka (Janusz Chabior). Głównym zadaniem grupy jest paraliż ABW oraz eliminacja wrogów polskiej racji stanu, aczkolwiek wraz z kolejnymi zleceniami pojawia się coraz więcej wątpliwości dotyczących prawdziwych motywów decydentów.
źródło: http://www.filmweb.pl
Od razu muszę przyznać, że "Służby Specjalne" zaskakują zdecydowanie pozytywnie (spodziewałem się przecież okolic 3/10), chociaż pod pewnymi względami przypominają trochę "Drogówkę": w pierwszej części sporo śmiesznostek, a w drugiej paranoiczna intryga. Z jednej strony film Vegi należy odbierać jako ogromny pocisk wymierzony w WSI: wszechwładni decydenci (których de facto nawet nie oglądamy na ekranie) wydają rozkazy realizowane przez różnego szczebla podwładnych. Tajemnicza grupa trzymająca władzę, wiecznie operująca w strefie cienia, steruje nie tylko byłymi pracownikami wywiadu, rządowymi spółkami, prywatnym biznesem, ale także mediami, kościołem czy też prokuraturą i robi to wyłącznie dla własnych egoistycznych pobudek (albo jeśli ktoś epatuje bardziej prawicowym nastawieniem to oczywiście w celu realizacji interesów Moskwy). Wszystko jest możliwe do zmanipulowania, a nawet oczywiste samobójstwo okazuje się morderstwem na zlecenie. Jednakże z drugiej strony "Służby Specjalne" nie pozostawiają suchej nitki na ekipie demontującej Wojskowe Służby Informacyjne. Kompletny chaos wywołany niepotrzebnymi czystkami, totalna amatorszczyzna oraz beztroska (m.in. lecący do Afganistanu Maciek, strażnik miejski ze śródmieścia), a także brak refleksji nad zagrożeniami dla państwa wynikającymi z podjętych działań likwidacyjnych to główne zarzuty pojawiające się w filmie. Przy okazji warto zacytować znakomity pojazd po Antonim Macierewiczu: Kto jest największym oszołomem? Kutasiłeb. Potrójnie chujowy. Chujowy mówca, pierdoli głupoty i jeszcze chujowo wygląda. Vega przedstawił w ciekawym świetle wiele prawdziwych wydarzeń, które do dzisiaj wywołują spore kontrowersje (m.in. samobójstwa Barbary Blidy oraz Andrzeja Leppera, działań Macierewicza).
źródło: http://www.filmweb.pl
Agenci wchodzący w skład grupy operacyjnej gen. bryg. Światło nie są na szczęście herosami pokroju Jamesa Bonda, a ponadto nie wszystkim byłym funkcjonariuszom wiedzie się klawo (najlepszy przykład to ojciec ppor. "Białko"). W wolnych od walki o dobro Polszy chwilach bohaterowie "Służb Specjalnych" zmagają się z prozaicznymi problemami: bezpłodnością, nowotworami czy planami asasynacji własnego ojca. Z tego powodu postacie wydają się być o wiele bardziej z krwi i kości, a nie tylko sprawiają wrażenie bezlitosnych morderców pozbawionych życia prywatnego. Jak ogromny plus należy wspomnieć z pewnością piękne ujęcia przeważnie zimowej Warszawy – niczym w amerykańskiej produkcji. Nawiązując przy tej okazji do Wuja Sama to warto zauważyć, że na ekranie oglądamy helikoptery Black Hawk oraz legendarne Huey – na dodatek są to prawdziwe maszyny, a nie atrapy wykonane z kartonu jak w typowym, polskim kinie batalistycznym. Tego nie widzi się w każdym polskim filmie, więc szacunek! Wybornie wypadły dialogi – zabawne (raczej czarny humor), przewrotne, ale także pełne wulgaryzmów oraz wywiadowczego slangu. Swoją drogą twórcom należą się wielkie propsy za bieżące objaśnianie niezrozumiałych terminów – ekranowy słownik sprawdza się bowiem znakomicie.
źródło: http://www.filmweb.pl
Największy zarzut odnośnie "Służb Specjalnych" to niemożność zamknięcia opowiadanej historii w sensowny sposób – w pewnym momencie opowieści po prostu wyskakują napisy końcowe. Wydaje mi się, że może to wynikać z dwóch przyczyn. Po pierwsze mogło oczywiście zabraknąć inwencji i film wygląda tak jak wygląda. Po drugie Patryk Vega mógł planować sequel, ewentualnie reszta wątków została dopowiedziana w serialu, którego nie miałem okazji oglądać. Niemniej odczuwam z tego powodu spory niedosyt, chociaż z drugiej strony nieumiejętnym zakończeniem można było wszystko spierdolić. Można przyczepić się również do nijakiej ścieżki dźwiękowej oraz niektórych występów aktorskich (przykładowe O Jezu po śmierci posłanki wywołało niezamierzone raczej salwy śmiechu towarzyszącej mi Grażki). Ponadto postać ppor. "Białko" nie jest dla mnie przekonująca, chociaż Olga Bołądź bardzo starała się, żeby to zmienić. Nie do końca kupuję również kpt. Cerata, ale do gry Wojciecha Zielińskiego nie mam większych zastrzeżeń. Z pewnością cały film kradnie Janusz Chabior – genialny aktor wcielił się w znakomicie napisaną postać i dał z siebie wszystko. W szczególności polecam przygody płk Bońka związane ze służbą zdrowia oraz nietypową relację z dr Czerwonko (fantastyczny epizod Agaty Kuleszy). Fajnie zaprezentowali się również Eryk Lubos (Rafun), Kamila Baar (Joanna) oraz Wojciech Machnicki (gen. bryg. Światło).

Po "Służbach Specjalnych" spodziewałem się naprawdę niewiele. Tymczasem Patryk Vega udowodnił, że dysponuje jeszcze resztkami potencjału i być może pewnego dnia wróci do prawdziwej gry. Film z pewnością ciekawie ukazuje pewne aspekty polskiej rzeczywistości, aczkolwiek pod różnymi względami może być uznawany za propagandowy manifest prawicowych teorii spiskowych – gdyby nie ostry pojazd po likwidatorach WSI spełniłby się w rej roli niemalże idealnie. Niemniej szkalowanie Antoniego i jego ekipy zbilansowało prawicowe fobie, przez co "Służby Specjalne" ogląda się całkiem nieźle. Chociaż końcowa ocena może nie jest zbyt wysoka to uważam, że warto zobaczyć tę produkcję – choćby dlatego by spojrzeć na pewne oczywiste sprawy z innej strony.
źródło: http://www.filmweb.pl
Ocena: 6/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz