Ponieważ aktualnie nadszedł marzec i
wielkimi krokami zbliża się dzień, w którym wszyscy będziemy Irlandczykami,
postanowiłem trochę mocniej skupić się filmach związanych ze Szmaragdową Wyspą. Niemal corocznie
planuję zrobienie rankingu najlepszych produkcji dotyczących szeroko pojętej
tematyki irlandzkiej, niemniej zawiodłem w zeszłym roku, tak jak i zawiodłem
dwa lata temu. Oczywiście niepowodzenia można uzasadnić brakiem wystarczającej
ilości wolnego czasu, problemami technicznymi czy też uzależnieniem od mefedronu,
aczkolwiek jak doskonale wiecie główna przyczyna pozostaje niezmienna –
lenistwo intelektualne (dr Wyciślak zawsze na
propsie!). Ponieważ w tym roku nie jestem w stanie przewidzieć czy zdołam
przygotować ranking na czas, w ramach zadośćuczynienia postanowiłem obejrzeć
chociaż jeden ważny film o kwestii irlandzkiej, który zalegał na mojej liście
od dłuższego czasu. Dlaczegóż? – mam nadzieję
spytacie. Otóż doskonale znając historię konfliktu północnoirlandzkiego przewidywałem,
czego mogę się spodziewać po pełnometrażowym, reżyserskim debiucie Steve’a
McQueena. Wiedziałem, że "Hunger" nie będzie lekkim, obiadowym filmem
(kategorycznie odradzam spożywanie posiłków w trakcie projekcji), ale raczej
ciężką produkcją, do której wymagana jest percepcja wolna od wszelakich
postmelanżowych dolegliwości.
źródło: http://www.impawards.com |
"Hunger" to historia Bobby’ego
Sandsa, legendy północnoirlandzkiego ruchu republikańskiego. Ponieważ niestety
wielu z Was pod względem Irlandii Północnej jest w ignorancji podobnych do brzasku, pozwólcie, że przybliżę skrótowo
jego sylwetkę. Robert George Sands związał się z Irlandzką Armią Republikańską,
kiedy wskutek lojalistycznych zamieszek jego rodzina straciła dom w północnym
Belfaście. W 1981 roku 27-letni przywódca osadzonych w niesławnym więzieniu
Maze członków Tymczasowej IRA odsiadywał
14-letni wyrok pozbawienia wolności za posiadanie broni. 1 marca 1981 roku
Sands rozpoczął strajk głodowy w proteście przeciwko pozbawieniu członków Armii
statusu więźniów politycznych i traktowaniu ich jako zwykłych kryminalistów. W
2-3 tygodniowych odstępach do protestu dołączyli kolejni osadzeni. 5 maja, po
66 dniach głodówki, Sands zmarł. Pogrzeb Bobby’ego zamienił się ogromną
manifestację poparcia dla ruchu republikańskiego oraz nienawiści do Margaret
Thatcher, którą powszechnie obwiniano o jego śmierć. Strajk głodowy zakończył
się w październiku 1981 roku – łącznie zmarło sześciu członków IRA oraz
czterech INLA (Irish National Liberation Army). Najbardziej szokujący może
wydawać się fakt, że w trakcie głodówki w wyborach uzupełniających do
brytyjskiego parlamentu Sands uzyskał mandat w okręgu Fermanagh – West Tyrone.
Ponadto Kieran Doherty (zmarł 2 sierpnia 1981 roku) oraz Paddy Agnew dostali
się do Dáil Éireann.
źródło: http://www.moviestillsdb.com |
Ogromnie cieszę się, że Steve
McQueen nie poszedł utartą drogą i nie postanowił nakręcić laurkowego filmu
biograficznego przedstawiającego żywot Sandsa (Michael Fassbender) od
dzieciństwa po śmierć. "Hunger" skupia się niemal wyłącznie na kilku miesiącach
1981 roku, w trakcie których Bobby strajkował odmawiając przyjmowania posiłków.
Co więcej, początek filmu przedstawia historię z zupełnie nieoczekiwanego punktu
widzenia. Głównym bohaterem pierwszych minut jest bowiem małomówny, więzienny
strażnik Raymond Lohan (Stuart Graham), każdego dnia sprawdzający czy pod jego
auto nie została podłożona republikańska bomba. Następnie jego miejsce zajmuje
Davey Gillen (Brian Milligan), młody republikanin osadzony w Maze nie wiadomo za
co. Dopiero po jakimś czasie fabuła zaczyna skupiać się na działaniach
Bobby’ego Sandsa. Moim zdaniem jest to wprost wyborny zabieg i naprawdę
unikatowe podejście do kręcenia filmu. Pod względem tzw. prawdy historycznej naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Okazjonalnie
możemy posłuchać przemówień Margaret Thatcher, w tym słów wygłoszonych 5 marca
1981 roku w Belfaście: There is no such
thing as political murder, political bombing or political violence. There is only criminal murder, criminal bombing and criminal violence. Bardzo fajnie, że McQueen
zrezygnował także z głupawych wstępów nakreślających pobieżnie sytuację w
Irlandii Północnej – jeśli naprawdę nic o tym nie wiecie to poczytajcie trochę
przed projekcją.
źródło: http://www.moviestillsdb.com |
Tak jak wspominałem we wstępie "Hunger" jest bardzo brudnym filmem (i to dosłownie). Członkowie Armii,
protestując przeciwko pozbawieniu ich statusu więźniów politycznych, wybierali
raczej nietypowe i radykalne formy sprzeciwu. Ponieważ więzienne uniformy
stawiałaby ich na równi ze zwykłymi kryminalistami, nagie ciała okrywali
kocami. Ponadto nie myli się, ściany cel uroczo dekorowali odchodami, a od
czasu do czasu zapewniali rozrywkę strażnikom wylewając mocz na więzienne
korytarze. Wszystkie powyżej opisane elementy zostały ukazane w filmie McQueena
w sposób niezwykle realistyczny. Nie wiem jakiego surowca użyto do pokrycia
więziennych ścian, ale znakomicie imitował gówno. Chlew, panujący w więzieniu,
jest po prostu nie do opisania – musicie to zobaczyć sami. "Hunger" ukazuje
także ścieżki zdrowia godne najlepszych katowni ubecji - momentami trudno uwierzyć, że jest to przecież stara, brytyjska monarchia konstytucyjna, a nie jakieś totalitarne państwo. Co ciekawe film ma
również wiele bardzo ładnych, przeważnie statycznych ujęć, które mogą zrobić
duże wrażenie (m.in. Raymond palący papierosy wśród płatków padającego śniegu).
Większość akcji rozgrywa się bez słów – jestem przekonany, że 90% dialogów
przypada na znakomitą, 17-minutową rozmowę Sandsa z ojcem Dominiciem Moranem
(Liam Cunningham), którą nakręcono w jednym ujęciu.
źródło: http://www.moviestillsdb.com |
Ogromną zaletą "Hunger" jest mało
nachalne podejście reżysera do tematu i pozostawienie widzowi samodzielnej
oceny czy poświęcenie Sandsa rzeczywiście było konieczne. Kluczowy moment filmu
to oczywiście wspomniana konwersacja, w trakcie której Moran stara się
wyperswadować Bobby’emu plany strajku głodowego zakończonego niechybną
śmiercią. Ta długa sekwencja to prawdziwy koncert gry aktorskiej Michaela
Fassbendera oraz Liama Cunnighama – zaczyna się dosyć niepozornie, by stopniowo
budować napięcie między bohaterami. I wszystko nakręcono w jednym, długim
ujęciu – mistrzostwo. Jeśli chodzi o aktorstwo z pewnością muszę wyróżnić
Stuarta Grahama, który niemal nic nie mówiąc na ekranie znakomicie oddał emocje
targające jego psychiką. Na propsy
zasłużyli również Brian Milligan oraz Liam McMahon (Gerry Campbell).
źródło: http://www.moviestillsdb.com |
"Hunger" to absolutnie
obowiązkowa pozycja dla wszystkich, którzy przejawiają choćby minimalne
zainteresowanie konfliktem w Irlandii Północnej. Abstrahując od kontekstu
politycznego produkcja Steve’a McQueena to także znakomite kino ukazujące
poświęcenie ludzkiego życia w imię idei. Warto podkreślić, że strajk głodowy
zakończony śmiercią dziesięciu republikanów stał się bez wątpienia jednym z
przełomowych momentów w historii Ulsteru i można założyć, że miał ogromny wpływ
na rozpoczęty pod koniec lat 80-tych XX wieku proces pokojowy. Jednakże czy
wszystko to było warte poświęcenia życia Bobby’ego Sandsa i jego dziewięciu
kolegów? Oceńcie sami. Tiocfaidh ár lá!
Mural upamiętniający Bobby'ego (Falls Road, Belfast). źródło: http://pl.wikipedia.org |
Ocena: 8/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz