niedziela, 1 marca 2015

"Hunger"



Ponieważ aktualnie nadszedł marzec i wielkimi krokami zbliża się dzień, w którym wszyscy będziemy Irlandczykami, postanowiłem trochę mocniej skupić się filmach związanych ze Szmaragdową Wyspą. Niemal corocznie planuję zrobienie rankingu najlepszych produkcji dotyczących szeroko pojętej tematyki irlandzkiej, niemniej zawiodłem w zeszłym roku, tak jak i zawiodłem dwa lata temu. Oczywiście niepowodzenia można uzasadnić brakiem wystarczającej ilości wolnego czasu, problemami technicznymi czy też uzależnieniem od mefedronu, aczkolwiek jak doskonale wiecie główna przyczyna pozostaje niezmienna – lenistwo intelektualne (dr Wyciślak zawsze na propsie!). Ponieważ w tym roku nie jestem w stanie przewidzieć czy zdołam przygotować ranking na czas, w ramach zadośćuczynienia postanowiłem obejrzeć chociaż jeden ważny film o kwestii irlandzkiej, który zalegał na mojej liście od dłuższego czasu. Dlaczegóż? – mam nadzieję spytacie. Otóż doskonale znając historię konfliktu północnoirlandzkiego przewidywałem, czego mogę się spodziewać po pełnometrażowym, reżyserskim debiucie Steve’a McQueena. Wiedziałem, że "Hunger" nie będzie lekkim, obiadowym filmem (kategorycznie odradzam spożywanie posiłków w trakcie projekcji), ale raczej ciężką produkcją, do której wymagana jest percepcja wolna od wszelakich postmelanżowych dolegliwości.
źródło: http://www.impawards.com
"Hunger" to historia Bobby’ego Sandsa, legendy północnoirlandzkiego ruchu republikańskiego. Ponieważ niestety wielu z Was pod względem Irlandii Północnej jest w ignorancji podobnych do brzasku, pozwólcie, że przybliżę skrótowo jego sylwetkę. Robert George Sands związał się z Irlandzką Armią Republikańską, kiedy wskutek lojalistycznych zamieszek jego rodzina straciła dom w północnym Belfaście. W 1981 roku 27-letni przywódca osadzonych w niesławnym więzieniu Maze członków  Tymczasowej IRA odsiadywał 14-letni wyrok pozbawienia wolności za posiadanie broni. 1 marca 1981 roku Sands rozpoczął strajk głodowy w proteście przeciwko pozbawieniu członków Armii statusu więźniów politycznych i traktowaniu ich jako zwykłych kryminalistów. W 2-3 tygodniowych odstępach do protestu dołączyli kolejni osadzeni. 5 maja, po 66 dniach głodówki, Sands zmarł. Pogrzeb Bobby’ego zamienił się ogromną manifestację poparcia dla ruchu republikańskiego oraz nienawiści do Margaret Thatcher, którą powszechnie obwiniano o jego śmierć. Strajk głodowy zakończył się w październiku 1981 roku – łącznie zmarło sześciu członków IRA oraz czterech INLA (Irish National Liberation Army). Najbardziej szokujący może wydawać się fakt, że w trakcie głodówki w wyborach uzupełniających do brytyjskiego parlamentu Sands uzyskał mandat w okręgu Fermanagh – West Tyrone. Ponadto Kieran Doherty (zmarł 2 sierpnia 1981 roku) oraz Paddy Agnew dostali się do Dáil Éireann.
źródło: http://www.moviestillsdb.com
Ogromnie cieszę się, że Steve McQueen nie poszedł utartą drogą i nie postanowił nakręcić laurkowego filmu biograficznego przedstawiającego żywot Sandsa (Michael Fassbender) od dzieciństwa po śmierć. "Hunger" skupia się niemal wyłącznie na kilku miesiącach 1981 roku, w trakcie których Bobby strajkował odmawiając przyjmowania posiłków. Co więcej, początek filmu przedstawia historię z zupełnie nieoczekiwanego punktu widzenia. Głównym bohaterem pierwszych minut jest bowiem małomówny, więzienny strażnik Raymond Lohan (Stuart Graham), każdego dnia sprawdzający czy pod jego auto nie została podłożona republikańska bomba. Następnie jego miejsce zajmuje Davey Gillen (Brian Milligan), młody republikanin osadzony w Maze nie wiadomo za co. Dopiero po jakimś czasie fabuła zaczyna skupiać się na działaniach Bobby’ego Sandsa. Moim zdaniem jest to wprost wyborny zabieg i naprawdę unikatowe podejście do kręcenia filmu. Pod względem tzw. prawdy historycznej naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Okazjonalnie możemy posłuchać przemówień Margaret Thatcher, w tym słów wygłoszonych 5 marca 1981 roku w Belfaście: There is no such thing as political murder, political bombing or political violence. There is only criminal murder, criminal bombing and criminal violence. Bardzo fajnie, że McQueen zrezygnował także z głupawych wstępów nakreślających pobieżnie sytuację w Irlandii Północnej – jeśli naprawdę nic o tym nie wiecie to poczytajcie trochę przed projekcją.
źródło: http://www.moviestillsdb.com
Tak jak wspominałem we wstępie "Hunger" jest bardzo brudnym filmem (i to dosłownie). Członkowie Armii, protestując przeciwko pozbawieniu ich statusu więźniów politycznych, wybierali raczej nietypowe i radykalne formy sprzeciwu. Ponieważ więzienne uniformy stawiałaby ich na równi ze zwykłymi kryminalistami, nagie ciała okrywali kocami. Ponadto nie myli się, ściany cel uroczo dekorowali odchodami, a od czasu do czasu zapewniali rozrywkę strażnikom wylewając mocz na więzienne korytarze. Wszystkie powyżej opisane elementy zostały ukazane w filmie McQueena w sposób niezwykle realistyczny. Nie wiem jakiego surowca użyto do pokrycia więziennych ścian, ale znakomicie imitował gówno. Chlew, panujący w więzieniu, jest po prostu nie do opisania – musicie to zobaczyć sami. "Hunger" ukazuje także ścieżki zdrowia godne najlepszych katowni ubecji - momentami trudno uwierzyć, że jest to przecież stara, brytyjska monarchia konstytucyjna, a nie jakieś totalitarne państwo. Co ciekawe film ma również wiele bardzo ładnych, przeważnie statycznych ujęć, które mogą zrobić duże wrażenie (m.in. Raymond palący papierosy wśród płatków padającego śniegu). Większość akcji rozgrywa się bez słów – jestem przekonany, że 90% dialogów przypada na znakomitą, 17-minutową rozmowę Sandsa z ojcem Dominiciem Moranem (Liam Cunningham), którą nakręcono w jednym ujęciu.
źródło: http://www.moviestillsdb.com
Ogromną zaletą "Hunger" jest mało nachalne podejście reżysera do tematu i pozostawienie widzowi samodzielnej oceny czy poświęcenie Sandsa rzeczywiście było konieczne. Kluczowy moment filmu to oczywiście wspomniana konwersacja, w trakcie której Moran stara się wyperswadować Bobby’emu plany strajku głodowego zakończonego niechybną śmiercią. Ta długa sekwencja to prawdziwy koncert gry aktorskiej Michaela Fassbendera oraz Liama Cunnighama – zaczyna się dosyć niepozornie, by stopniowo budować napięcie między bohaterami. I wszystko nakręcono w jednym, długim ujęciu – mistrzostwo. Jeśli chodzi o aktorstwo z pewnością muszę wyróżnić Stuarta Grahama, który niemal nic nie mówiąc na ekranie znakomicie oddał emocje targające jego psychiką. Na propsy zasłużyli również Brian Milligan oraz Liam McMahon (Gerry Campbell).
źródło: http://www.moviestillsdb.com
"Hunger" to absolutnie obowiązkowa pozycja dla wszystkich, którzy przejawiają choćby minimalne zainteresowanie konfliktem w Irlandii Północnej. Abstrahując od kontekstu politycznego produkcja Steve’a McQueena to także znakomite kino ukazujące poświęcenie ludzkiego życia w imię idei. Warto podkreślić, że strajk głodowy zakończony śmiercią dziesięciu republikanów stał się bez wątpienia jednym z przełomowych momentów w historii Ulsteru i można założyć, że miał ogromny wpływ na rozpoczęty pod koniec lat 80-tych XX wieku proces pokojowy. Jednakże czy wszystko to było warte poświęcenia życia Bobby’ego Sandsa i jego dziewięciu kolegów? Oceńcie sami. Tiocfaidh ár lá!
Mural upamiętniający Bobby'ego (Falls Road, Belfast).
źródło: http://pl.wikipedia.org
Ocena: 8/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz