poniedziałek, 20 lipca 2015

"The Gunman"



Jakież motywy kierowały Seanem Pennem, kiedy zdecydował się wziąć udział w projekcie pod tytułem "The Gunman" (w Polszy opatrzonym dodatkowym, wysoce żenującym podtytułem "Odkupienie")? Znakomity aktor, laureat dwóch Oscarów, mający na koncie role w ambitnych produkcjach, postanawia nagle wystąpić w typowym na pierwszy rzut oka akcyjniaku pozbawionym jakiejkolwiek głębszej historii. Czyżby dla niektórych remedium na kryzys wieku średniego nie stanowiło krwiście czerwone Lamborghini, lecz napakowanie muskuł i skopanie kilku tyłków na ekranie? Skąd zatem pomysł na seans? Co prawda osoba reżysera niespecjalnie zachęcała do projekcji (mocno średnie kino akcji w stylu "Taken", "13. Dzielnicy" czy "From Paris with Love"), ale obsada mogła urwać nawet najbardziej wymagającą dupę: wspomniany Sean Penn, Javier Bardem, Ray Winstone oraz Stringer Bell Idris Elba! Dodatkową motywacją była również tematyka filmu: od secesji Katangi europejscy najemnicy w Afryce zawsze u mnie na propsie.
źródło: http://www.impawards.com
Akcja "The Gunman" została osadzona w Demokratycznej Republice Konga. Grupa europejskich najemników pracowników kontraktowych brytyjskiej PMC (Private Military Company) ochrania cywilów pracujących w NGO oraz nadzoruje budowę lotniska. Jednakże powyższe działania stanowią jedynie przykrywkę dla ich obecności w Afryce. Prawdziwa misja to klasyczny już nadzór nad sprawnym wydobyciem oraz prawidłową dystrybucją kongijskich surowców naturalnych. W momencie, gdy jeden z ministrów w rządzie DRK stwierdza, że dotychczasowa redystrybucja dóbr narusza żywotne interesy jego ojczyzny, do akcji wkracza ekipa Terriera (Sean Penn). Po sprawnej asasynacji (as you like it, Grażka?) nierozważnego polityka nasz bohater musi jednakże z woli mocodawców porzucić ukochaną lekarkę (Jasmine Trinca) i opuścić Czarny Ląd. Po kilku latach Terrier wraca do DRK, by budować studnie (podwójne sic!), aczkolwiek bardzo szybko okazuje się, że echa jego przeszłych czynów są nadal żywe.
źródło: http://www.fandango.com
Jak można zauważyć czytając opis fabularny, "The Gunman" wpisuje się w nurt kina podkreślającego i piętnującego wyzysk Czarnego Lądu przez bezwzględną, białą rasę. Co prawda na ekranie szlachtuje się bezlitośnie nie tylko randomowych, ale także wysoko postawionych czarnoskórych, lecz przekaz pozostaje jasny: Afryka cierpi, ponieważ Europejczycy i Amerykanie kradną surowce naturalne! Tym bardziej zastanawiająca jest przemiana Terriera, którego można określić bohaterem dynamicznym (jak wszyscy pamiętamy doskonale z podstawówki). Warto zadać sobie pytanie: co sprawiło, że bezwzględny asasyn, który bez mrugnięcia okiem odpalił kongijskiego ministra, po kilku latach wraca do DRK by budować studnie? Oczywiście odpowiedzi na powyższe pytanie nie znajdziemy w filmie, więc pozostawiam Wam dowolną interpretację motywów działania Terriera. Wracając jeszcze na chwilę do afrykańskich ułomności: czy zadawaliście sobie kiedyś pytanie dlaczego jedynym kontynentem, na którym biali ludzie muszą pomagać budować studnie, jest Afryka? W zasadzie "The Gunman" pozostawia bardzo wiele pytań bez odpowiedzi. Po jakiego chuja, pracując dla PMC, Terrier dokumentuje niemal każdy element swojej pracy nagrywając filmiki na telefonie komórkowym? Pamiętajmy, że początek opowieści rozgrywa się w połowie ubiegłej dekady - ileż ten telefon musi mieć pamięci do kurwy nędzy? Dlaczego przez osiem lat od wyjazdu z Afryki Terrier nie odezwał się do swojej ukochanej? Czyżby zapomniał numeru jej telefonu? Nie mówię już o napisaniu maila albo chociaż wysłaniu listu z lipnym wyjaśnieniem powodu ewakuacji…
źródło: http://www.fandango.com
Opisując ułomności "The Gunman" nie można oczywiście zapomnieć o śmiertelnej chorobie, na którą cierpi Terrier. Ponieważ w filmie nie podaje się jej nazwy, podejrzewam, że jest to wymysł wybujałej fantazji scenarzystów. Otóż naszego bohatera czasem potężnie napierdala głowa, nie potrafi zapamiętać informacji składającej się z więcej niż jednego słowa (od czego jest niezastąpiony notatnik!), a ponadto od czasu do czasu zasypia w dziwnych miejscach (np. w śmietniku). Nie, moi Kochani, Terrier nie jest bejem. Ogólnie rzecz biorąc "The Gunman" składa się niemal wyłącznie z wyświechtanych klisz. Przykładowo: nasz bohater ma wiernego kumpla, która zawsze pomoże w potrzebie, za wszystkim stoi oczywiście postać robiąca z początku pozytywne wrażenie (i to nie jest żaden kurwa spoiler!) i oczywiście nie mogło zabraknąć pogadanki protagonisty z antagonistą. Co prawda czasami bywa naprawdę brutalnie, ale efekt wydatnie psują żenujące flashbacki okresowo nawiedzające Terriera. Nie da się ukryć, że troszeczkę podróżujemy: od RPA udającego DRK przez Londyn, Gibraltar aż po ładne hiszpańskie krajobrazy Katalonii.
źródło: http://www.fandango.com
Mimo ewidentnego wejścia w jesień życia, Sean Penn pod względem fizycznym prezentuje się na ekranie całkiem nieźle. Chociaż kiedy trzeba pręży muskuły i kopie złych po tyłkach, to aktorsko postać Terriera momentami zaczyna niebezpiecznie przypominać epicką walkę Clive’a Owena z pełnym zatwardzeniem. Od aktora, który ma na koncie dwa Oscary oraz wiele innych wspaniałych ról, z pewnością należy wymagać zdecydowanie więcej! Fajnie zobaczyć Raya Winstone’a (Stanley), ale szkoda, że jego bohater to typowy, oddany kolega, jakich widziałem już setki. Wracając do tematu bejozy należy wspomnieć rolę Javiera Bardema, za którą, wedle IMDb, otrzymał 5 milionów USD (12.5% budżetu filmu!). Felix z bezwzględnego profesjonalisty zmienia się w luksusowego beja, traktującego własną żonę jak zwykłą ulicznicę. Naprawdę genialna kreacja, warta każdych pieniędzy. W zasadzie najmniej zarzutów można postawić Jasmine Trince (Annie) – aktorka zagrała w miarę solidnie, aczkolwiek nie jest to kreacja wybijająca się ponad scenariuszową mieliznę "The Gunman". Na koniec zostawiam prawdziwą wisienkę na torcie: szumnie anonsowany Stringer Bell Idris Elba pojawia się zaledwie w trzech scenach! Serio?
źródło: http://www.fandango.com
"The Gunman" to kolejny film potrzebny jak kurwie deszcz. Pomimo znakomitej obsady jest to typowy akcyjniak, w dodatku wyróżniający się jedynie dużym poziomem wtórności oraz żenującym przesłaniem o krzywdzeniu Afryki przez okrutną białą rasę. Warto zobaczyć jedynie po to, aby przekonać się jak niewiele niektórzy ludzie muszą zrobić, by zarobić pięć milionów USD. Brawo Javier, trzymaj tak dalej!
źródło: http://www.fandango.com
Ocena: 3/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz